Kolekcjonerzy wakacyjnych wrażeń. Dziennikarze DZ o swoich wakacyjnych wspomnieniach
JANUSZ SZYMONIK: Pamiętacie rok 1980? To wtedy rodziła się Solidarność. Dla mnie, nastoletniego chłopaka, tamte wakacje też będą pamiętne, gdyż wówczas rozpoczęła się moja przygoda z morzem. Jednak w parze z pasją żeglarską, moim wyprawom zawsze towarzyszyły ciekawe wrażenia kulinarne. A zaczęło się od dwutygodniowego rejsu na "Zawiszy Czarnym" po Bałtyku. A więc jest rok 1980. Sklepy, szczególnie mięsne, pustoszeją, robotnicy strajkują o wolność, ale też o kiełbasę. Każda gospodyni domowa poluje na cokolwiek do zjedzenia. Nikt, przy zdrowych zmysłach z młodej załogi, nie spodziewał się rarytasów w marynarskiej messie. Tymczasem za sprawą okrętowego kucharza (kuka) Zdzisława, jakbyśmy znaleźli się w innym kraju. Na posiłki podawał nam schabowe, kurczaki, dewolaje, szynkę z Baltony, prawdziwe parówki, wyborne pasztety, nutellę wówczas znaną nam tylko z peweksow-skich witryn, a na deser codziennie własnoręcznie pieczone ciasto. Szok? Chyba rozpracowaliśmy tajemnicę kuchni (kambuza) na "Zawiszy". Otóż kuk Zdzisław, wcześniej całe lata pracował na włoskich statkach wycieczkowych. Wrócił do Polski i prawdopodobnie nie zauważył, że mamy kryzys. Pewnie dlatego karmił nas jak swoich pasażerów na włoskim wycieczkowcu. Tajemnicą niezbadaną pozostanie, skąd on brał te deficytowe towary. Za rok znów pływałem na "Zawiszy". Niestety, kucharza Zdzisława już tam nie było, a jakość posiłków nie różniła się zasadniczo od menu kiepskiego baru mlecznego. Smażone dorsze, jak wiadomo, najlepiej smakują w nadmorskiej smażalni. Bo (przynajmniej turyści w to wierzą), są świeże. Ale świeższe mogą być tylko dorsze prosto z rybackiego kutra. Wracaliśmy jachtem "Leonid Teliga" z dość sztormowego rejsu na Bornholm. Pech chciał, że dwie mile przed portem w Kołobrzegu zepsuł nam się silnik, a jak wiadomo, na żaglach do portu wpływać nie można, bo zabrania tego prawo. Złapaliśmy więc "stopa", czyli rybacki kuter, który wziął nas na hol i bezpiecznie wprowadził do przystani. Ale taka