Sympatycy śląskiej śpiewogry Mariana Makuli - "Pomsty", napisanej w gwarze na podstawie "Zemsty" A. Fredry (a jest ich niemało!), z pewnością będą usatysfakcjonowani najnowszą jego propozycją - "Zolytami".
Tym razem jest to zabawa na temat komedii "Ożenek" M. Gogola, napisana w śląskiej gwarze wierszem. "Zolyty" dotykają tych samych problemów obyczajowych i społecznych, choć akcja toczy się prawie dwa wieki później, w Rudzie Śląskiej. Makula z wrodzonym sobie talentem przenosi akcję na śląskie podwórko z familokami, górnikami i gorolami.
Frelka, czyli panna na wydaniu, Róża Kwaśno - w tej roli Jolanta Bauszek - jest mniej więcej tak samo bezbarwna i naiwna, jak pierwowzór. Inni są pretendenci do jej ręki.
Jeden z nich to lwowiak, Alfons Patryk von Skarpeta - bardzo dobry w tej roli Jacenty Jędrusik - który, jak wielu dziś goroli, chce mówić w śląskiej gwarze. Kiedy pojawia się na scenie z dwoma innymi kawalirami zabawa jest przednia. Zgrabnie wyreżyserowane sceny zbiorowe w domu panny na wydaniu z dowcipnymi dialogami to prawdziwe perełki.
Kawalir Bonifacy Smażonka, biznesmen - świetny Robert Talarczyk - jest uosobieniem śląskiej staranności i... dupowatości. Nieustannie śmieszy publiczność kopidoł, czyli grabarz; Czesław Jakubiec jest tu wyrazisty i groteskowy.
Jorg Ciapała z magistratu - Zbigniew Stryj - pojawia się, nie wiedzieć czemu, jako butny, arogancki synalek, by w scenach z Różą przeistoczyć się w nieśmiałego faceta. Dopiero wtedy wierzymy w każde jego słowo, do tego wypowiadane ładną gwarą.
Nadprzebojowa jest swatka Ana - Marta Tadla. Gorzej radzi sobie z emocjami na scenie panna Jolanta Bauszek, za to ładnie śpiewa. Spektakl jest nierówny aktorsko.
Mariana Makuli ani na odrobinę nie opuścił humor. Pomieścił w ludycznych ,Zolytach" sporo zgrabnych i śmiesznych wierszy, ale akcja rozkręca się nazbyt wolno. Autor świntuszy, czasem dosadnie, dobieraj rym tak, by na końcu: "pizło", "srało", ,dżistło", ku uciesze większości publiczności. Mniejszości dźwięczy to w uszach jak styropian na szybie.
Nie-Ślązacy będą mieli kłopot z dosłownym zrozumieniem wielu słów, ale ich sens wynika z akcji, która jest czytelna i jednoznaczna. Ślązacy bawią się na tym spektaklu lepiej.
Makula nigdy nadmiernie nie dbał o czystość gwary, niepotrzebnie nadużywa germanizmów, za co pewnie oberwie od folklorystów, ale troski o śląskość nie można mu odmówić.
W tej muzycznej zabawie oczekiwałam więcej muzyki. Piosenek jest kilkanaście, wśród nich kilka szlagierów - "Amorek", "Wróżba Cygana", finałowe ,Zolyty" (som lepsze niż piwo, ważniejsze niż mecz). Muzykę napisał Grzegorz Spyra. Nie jest to pierwsza współpraca Makuli i Spyry, tak samo udana, jak poprzednie.
Nazbyt oszczędną scenografię przygotowała Renata Kochańska - fotel, stół, łóżko i... trochę odpustowe plansze z namalowanym wnętrzem familoka.
Johnny Wactor nie żyje. Tragiczna śmierć znanego aktora
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?