Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bezdomny "pan Janek" w Katowicach... nie daje o sobie zapomnieć mieszkańcom

T. Semik
KATOWICE. Bezdomny, jeszcze w sile wieku, nazwijmy go panem Jankiem, nie daje o sobie zapomnieć mieszkańcom Piotrowic. Drugi roku okupuje przystanki autobusowe na końcu ulicy Jankego. Na bezdomnego w Polsce nie ma mocnych.

Rozkłada się na ławce, obok stawia wózek, który jest chyba całym jego domem. Dzieci z pobliskiej szkoły podstawowej z konieczności siedzą na krawężniku. Nie mogą się schronić pod wiatą w oczekiwaniu na transport, także z powodu smrodu. Bezdomny tam załatwia potrzeby fizjologiczne.

– Nawet nie wstaje z tej ławki, tylko rozpina portki i… już – skarży się mieszkanka pobliskiego domu. – Dawno temu mąż przekazał zdjęcie służbom porządkowym, jak kręci się koło tej wiaty bez spodni, a dzieci patrzą. Nic to nie pomogło.

Czasem przespaceruje się trochę dalej, wyskoczy do sklepu po piwo lub wódeczkę. Ma pieniądze, stałe świadczenie z ZUS. W tym czasie pod wiatą i tak nikt nie zajmie jego miejsca. W ciepłe dni lubi się wylegiwać na sąsiedniej ławce. Z niej również nikt go nie przegoni, bo jak?

Trzysta metrów dalej jest katowicka Szkoła Policji. Codziennie przejeżdżają tędy radiowozy, codziennie chodzi tędy iluś policjantów. Czasem ktoś się zatrzyma, coś do bezdomnego powie, o coś spyta. I to wszystko.

Nie chcą pomocy

Pan Janek dobrze jest znany strażnikom miejskim.

– Gdyby stanowił zagrożenie i był pijany, odwieźlibyśmy go do izby wytrzeźwień, ale nie jest niebezpieczny – mówi Jacek Pytel ze Straży Miejskiej w Katowicach. – Zresztą wróciłby w to samo miejsce. Siłą nie możemy nic zrobić. Możemy tylko apelować, by szedł do noclegowni. Możemy mu wystawić mandat za to nieobyczajne zachowanie, za zaśmiecanie przystanku. On nawet ten mandat kredytowy przyjmie, ale jak tę karę wyegzekwować?

Pan Janek nie upija się tak, by zakłócać porządek publiczny. Jest nawet nad wyraz spokojny, ale dlaczego inni mają tolerować styl życia, jaki obrał? Dlaczego przystanki autobusowe mają być tylko jego?

Jacek Marciniak, kierownik ds. bezdomnych w katowickim Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej zapewnia, że tacy ludzie, jak nasz pan Janek, ma zapewniony pełny serwis usług: nocleg, jadłodajnie, paczki żywnościowe, kąpiel. Musi tylko chcieć z tej oferty skorzystać. Najczęściej jednak nie chce. Woli jeden czy drugi przystanek autobusowy przy ulicy Jankego, bo w pobliżu mieszkał całe lata. I co mu zrobisz?

W MOPS pan Janek też jest znany

– Rozmawialiśmy z nim wielokrotnie, także z udziałem psychologa, próbując przekonać, by skorzystał z oferowanej pomocy. Bezskutecznie – mówi Jacek Marciniak z katowickiego MOPS. – Narzędzi nie mamy za dużo, by zobowiązać osobę bezdomną do akceptowalnych społecznych zachowań. Wystąpiliśmy do Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, bo wiemy, że nadużywa alkoholu. Toczy się właśnie postępowanie, ale to sąd musi orzec o leczeniu odwykowym.

Jednym pan Janek dał się mocno w skórę z powodu tych swoich nieobyczajnych zachowań, innych bierze na litość. Serce się kraje, gdy tak śpi na ławce brudny i obdarty. Ciągle ktoś coś mu podrzuca; a to słoik z zupą albo parę groszy, a to ciepłą kurtkę lub śpiwór.

– Należy przede wszystkim nie szkodzić, a takie zachowania są szkodliwe. Trzeba bezdomnemu pomóc pokazując mu drogę, jaką ma pójść, by sobie ulżyć w swojej sytuacji. Są otwarte dla niego jadłodajnie, noclegownie itd – wyjaśnia Jacek Marciniak.

Nieobyczajny wybryk

Nie ma przepisu, który zmuszałby bezdomnego do zachowania obyczajnego. To znaczy jest w kodeksie wykroczeń, artykuł 140., który mówi: „Kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany”. Nieobyczajnym wybrykiem jest zachowanie związane ze sferą intymną człowieka, ale także takie, które może wywoływać dezaprobatę w społeczeństwie ze względu na naruszenie poczucia szeroko rozumianej przyzwoitości. Sprawca lekceważy otoczenie, obowiązujące w nim normy. Jest też artykuł 51. tegoż kodeksu wykroczeń, który mówi o karze aresztu, ograniczeniu wolności albo grzywnie dla tego, kto wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym.

Jednak jako społeczeństwo jesteśmy wobec bezdomnych bezsilni i bezradni. Można pomóc tylko tym, którzy tej pomocy chcą, a oni najczęściej jej nie chcą. Takich rozpoznanych bezdomnych, jak pan Janek z Piotrowic, jest w Katowicach około setki. To dane z MOPS-u. Służby państwowe czy samorządowe mogą tylko reagować doraźnie. A potrzebne są rozwiązania systemowe. Ich wolność wyboru nie jest ważniejsza od naszej.

– Reagujemy na każde wezwanie – przekonuje Jacek Pytel ze Straży Miejskiej. – W czasie interwencji musimy ocenić, czy bezdomny nie jest ofiarą przestępstwa, jaki jest stan jego zdrowia. Jeżeli wymaga opieki lekarza, wzywamy pogotowie. W zasadzie nic więcej nie możemy zrobić. A i tak często protestują, że nie chcą słyszeć o badaniach czy pójściu do szpitala. W takim jednak wypadku, nie ustępujemy.

Idą zimne dni. Strażnicy miejscy muszą regularnie kontrolować wszystkie dzikie koczowiska. Przecież gdyby coś tam się stało, nie przestawalibyśmy pytać; a gdzie były służby porządkowe. Na dziś problem bezdomności jest nierozwiązywalny. A powinien być. Potrzebne są skuteczniejsze działania.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto