Wczoraj napisaliśmy, że problemy Stanisława L. mogą wynikać ze współpracy, którą jako szef Staszica nawiązał z firmą sprzedającą kopalniom klej do wzmacniania stropów w podziemnych chodnikach. Bogusław Ziętek, szef WZZ Sierpień 80, tę wersję uznaje za bardzo prawdopodobną: - Jeśli to jest powodem zatrzymania dyrektora L., to wkrótce będą następne zatrzymania - mówi Ziętek.
Jest też kolejny wątek w tej sprawie. Stanisław L. - nim objął stanowisko wiceprezesa Katowickiego Holdingu Węglowego - kierował KWK Śląsk w Rudzie Śląskiej. Pracownicy nie wspominają go zbyt dobrze.
- Wprowadził totalny zamordyzm, ze wszystkimi rozmawiał z pozycji siły. Ludzie, jak go widzieli na korytarzu, to uciekali - opowiada Zbigniew Fruń, były przewodniczący Związku Zawodowego Kadra w kopalni Śląsk. Zdaniem związkowców ważniejszym jednak niż charakter dyrektora L. był jego sposób zarządzania kopalnią.
- Kiedy przyszedł do nas, byliśmy najlepszą kopalnią w Polsce. Mieliśmy przygotowane ściany, gdyż wcześniej przeprowadzono niezbędne roboty przygotowawcze. A dyrektor zebrał ordery i pochwały, tyle że za jego kadencji nie robiło się żadnych inwestycji. I gdy odszedł, to szybko się okazało, że nie mamy czym fedrować i skończyło się tym, że zostaliśmy połączeni z Wujkiem - komentuje Fruń.
Działalnością Stanisława L. na Śląsku interesowała się również Najwyższa Izba Kontroli. Część kopalnianych związków złożyła bowiem do niej pismo z prośbą o skontrolowanie "prawidłowości wydatkowanych środków i prowadzenia ruchu zakładu" w latach 2002-2004. Dyrektorowi zarzucali m.in. zakup aparatury dla bezzałogowej, centralnie sterowanej ściany. Dzięki zabudowaniu w niej sieci kamer, pracą kombajnu oraz ruchami obudowy wyrobiska można sterować z odległości kilkuset metrów. Nowoczesna, warta wedle ówczesnych słów Stanisława L. ponad 5 milionów złotych aparatura miała zwiększyć bezpieczeństwo górników. Po uruchomieniu funkcjonowała zaledwie kilka miesięcy.
- Ściana zapaliła się. Zaraz po tym otamowano ją i udawano, że to z powodów naturalnych - mówi nasz informator. Gdy Stanisław L. odszedł ze Śląska, jego następca zdecydował o demontażu sterowania elektrohydraulicznego i zastąpieniu go tradycyjnym sterowaniem hydraulicznym. To dało sporo do myślenia górnikom.
- Od razu wiedzieliśmy, że przy panującym w tym miejscu zapyleniu to się nie ma prawa sprawdzić - mówi Zbigniew Fruń.
Niepowodzenia na Śląsku nie zniechęciły jednak Stanisława L. do pomysłu z bezzałogową ścianą. Aparatura miała zostać wykorzystana w... KWK Staszic. Mówiło się, że jeszcze w tym roku urządzenia rozpoczną pracę w ścianie 303.
Katowicki Holding Węglowy, do którego należy kopalnia Staszic, nie komentuje zatrzymania Stanisława L. - Oficjalnie o niczym nie zostaliśmy powiadomieni. Zakład normalnie pracuje. Zarządza nim naczelny inżynier - wyjaśnia Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW.
To nie pierwsze kłopoty Staszica
Kopalnią Staszic katowiccy śledczy interesowali się już wcześniej.
W latach 2000-2004 gang, liczący prawie pięćdziesiąt osób, wywiózł z zakładu 30 tys. ton węgla, wartego ponad trzy miliony złotych. W skład tej grupy wchodzili wagowi, ładowacze, ochroniarze oraz kierowcy. W jaki sposób to robiono i jak tuszowano niedobory? Oszczędzając!
Pracownicy zaniżali wagę i klasę urobku. Nadwyżki potem po cichu wywozili i sprzedawali w detalu.
Zyskami się dzielili.
Zdaniem prokuratorów prowadzących tę sprawę, transporty węgla chronić miało pięciu policjantów drogówki.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?