MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Wyrok nie jest prawomocny: Nauczyciel winny

Aldona Minorczyk-Cichy
Mirosław Sz. opuszcza katowicki sąd.
Mirosław Sz. opuszcza katowicki sąd.
Po wysłuchaniu uzasadnienia wyroku skazującego go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery, Mirosław Sz. wybiegł z gmachu Sądu Okręgowego w Katowicach. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.

Po wysłuchaniu uzasadnienia wyroku skazującego go na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery, Mirosław Sz. wybiegł z gmachu Sądu Okręgowego w Katowicach. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.

- Będzie się pan odwoływał? - pytali.

- Nie wiem.

- Wyrok jest zgodny z tym, co proponował adwokat, kiedy dobrowolnie poddał się pan karze. Co pan teraz zrobi?

- Nic nie powiem. Muszę skontaktować się z adwokatem.

Sąd uznał, że Sz., nauczyciel geografii z Tychów, jest winny poprowadzenia w styczniu 2003 roku 13-osobowej grupy licealistów na Rysy bez uprawnień i bez przewodnika oraz niezachowania środków bezpieczeństwa. Lawina, która zeszła ze szczytu, zabiła wtedy osiem osób.

Mirosław Sz. z kamienną twarzą wysłuchał wyroku Sądu Okręgowego w Katowicach. Nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. - Muszę skontaktować się z adwokatem - powiedział i w pośpiechu wybiegł z budynku. Sąd skazał go na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 4 oraz zakaz organizowania imprez turystycznych w czasie próby.

Chodzi o tragiczną wycieczkę tyskich licealistów w Tatry w styczniu 2003 roku. Pod lawiną, która zeszła z Rysów, zginęło wówczas osiem osób.

Sz. sądzony był po raz drugi. Pierwszy wyrok "okręgówki" został podważony przez Sąd Apelacyjny. Wówczas nauczyciela skazano na rok więzienia (w zawieszeniu na 3 lata). Tym razem Sz. przyznał się do winy. Proces był krótki. W uzasadnieniu wyroku sąd uznał, że nauczyciel z tyskiego liceum nie miał uprawnień do poprowadzenia wycieczki w góry (powyżej 1000 metrów). Mimo warunków szczególnie niebezpiecznych nie zabrał ze sobą przewodnika. Grupa była zbyt liczna, a na dodatek niedostatecznie przeszkolona. Swym nieodpowiedzialnym zachowaniem Sz. sprowadził niebezpieczeństwo na osoby, którymi miał się opiekować. Skończyło się to największą tragedią w historii polskich Tatr.

Sąd wziął pod uwagę fakt, że Sz. szczerze przyznał się do winy i podał okoliczności zdarzenia. To jednak nie zmieniło faktu, że nie zrobił wszystkiego, by zapewnić młodzieży bezpieczeństwo. Wychodząc w góry wiedział, że może zejść lawina. Miał też świadomość, że nocą nastąpiło załamanie pogody.

- Mimo to zdecydował się na wyjście. Niewykluczone, że to młodzież tego chciała, ale to na Sz. spoczywało zapewnienie bezpieczeństwa. Nie jest bezpośrednio odpowiedzialny za zejście lawiny, ale powinien brać taką możliwość pod uwagę - mówiła sędzia Urszula Kasperek-Jajszczok w uzasadnieniu wyroku.

Sz. na pierwszej rozprawie dobrowolnie poddał się karze. Przyznał się jednak nie do tego czynu, który mu zarzucała prokuratura. Wniosek został odrzucony. Wyrok wydano na podstawie postępowania dowodowego.

Licealiści, przyjaciele ofiar lawiny, długo nie mogli otrząsnąć się po tragedii ze stycznia 2003 roku. Wszystkie ofiary pochowano na cmentarzu w Wartogłowcu. O śmierci sześciu maturzystów przypomina w szkole wielka tablica z brązu. Koledzy z klasy napisali do nich list: "Podobno śmierć w lawinie jest najpiękniejszą śmiercią, bo najpierw jest bardzo zimno, a później robi się już tylko cieplej i cieplej..."

Zrozumieć tego co się stało nie mogą także rodzice ofiar. Koniec procesu to dla nich wielka ulga. Tym razem nie musieli zeznawać i od nowa przeżywać śmierci dzieci. Sąd w postępowaniu dowodowym posługiwał się ich zeznaniami z pierwszego procesu.


28 stycznia 2003

Lawina, która 28 stycznia 2003 roku zeszła z Rysów, była najtragiczniejszą w historii polskich Tatr. Pod masami śniegu śmierć znalazło ośmiu młodych ludzi: sześciu licealistów z Uczniowskiego Klubu Sportowego Pion przy I LO w Tychach, student (były uczeń liceum) oraz opiekun grupy. Pod szczyt góry doszło wówczas 13 osób. Czoło lawiny wpadło do Czarnego Stawu, na którym pod naporem śniegu załamał się lód. Właśnie pod wodą znalazły się ciała większości ofiar. Ostatnie zwłoki wydobyto 17 czerwca.

Rodzice zmarłych tragicznie licealistów początkowo bronili Sz. Tylko Andrzej Matyśkiewicz, któremu lawina zabrała dwóch synów, zdecydował się zostać oskarżycielem posiłkowym. Zarzucał nauczycielowi, że w pierwszym procesie usiłował zrzucić z siebie odpowiedzialność i nawet nie przeprosił za to, że pośrednio doprowadził do śmierci młodych ludzi.

od 7 lat
Wideo

Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto