Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W katowickim gimnazjum winią media, że nagłośnienie przypadków agresji wśród uczniów przeszkadza w naborze

LOTA
Przyznali, że małolaty wchodzą im na głowę i teraz mają problem z naborem. W Gimnazjum nr 8 na os. Tysiąclecia w Katowicach od września miały być cztery pierwsze klasy. Będą trzy. Na więcej nie było chętnych.

- Nabór udało się zamknąć, ale nie ma tylu klas, ile planowano utworzyć kilka miesięcy temu - przyznaje Lucyna Ślęczka, dyrektorka szkoły.

Wszystko zaczęło się w lutym. Wówczas katowicka policja postawiła 160 zarzutów 17 nastolatkom z Gimnazjum nr 4 z os. Paderewskiego i nr 8 z os. Tysiąclecia. Dotyczyły znieważania nauczycieli. Udowodniono im m.in. agresywne zachowanie i obrzucanie pedagogów wyzwiskami. O pomoc policję poprosiły dyrektorki szkół. Sprawy nastolatków były rozpatrywane przez katowicki Sąd Rejonowy. Ostatnie wyroki zapadły 28 czerwca. Sąd zobowiązał uczniów do poprawy, kilku przydzielono nadzór kuratora, trzech z Gimnazjum nr 4 decyzją sądu miało trafić do ośrodka zamkniętego (w którym i tak się znajdują). I nagle w Katowicach temat szkolnej przemocy przestał istnieć! Nauczyciele jeszcze w trakcie rozpraw mieli pretensje do mediów, że... sprawa stała się głośna i cierpi renoma placówek oświatowych. Pogorszyły się także ich kontakty z katowicką policją. Nowych zgłoszeń nie było.

Pedagogów nikt nie słucha

Rozmowa z dr Maciejem Bernasiewiczem, z Wydziału Pedagogiki i Psychologii UŚ

W szkołach wolą milczeć niż przyznać się, że nie dają sobie rady z uczniami.

Trudno się dziwić, bo brak jest pomysłu na rozwiązanie problemu agresji w szkole. Dzielnicowy sobie, a pedagog sobie. Nauczyciele są nieprzygotowani do radzenia sobie z agresją wśród nastolatków. Nauczyciel przedmiotowy ma w trakcie studiów trzy semestry pedagogiki i totalny brak styczności z tematem niedostosowania. Trzeba systemowego rozwiązania - pracownik socjalny, pedagog i dzielnicowy powinni współpracować ze szkołą.

Problem agresji w szkole rośnie?

Zdecydowanie. Analiza orzeczeń sądu w sprawach nieletnich wykazuje, że problem demoralizacji wśród nieletnich wzrósł na przestrzeni ostatniej dekady dwukrotnie - chodzi o wagary, upijanie się, ucieczki z domów.

Więc trzeba wołać o pomoc?

Jeśli agresja się pojawia, musimy o niej mówić. Dobrze, że mówią media, to może sprawić, że zostaną uruchomione jakieś działania na szczeblu ministerialnym. Pedagogów nikt nie słucha.

Miotła i dywan to nie sposób

Rozmowa z podkom. Jackiem Pytlem z KMP w Katowicach:

Nauczyciele mają żal, że policja poinformowała o sprawie nastolatków z Gimnazjów nr 4 i 8 media.

Zawsze podkreślaliśmy pozytywną postawę nauczycieli i dyrekcji obu szkół. Poinformowali nas o tym, że w szkole źle się dzieje. A to dobra reakcja. Myślę, że rodzice mogą być spokojni o swoje dzieci

w szkole, jeśli wiedzą, że te mają wychowawców i nauczycieli, którzy nie są obojętni na różnego typu zagrożenia i niepokojące sygnały i nie boją się reagować. W "4" i "8" sytuacja się uspokoiła. Sprawa znalazła finał w sądzie rodzinnym. Nastolatki wiedzą, że przestali być bezkarni i anonimowi.

Szkoły zamiatają problem pod dywan w trosce o swoją renomę. To dobre rozwiązanie?

Przykładem zdecydowanego działania są właśnie dwa katowickie gimnazja. Najlepiej od razu zgłaszać informację policji, sprawa sama się nie rozwiąże. Jeśli interwencja jest zbyt późno, to młodzież rozrabia bardziej. Nastolatki wiedzą teraz, że jeśli narozrabiają, to staną ponownie przed sądem, a to może negatywnie wpłynąć na ich przyszłość.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto