MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Sztuka czy profesja?

IZABELA WINKLER
Organy z Mikulczyc trafiły m.in do kościołów diecezji katowickiej, gliwickiej, opolskiej, warszawskiej i poznańskiej.  /  PIOTR MUSZALIK/ZBiNO
Organy z Mikulczyc trafiły m.in do kościołów diecezji katowickiej, gliwickiej, opolskiej, warszawskiej i poznańskiej. / PIOTR MUSZALIK/ZBiNO
Patrząc na nie, często naprawdę imponujących rozmiarów, nie do końca jesteśmy świadomi jakie bogactwo kryje ich wnętrze. Bardziej lub mniej bogate szafy organowe skrywają jednak przed naszym wzrokiem o wiele więcej ...

Patrząc na nie, często naprawdę imponujących rozmiarów, nie do końca jesteśmy świadomi jakie bogactwo kryje ich wnętrze. Bardziej lub mniej bogate szafy organowe skrywają jednak przed naszym wzrokiem o wiele więcej tajemnic. Każde organy mogą składać się z trzech rodzajów piszczałek. Te, które widzimy, są okrągłe, wykonane z metalu. Mogą mieć średnice od kilku milimetrów do kilkudziesięciu centymetrów. Są też piszczałki drewniane, prostokątne. Trzecim rodzajem są, chyba najpiękniej brzmiące, tzw. piszczałki języczkowe wykonane z metalu i drewna. Piszczałki mogą osiągać, tak jak w kościele Świętej Barbary w Bytomiu, długość nawet 9,7 m. Ich liczba zależy oczywiście od tego jak duży jest to instrument, ile posiada głosów. Może to być od kilkudziesięciu do kilkunastu tysięcy piszczałek.

Zastanawiające jest to, że dźwięki z tego niesamowicie skomplikowanego instrumentu potrafi wydobyć jeden człowiek. A ilu ludzi potrzeba, by powstały organy? W jaki sposób się to dzieje? Co o organmistrzostwie decyduje, tradycja rodzinna, przypadek, oryginalna osobowość? Odpowiedzi na te pytania postanowiłam poszukać u pana Damiana Kaczmarczyka z Zabrza, który zajmuje się tajemniczo brzmiącą profesją, jaką jest organmistrzostwo.

- Kiedy miałem 12, może 13 lat zafascynowały mnie prowadzone przez pewnego zakonnika audycje radiowe na temat organów - odpowiada młody i bardzo sympatyczny człowiek. - Postanowiłem zająć się muzyką. Początkowo były to lekcje gry na fortepianie. Jednak mój nauczyciel, pan Ryszard Klęk, dość szybko uświadomił mi, że nie jest to dobry wiek na rozpoczynanie kariery muzycznej, jeżeli poważnie myślę o graniu na tym instrumencie. Podsunął mi pomysł nauki gry na organach, co bardzo mi się spodobało.

Biorąc pod uwagę fakt, iż muzyka J.S. Bacha nie należała wówczas do ulubionych pana Damiana, był to swojego rodzaju sukces nauczycielski. Prawdopodobnie ani mistrz, ani uczeń nie spodziewali się, że ta decyzja tak bardzo zaważy na dalszym życiu młodego człowieka. Już jako 14-latek pan Damian został organistą w kościele w rodzinnych Mikulczycach. W tym czasie mikulczyckie organy poddawane były restauracji. Człowiek, który się tym zajmował, chętnie pokazywał na czym polega jego praca. Zajęcie to szybko stało się pasją młodego organisty. Wówczas nie myślał jeszcze, że będzie się tym zajmować zawodowo. Jak sam stwierdził, tego rodzaju zawód wydawał mu się ,mało konkretny".

Kiedy wyjechał na wakacje, nadarzyła się pierwsza okazja przeprowadzenia samodzielnego remontu organów. Wspomina Damian Kaczmarczyk: - Instrument był ogromnie zniszczony, pełen śladów ingerencji korników. Praca, za którą nie wziąłem wynagrodzenia, zajęła mi cały rok.

Kolejne zlecenie wiązało się już z gratyfikacją pieniężną, za którą zakupił pierwsze narzędzia. Można powiedzieć, że od tego momentu renowacja i naprawa organów stały się sposobem na życie.

Pierwszy warsztat mieścił się w piwnicy. Niewiele jeszcze było tam specjalistycznych narzędzi, poza przysłowiowym młotkiem i śrubokrętem. Z czasem miejscem pracy stał się blaszany garaż ojca. Tutaj powstały też pierwsze nowe organy pana Kaczmarczyka. Poświęcał tej pracy całe dni, okupując niejednokrotnie ,blaszak" od godziny 5 rano do godziny 1 w nocy. Miejsca kolejnych warsztatów zmieniały się w miarę, jak przybywało różnego rodzaju maszyn.

Obecny Zakład Budowy Renowacji i Naprawy Organów w Mikulczycach o powierzchni 500 mkw. istnieje od 7 lat. Jest jednym z trzech tego rodzaju w Polsce, jedynym na Śląsku. Pan Kaczmarczyk mówi, że organmistrzostwo to zawód jak każdy inny. Ale tak naprawdę jest to niezwykle złożona profesja. Trzeba znać się m.in. na kowalstwie, ślusarstwie, troszkę na muzyce...

W pracy pomaga mu jeszcze 4 pracowników, z których pierwszy pojawia się w zakładzie już o godzinie 5 rano. Wszystkie projekty instrumentów wykonuje jednak sam pan Kaczmarczyk. Są efektem wielomiesięcznych przemyśleń, które nosi w swojej głowie, a raczej sercu. Organy to bowiem drugi po skrzypcach instrument, który ma swoją duszę. Każdy instrument jest inny. Jego wielkość oblicza się według kubatury kościoła, w którym będzie spełniał swe zadanie oraz liczby miejsc przeznaczonych dla ludzi. Uwzględnić trzeba indywidualne gusta zlecających wykonanie organów, niekiedy też możliwości finansowe.

Obecnie panuje swojego rodzaju moda na instrumenty barokowe, które w porównaniu z romantycznymi, charakteryzują się jaśniejszym brzmieniem. Budowa organów trwa od paru miesięcy do kilku lat. A wszystko to, by choć na chwilę znaleźć się bliżej nieba.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto