W ubiegłym roku w Polsce legalnie zatrudnionych było 18 tys. cudzoziemców. Poza Warszawą najwięcej z nich trafiło do województwa śląskiego. Tylko nieliczni obcokrajowcy posiadają jednak zezwolenie na podjęcie pracy. Dominują robotnicy i handlarze oferujący swoje usługi w szarej strefie. Nie płacą podatków, lecz padają też ofiarą nieludzkiego wyzysku.
Gdy przed trzema laty w Gliwicach powstawała fabryka motoryzacyjna Opla większość funkcji kierowniczych sprawowali w niej menedżerowie z USA, Anglii, Kanady, Meksyku czy Argentyny. Potem stopniowo przyjmowano polskich szefów. Od kandydatów na stanowiska wymagające międzynarodowych kontaktów oczekiwano znajomości języka angielskiego. Umiejętność ta była mile widziana nawet u ludzi mających pracować ,przy taśmie".
- Poprzednim dyrektorem gliwickiej fabryki był Portugalczyk. Teraz zakładem zarządza Anglik, John Burton. Grupa zagranicznych pracowników złożona jest obecnie z kilkunastu pracowników na łączną liczbę 2,7 tys. zatrudnionych - mówi Wojciech Osoś z Opel Polska.
Podobna sytuacja panuje w bielskich zakładach Fiat Auto Poland. W Tychach natomiast pracują Japończycy zarządzający Isuzu Motors Poland. Językiem ,urzędowym" jest tam też angielski, chociaż niektórzy uczą się polskiego na prywatnych lekcjach.
Także w innych branżach trwa ,desant" cudzoziemców. Od lutego do walki o śląski rynek dystrybucji prądu włączył się szwedzki koncern Vattenfall AB kupując 25 proc. akcji Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego SA. Wiceprezesem firmy został Torbjörn Wahlborg.
- Realizujemy program nazwany ,Bliźniacy" polegający na współdziałaniu naszych pracowników z ich odpowiednikami w Szwecji. Myślę, że wymiana doświadczeń jest korzystna dla obu stron - dodaje Łukasz Zimnoch z GZE SA.
Pracownikami Banku Śląskiego w Katowicach ,dowodzą" Holendrzy. Międzynarodowe sieci supermarketów również kierowane są przez cudzoziemskich szefów. Niekiedy zatrudnieni narzekają na surową dyscyplinę pracy. Inni doceniają troskę o wyniki finansowe oraz nowoczesne metody zarządzania.
- Na pewno naszych zagranicznych kolegów można określić mianem profesjonalistów. Uruchamiając hipermarkety potrafili nie tylko wydawać polecenia, lecz przede wszystkim... słuchać opinii Polaków. Szybko okazało się, że krajowe pomysły można z powodzeniem przenosić na grunt angielski. Aktualnie polscy menedżerowie uczestniczą w pracach grup złożonych z Czechów, Słowaków i Węgrów - podkreśla Krzysztof Barancewicz, dyrektor gliwickiego hipermarketu ,Tesco".
Zwierzchnicy z innych państw zazwyczaj pełnią swoje obowiązki przez kilka miesięcy. Mieszkają w wynajętych przez koncerny domach, jeżdżą dobrymi samochodami i otrzymują wynagrodzenia ,na światowym poziomie", czyli znacznie wyższe niż ich polscy współpracownicy.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?