Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rocznica katastrofy smoleńskiej: Wspomnienie o Franciszku Gągorze

Stanisław Śmierciak
Stanisław Gągor przechowuje wielkie zdjęcie brata w mundurze
Stanisław Gągor przechowuje wielkie zdjęcie brata w mundurze Stanisław Śmierciak
Rok temu, w sobotę, 10 kwietnia, Stanisław Gągor wraz z żoną Marią pracowali w przydomowym ogródku w Koniuszowej koło Nowego Sącza. Przybiegł do nich kuzyn i powiedział, że spadł samolot z prezydentem.

- Wiedzieliśmy, że leci nim mój brat Franciszek - wspomina Stanisław. - Sam mówił nam o tych planach pięć dni wcześniej, gdy ostatni raz był w domu rodzinnym. Przyjechał wtedy na urodziny taty.

Franciszek Gągor od dawna nie mieszkał w rodzinnej wiosce. Wyjechał z domu ponad 30 lat wcześniej - najpierw do liceum w Nowym Sączu, potem na studia do Wrocławia. Jako wojskowy zjeździł pół świata: studiował w USA i we Włoszech, był na misjach w Iraku i Kuwejcie, Egipcie czy na Wzgórzach Golan, reprezentował Polskę w Brukseli. Na co dzień mieszkał w Warszawie. Jednak nigdy nie zapomniał o najbliższych.

WPISZ SIĘ DO NASZEJ KSIĘGI PAMIĘCI KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ 10.04.2010

- Niestety dość rzadko mógł odwiedzać rodzinne strony - mówi Stanisław Gągor. - Przysyłał nam więc zdjęcia pokazujące gdzie jest, żebyśmy - jak pisał - wiedzieli, gdzie akurat o nas myśli...
W albumie Stanisława jak relikwie umieszczone są fotografie generała m.in. z Betlejem, Jerozolimy, Damaszku...

Największa radość była jednak, kiedy Franciszek wraz z żoną i dwójką dzieci odwiedzał swoich "staruszków". Był ich dumą i radością. Dlatego Stanisław i Maria Gągorowie od chwili, kiedy dowiedzieli się o katastrofie, najbardziej obawiali się reakcji rodziców.

- Dobrze zdawaliśmy sobie sprawę z tego, co oznacza katastrofa lotnicza. Pierwsze o czym pomyśleliśmy, to wrócić do domu i zadbać, by w pokoju rodziców nie działał telewizor.

Mama gen. Gągora, 87-letnia pani Emilia, jest ciężko chora. 90-letni ojciec Jan także nie jest już najsilniejszy. - Nagłej informacji, że Franciszek zginął, mogli nie przeżyć - wspomina pan Stanisław.

- Operacja "awaria telewizora" jednak się powiodła. My śledziliśmy informacje na małym telewizorze w saloniku. Po kilku godzinach zauważyłem, że tato chyba przeczuwa, że stało się coś złego.
Stanisław Gągor opowiada, że ojciec zawsze powtarzał, że służba żołnierza wiąże się z niebezpieczeństwami - a Franciszek przecież wciąż jeździł na misje wojskowe. - Lekarz zapisał rodzicom silne środki uspokajające. Chcieliśmy ich jakoś przygotować na złą wiadomość...
Mijały godziny od pierwszych medialnych wiadomości o katastrofie w Smoleńsku, a do domu rodziców Franciszka Gągora i jego brata Stanisława w Koniuszowej nikt nie przyjechał, ani nie zatelefonował, żeby powiedzieć o śmierci syna i brata.

- Pozostało nas czworo rodzeństwa, więc ściągałem wszystkich do rodziców. Dopiero kiedy byliśmy wszyscy razem, spróbowaliśmy powiedzieć rodzicom, że Franciszek zginął. Nie kryję, że baliśmy się, że mogą tego nie przeżyć. Mimo leków i tak przeżyli szok. Mama, która kilka dni wcześniej, nawet wówczas, kiedy ostatni raz odwiedził nas Franciszek, ćwiczyła na rowerku lekarskim, straciła chęć do życia. Tato, jak to się mówi, osowiał. Nazajutrz, po mszy św. zatelefonowaliśmy do Warszawy, do żony Franciszka, Lucyny. Albo ją dezinformowano, albo była w strasznym szoku, bo mówiła, że Franciszek jest cały i zdrowy - opowiada.

Pan Stanisław zdecydował się więc lecieć do Moskwy z bratem Józefem. Generał Franciszek Gągor był tak lubiany w rodzinnej wiosce, że od jakiegoś czasu mieszkańcy zabiegali, by miejscowa podstawówka miała go za patrona. Kiedy był na urodzinach taty, tuż przed tragiczną śmiercią, rozmawiano z nim w tej sprawie. Stanisław wspomina, że generał odrzekł, że dopóki jest w wojsku i żyje, nie ma takiej możliwości... Uroczystość nadania jego imienia podstawówce, którą sam kończył, odbędzie się we wrześniu.

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto