MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

„Ogarniam wszystkie dzieci, bo je nawet lubię”. Rodzic na wycieczce to równorzędny opiekun, dodatkowa pomoc czy... utrapienie?

Katarzyna Mazur
Katarzyna Mazur
Rodzic-opiekun na wycieczce szkolnej może wiele pomóc, ale też wiele utrudnić
Rodzic-opiekun na wycieczce szkolnej może wiele pomóc, ale też wiele utrudnić freepik.com
Rzeczywistość szkolna wyraźnie pokazuje, że praca zmianowa na kilkudniowej wycieczce szkolnej to mit. Na ogół brakuje odpowiedniej ilości nauczycieli, aby sensowny podział pracy gwarantował dostateczną ilość nieprzerwanego odpoczynku. Swoją pomoc i rolę opiekunów wycieczki często oferują rodzice uczniów. To rozwiązanie jednak, choć formalnie możliwe, nie zawsze odpowiada nauczycielom. Jak to jest? Czy rodzic na wycieczce szkolnej równorzędnym opiekunem, dodatkowym wsparciem czy... dodatkową uciążliwością?

Spis treści

Czy rodzic może być opiekunem na wycieczce szkolnej?

Tak. Rodzic może być pełnoprawnym opiekunem na wycieczce szkolnej – nie są wymagane ani specjalne kursy, ani przygotowanie pedagogiczne. Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 25 maja 2018 r., dyrektor szkoły ma prawo wyznaczyć opiekunów wycieczki spośród pracowników pedagogicznych szkoły, ale również może to być osoba pełnoletnia niebędąca pracownikiem szkoły, w tym rodzic ucznia. Jedynym formalnym kryterium, które musi spełnić rodzic, jest przedstawienie ważnego zaświadczenia o niekaralności z Krajowego Rejestru Karnego.

Warto wyraźnie zaznaczyć, że opiekunowie, zarówno nauczyciele, jak i rodzice, ponoszą wspólną odpowiedzialność za całą grupę uczniów, a nie tylko za swoje dzieci. Oznacza to, że rodzic-opiekun nie jest jedynie dodatkową pomocą, ale samodzielnym, pełnoprawnym opiekunem, na którym spoczywa taka sama odpowiedzialność jak na obecnych na wycieczce nauczycielach. Istotne jest więc, aby osoba pełniąca rolę opiekuna była świadoma obowiązków związanych z zapewnieniem bezpieczeństwa uczniów podczas wycieczki​ i powinna znać procedury postępowania w razie wypadku lub innych sytuacji awaryjnych.

Ostateczna decyzja, kto może pełnić funkcję opiekuna na wycieczce, należy do dyrektora szkoły. Decyzja ta powinna uwzględniać zdolność osoby do spełnienia powierzonych jej obowiązków, nie tylko wyrażoną wolę.

Przeczytaj także:organizacja wycieczki szkolnej - kto podpisuje zgodę, ilu musi być opiekunów

Rodzic jako opiekun – czyli łatanie braków

Pod względem formalnym wszystko wygląda w porządku, w praktyce jednak często korzystanie z pomocy rodziców jest problematyczne dla obu stron. Z punktu widzenia nauczyciela obecność rodzica podczas wyjazdu może być wręcz dodatkowym obciążeniem, z punktu widzenia rodzica – kolejnym obowiązkiem, na który trudno wygospodarować czas. Często natomiast nie ma innego wyjścia, jeśli chce się lub trzeba wyruszyć gdzieś z uczniami, nie tylko na kilkudniową wycieczkę, czasem po prostu na pobliski basen...

– Oczywiście, w naszych szkołach wszyscy są przyzwyczajeni „od zawsze” do łatania takich potrzeb (i nie tylko takich zresztą) wolontariatem rodziców – wypowiada się na forum jedna z mam aktywnie uczestnicząca w życiu klasowym jej dziecka. – Wszystko pięknie do momentu, gdy w danej klasie chętni i mogący są. Ale jeśli ich nie ma, to co? Kto ma mieć wyrzuty sumienia i z jakiego właściwie powodu?

Rodzic nie ma obowiązku uczestniczenia w wycieczkach szkolnych, jest to wyłącznie jego dobra wola i nieraz nieoceniona pomoc, bez której do wycieczki w ogóle nie mogłoby dojść. Rodzic musi mieć jednak świadomość, że decydując się na zostanie opiekunem, nie może ograniczyć się do opieki nad własnym dzieckiem lub kilkorgiem wybranych, ale że bierze na siebie realną odpowiedzialność.

– Na początku i końcu „pochodu” klasy powinna iść dorosła i rozgarnięta osoba – wypowiada się weteranka klasowych wyjść. – Nie „mamuśka”, która ma ochotę sobie pogadać z wychowawczynią czy zmniejszyć dystans. Na klasowych wycieczkach, jeśli się poważnie podchodzi do swojego zadania, nie ma na to czasu.

Jednak rodziców, którzy zdają sobie sprawę z wagi roli, którą na siebie przyjmują, nie ma wielu. Nauczycielom trudno jest zaufać im jako równorzędnym opiekunom. I choć ich obecność dopełnia formalności, w praktyce znów nauczyciel zostaje na placu boju sam.

– Z jednej strony trudno okazywać niewdzięczność za to, że rodzice z własnej woli decydują się na opiekę nad dziećmi, uważam jednak, że korzystanie z ich pomocy jest problematyczne – mówi pani Agnieszka, wychowawczyni z długoletnim stażem. – Rodzice mają często błędne założenia, co do swoich kompetencji w pracy z dziećmi. Nie rozumieją, że to, co sprawdza się podczas prywatnych kinderbali czy rodzinnych wakacji, niekoniecznie daje się przełożyć na czas klasowego wyjścia. Prywatnie, w gronie najbliższych, dzieci często zachowują się inaczej niż wtedy, kiedy oddziałuje na nie swoisty mikroklimat grupy. Mnie osobiście, obecność rodzica przeszkadza w pracy z uczniami, rozprasza mnie konieczność dotrzymywania uprzejmego towarzystwa rodzicowi, z którym łączą mnie swoiste, formalne relacje. Wiem też, jak wiele rzeczy potrafi przeoczyć, oddając się pogawędkom z zaprzyjaźnionym dzieckiem czy namiętnie fotografując. Trudno, naprawdę trudno, powierzyć mi pełnię bezpieczeństwa moich uczniów jednemu rodzicowi. W efekcie czuję, jakby mnie ktoś wyręczał w obowiązkach, kiedy muszę na przykład wyjść do toalety, a nie faktycznie, po partnersku je ze mną współdzielił.

Familiarny stosunek własnego czy zaprzyjaźnionego rodzica może być dla uczniów trudnym doświadczeniem. Rodzic-opiekun potrafi zaburzyć równowagę funkcjonowania w grupie i wprowadzić niepotrzebne napięcia. Jego obecność może podważać autorytet nauczyciela.

Kiedy rodzic na wycieczce to skrab

Zupełnie inaczej wygląda to w sytuacji, gdy któreś z dzieci wymaga specjalnej opieki, np. z uwagi na chorobę. Zgodnie z prawem, jeśli stan dziecka umożliwia mu uczęszczanie do szkoły, ma prawo korzystać z wyjazdów szkolnych i nauczyciele nie mogą żądać, żeby w wycieczce uczestniczył dodatkowy opiekun, który zadba o jego specyficzne potrzeby. W praktyce jednak taka pomoc jest czymś prawdziwie nieocenionym.

– Jestem natomiast niebywale wdzięczna rodzinie mojej uczennicy, która zawsze oferowała nam wsparcie podczas wyjazdów - kontynuuje pani Agnieszka. – Dziewczynka cierpiała na cukrzycę i jej bliscy dbali o to, aby na wycieczkę pojechał z nami ktoś, kto zaopiekuje się nią w odpowiedni sposób – zważy posiłki, zbada cukier, poda leki. Taki opiekun, przypisany do dziecka z uwagi na jego potrzeby, to jest prawdziwe wsparcie.

Nie kwestionując dobrej woli rodziców i często ich ogromnego wkładu w życie szkoły i ratowanie sytuacji awaryjnych, należy sobie zadać pytanie, czy dobrą praktyką jest poleganie na rodzicielskim wsparciu w organizacji życia szkoły. Wydaje się, że posiadamy pewne systemowe braki, takie jak chociażby brak funduszy na wynagrodzenia dla profesjonalnych opiekunów, które mogłyby usprawnić cały proces organizowania szkolnych wycieczek.

Powiedz nam, co o tym myślisz i zostaw komentarz.
Szanujemy każde zdanie i zachęcamy do dyskusji. Pamiętaj tylko, żeby nikogo nie obrażać!

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Strefę Edukacji codziennie.
Obserwuj StrefaEdukacji.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Upalne dni bez stresu. Praktyczne sposoby na zdrowe lato

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Ogarniam wszystkie dzieci, bo je nawet lubię”. Rodzic na wycieczce to równorzędny opiekun, dodatkowa pomoc czy... utrapienie? - Strefa Edukacji

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto