Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niechciana aborcja

ALDONA MINORCZYK-CICHY
Zakaz dokonywania aborcji uderza głównie w kobiety najuboższe i najbardziej bezradne. ZDJĘCIE: TOMASZ JODŁOWSKI
Zakaz dokonywania aborcji uderza głównie w kobiety najuboższe i najbardziej bezradne. ZDJĘCIE: TOMASZ JODŁOWSKI
Maria jest nosicielką wirusa HIV. Leczy się w specjalistycznej placówce. Kiedy zaszła w ciążę, lekarze orzekli, że ze względu na stopień zaawansowania choroby urodzenie dziecka zagraża jej życiu.

Maria jest nosicielką wirusa HIV. Leczy się w specjalistycznej placówce. Kiedy zaszła w ciążę, lekarze orzekli, że ze względu na stopień zaawansowania choroby urodzenie dziecka zagraża jej życiu. Posiadając skierowanie na legalną aborcję zaczęła szukać szpitala. Dwanaście ośrodków odmówiło jej dokonania, ale ostatecznie wywalczyła swoje prawo.

Alicja ma bardzo poważną wadę wzroku. Kiedy zaszła w ciążę, lekarze powiedzieli jej, że urodzenie dziecka prawdopodobnie spowoduje ślepotę. Nie może pracować, schylać się, niczego podnosić ani denerwować się. Odmówiono jej prawa do legalnej aborcji. Nie ma pieniędzy na nielegalny zabieg. Urodzi dziecko, ale pewnie przestanie widzieć.

Pierwsze dziecko Barbara urodziła 4 lata temu. Badania przeprowadzone tuż po narodzinach wykazały, że maleństwo jest chore na dysplazję wielonasadową (hypochondroplasję). To rzadka, bolesna choroba, powodująca m.in. niedorozwój kości długich. Dwa lata później, mimo stosowania środków antykoncepcyjnych, Barbara znowu zaszła w ciążę. Lekarz specjalista, do którego trafiła, odmówił skierowania jej na badania prenatalne. Dyrektor szpitala stwierdził, że gdyby nawet takie badanie wykazało wadę płodu, to i tak nikt nie wykonałby zabiegu. Barbara urodziła. Jej córeczka cierpi na tę samą chorobę co starsze dziecko. Dzieci wymagają stałej opieki i kosztownej rehabilitacji, dostosowania sprzętu do ich bardzo niskiego wzrostu. Rodzice są osobami ubogimi. Nie stać ich na leczenie. Od państwa pomocy właściwie nie otrzymują.

Zespół Downa - taką diagnozę na temat zdrowia swego płodu usłyszała niedawno Joanna. Razem z mężem zdecydowali się na legalną aborcję. W jednym ze szpitali dowiedzieli się, że
ustawa zabrania usunięcia "takiej ciąży", w innym, że: "nie mają odpowiedniej wielkości ssaka". Miejscowy ordynator nie chciał napisać oświadczenia o odmowie dokonania zabiegu, co było niezbędne do tego, aby Joanna mogła dokonać aborcji w Warszawie. W końcu szpital w stolicy zgodził się na przyjęcie kobiety bez zaświadczenia, ale musiała przedstawić pismo ze swojej kasy chorych, w którym gwarantowano by refundację zabiegu. Takiej gwarancji nie uzyskała. Sprzedała samochód, aby dokonać nielegalnej aborcji.

Katarzyna miała wskazania zdrowotne do skierowania na legalną aborcję. Mimo to zdecydowała się na nielegalny zabieg. Zapłaciła 4500 zł. Podczas jego przeprowadzania nastąpiły komplikacje. Lekarka, która przerwała ciążę, zamiast zawieźć pacjentkę na pogotowie oddalone o 500 m od jej domu, przetransportowała ją do odległego o 20 km szpitala, w którym pracowała. Katarzyna zmarła.

Bożena zaszła w długo oczekiwaną ciążę mając 44 lata. Poddała się badaniom prenatalnym. Wykazały wadę płodu, określaną jako zespół Downa. Otrzymała skierowanie na zabieg. W szpitalu zażądano od niej pisemnej zgody konsultanta regionalnego w dziedzinie położnictwa i ginekologii. Mimo że przepisy jej do tego nie zobowiązywały, dostarczyła dokument. Wówczas poproszono ją o kolejną zgodę, tym razem konsultanta krajowego. Gdy ten odmówił, wypisano ją ze szpitala. Bożenie udało się znaleźć szpital, w którym przeprowadzono zabieg. Do tej pory nie może zapomnieć tego, co ją spotkało.

Podobnie jak Bożena czy Barbara traktowanych jest wiele kobiet. Lekarze żądają od nich kolejnych dokumentów, badań, kwestionują zaświadczenia.

- Mija osiem lat od czasu, kiedy zaczęła obowiązywać restrykcyjna ustawa antyaborcyjna. Zakaz przerywania ciąży tylko pozornie służy zmniejszeniu liczby aborcji. W rzeczywistości spycha to zjawisko do podziemia, narażając kobiety na wszystkie konsekwencje nielegalnych zabiegów:
astronomiczne koszty oraz jakość usług odbiegającą od medycznych standardów - mówi Wanda Nowicka, szefowa Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. - Zakaz uderza w kobiety najbiedniejsze i najbardziej bezradne. Co gorsza, jest bardziej restrykcyjny w rzeczywistości niż na papierze. Doprowadził do sprzecznej z prawem sytuacji, w której kobieta nie może w publicznych szpitalach wyegzekwować respektowania prawa do legalnego przerwania ciąży. W rzeczywistości obowiązuje u nas całkowity zakaz aborcji. Doświadczenia krajów demokratycznych jednoznacznie dowodzą, że jedynym skutecznym sposobem zmniejszenia liczby aborcji jest powszechna oświata seksualna i pełny dostęp do usług związanych z planowaniem rodziny.

Od 1997 roku polskie prawo dopuszcza
możliwość przerwania ciąży w trzech przypadkach:

* jeżeli stanowi ona zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety,

* jeżeli badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu,

* jeżeli zachodzi potwierdzone przez prokuratora podejrzenie, że ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.

Czy kobieta, która ma prawo do legalnego zabiegu przerwania ciąży, powinna być narażona na problemy i upokorzenia? Jak Państwo oceniacie lekarzy odmawiających dokonania zabiegu, mimo ewidentnych wskazań? Czy można zmuszać kobietę do urodzenia nieuleczalnie chorego dziecka lub dziecka poczętego w wyniku przestępstwa?

DODAJ SWOJĄ OPINIĘ

RENATA ZARĘBSKA, rzecznik Śląskiej Regionalnej Kasy Chorych:

Kasa płaci placówce leczniczej za hospitalizację lub hospitalizację z konkretną procedurą. Niestety nie dysponujemy informacjami o tym, ile legalnych aborcji zostało wykonanych na oddziałach, z którymi podpisaliśmy kontrakty. Od początku funkcjonowania naszej kasy chorych do Rzecznika Praw Pacjenta nie wpłynęła żadna skarga kobiety, której mimo wskazań i skierowania odmówiono by dokonania legalnego zabiegu przerwania ciąży. Wiedzę na ten temat w konkretnej placówce medycznej posiada tylko lekarz. Zawiera ją także prawdopodobnie szpitalna dokumentacja medyczna.

MIECZYSŁAW RAJS, ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego Szpitala im. J. Śniadeckiego w Katowicach:

Aborcja jest sprawą bardzo bolesną i zawikłaną. Zabieg to wielkie przeżycie i trudna decyzja dla kobiety. Przed laty rzeczywiście zdarzało się, że był traktowany jak antykoncepcja. Pamiętam, jak przed 25 laty przybiegła do mnie pacjentka z ogromnymi pretensjami, że nie wykonano jej zabiegu jako pierwszej, bo miała zajętą kolejkę w sklepie mięsnym.

Do takich sytuacji obecnie nie dochodzi. Kobiety są bardziej świadome. Pacjentki, które do nas się zgłaszają, mają wyraźne wskazania: uszkodzenie płodu, zły stan zdrowia lub ciąża powstała w wyniku przestępstwa. W tym roku wykonano u nas dwa zabiegi. Lekarz ma prawo z powodów światopoglądowych odmówić dokonania aborcji. Jednak nie zdarzyło się, abyśmy odesłali kobietę. Niestety jest wiele szpitali, gdzie odmawia się prawa do aborcji nawet wtedy, kiedy badania prenatalne wykazują poważne uszkodzenie płodu.

Kobieta powinna mieć prawo do decydowania o swojej płodności. W Holandii, gdzie obowiązuje bardzo liberalne prawo, jest najniższy wskaźnik aborcji. To dlatego, że tam jest odpowiednia oświata. Tego o Polsce powiedzieć nie można. Niestety promowanie nieskutecznych metod antykoncepcji to promowanie aborcji. Tymczasem pojawienie się dziecka jest najważniejszym wydarzeniem w życiu człowieka. Powinno móc się decydować, kiedy ta chwila nastąpi.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto