MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kapitał do wzięcia

JAROSŁAW LATACZ
W najbliższych latach kopalnie będą musiały wymienić przestarzały sprzęt na nowoczesny. Inwestorzy zainteresowani przejęciem Famuru liczą, że zastąpią go maszyny z tej fabryki. Fot. ANDRZEJ GRYGIEL
W najbliższych latach kopalnie będą musiały wymienić przestarzały sprzęt na nowoczesny. Inwestorzy zainteresowani przejęciem Famuru liczą, że zastąpią go maszyny z tej fabryki. Fot. ANDRZEJ GRYGIEL
Najpoważniejszym kandydatem do przejęcia firmy od Drugiego Narodowego Funduszu Inwestycyjnego jest katowicka firma Gwarant sp. z o.o. Należy ona do Rafała Szlązaka, który kilka lat temu przejął kontrolę nad rybnicką ...

Najpoważniejszym kandydatem do przejęcia firmy od Drugiego Narodowego Funduszu Inwestycyjnego jest katowicka firma Gwarant sp. z o.o. Należy ona do Rafała Szlązaka, który kilka lat temu przejął kontrolę nad rybnicką Ryfamą. Dzisiaj Rafała Szlązaka wspiera jego ojciec - Jan Szlązak, były wiceminister gospodarki odpowiedzialny za górnictwo.

- Polskie fabryki maszyn górniczych powinny się konsolidować - mówi Jan Szlązak.

- Nasze zainteresowanie Famurem ma źródło w tym, że produkty tego zakładu oraz Ryfamy idealnie się uzupełniają. Famur chcemy kupić również z tego powodu, że na rynku sens mają tylko powiązania kapitałowe. W układy dżentelmeńskie nie wierzę. W ostatnich latach było już ich kilka i żaden się nie sprawdził.

Gwarant już dwa razy startował w przetargach na zakup Famuru. Jednak za każdym razem oferta zakupu okazywała się nieaktualna.

- Mamy pieniądze na kupienie tej fabryki - mówi Rafał Szlązak. - Mamy też gwarancje banków, które są skłonne kredytować to przedsięwzięcie, choć inwestycje w firmy górniczego zaplecza postrzegane są jako trudne. Zagwarantowaliśmy podpisanie z załogą paktu socjalnego. Naszym atutem jest również to, że od momentu przejęcia Ryfamy stan zatrudnienia nie uległ tam zmianie. Firma ostatnio miała obroty w granicach 90 milionów złotych i może się pochwalić niewielkim zyskiem.

Jeszcze niedawno wydawało się, że konkurentką Gwaranta będzie spółka Inwestor Famur. Spółkę tę założyli szefowie firmy, którzy posiadają ponad 60 procent udziałów. Akcjonariuszami Inwestora są również pracownicy.

- Udzieliliśmy poparcia Inwestorowi, bo znamy tych ludzi. Ale pojawiły się problemy z zebraniem 3 milionów złotych na wadium, co było warunkiem przystąpienia do przetargu - mówi Roman Warzecha, przewodniczący zakładowej ,Solidarności" w Famurze. - Wiem jednak, że prezes Famuru Józef Knyć czynił starania, by ominąć ten warunek. Przeciwko Gwarantowi w zasadzie nic nie mamy, choć niepokoi nas bardzo jeden fakt: otóż Jan Szlązak utworzył firmę consultingową pod nazwą Skorpion, która doradza Gwarantowi. Jednym z jej pracowników jest człowiek, który wcześniej był szefem Zabrzańskich Zakładów Mechanicznych. A tej z kolei firmy bardzo się boimy. Ona również stara się o zakup Famuru, ale problem polega na tym, że ZZM to nasz bezpośredni konkurent na rynku. Gdyby nas przejął, zachodziłaby obawa, że jeden z zakładów zostałby po prostu zamknięty. Nietrudno zgadnąć, kto byłby wtedy w większym niebezpieczeństwie.

Rynek maszyn górniczych, pomimo panującego na nim od kilku już lat kryzysu, może być w najbliższej przyszłości bardzo atrakcyjnym kąskiem dla inwestorów. Chodzi o to, że przez ostatnie lata polskie kopalnie oszczędzały praktycznie na wszystkim. Kupowano wyłącznie taki sprzęt, którego niczym już nie dało się zastąpić. Jednak takiej polityki nie da się prowadzić w nieskończoność. Jak wynika z ostatnich szacunków, w najbliższych latach nasze kopalnie będą przeznaczać na odnowienie sprzętu ponad 50 milionów dolarów rocznie.

- Kopalnie muszą w najbliższej przyszłości wymienić przestarzały sprzęt - mówi Jan Szlązak. - Problem polega na tym od kogo kupią maszyny.

Konkurencją dla polskich firm są zachodnie koncerny, które posiadają nieporównanie większe niż nasze przedsiębiorstwa zaplecze kapitałowe. Dzięki temu są w stanie zaproponować dyrektorom polskich kopalń lepsze warunki współpracy.
Zbyt silne związki

- Ostatnio kopalnie płaciły nam gotówką zaledwie 20 procent należności - mówi Kazimierz Burzan, dyrektor DBT Polska. - Reszta regulowana jest inaczej, na przykład barterem czy kompensatami.

Firma DBT to jeden z gigantów rynku maszyn górniczych. Sprzedaje swoje maszyny na całym świecie, choć centralę ma w Niemczech. W najbliższej przyszłości chce zwiększyć sprzedaż do polskich kopalń górniczych kombajnów i innych maszyn potrzebnych do pracy pod ziemią. W Mysłowicach 10 lat temu uruchomiona została fabryka, która teraz jest rozbudowywana. Jednak DBT nie interesuje się przejęciem Famuru. Dlaczego?

- Tam pracuje około 800 ludzi - mówi Kazimierz Burzan. - U nas na stałe pracuje 70. Wyraźnie więc widać, że w Famurze trzeba przeprowadzić restrukturyzację. Jednak przy tak silnych związkach zawodowych to przedsięwzięcie jest praktycznie niewykonalne.

Famur chcą kupić jednak nie tylko firmy górniczego zaplecza. Pracownicy fabryki obawiają się, że kilku oferentom chodzi tylko o atrakcyjny teren, który zajmuje zakład - 11 hektarów w doskonale położonym miejscu. Według ostatnich danych wartość fabryki oszacowano na 39 milionów złotych.

- Jesteśmy skłonni zapłacić znacząco mniej - mówi Jan Szlązak.

od 7 lat
Wideo

Materiał partnera zewnętrznego NBP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto