Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak Roman Dąbrowski został Kaanem Dobra

JACEK SROKA
Na klubowych wizytówkach Roman Dąbrowski używa zarówno polskiego, jak i tureckiego nazwiska.
Na klubowych wizytówkach Roman Dąbrowski używa zarówno polskiego, jak i tureckiego nazwiska.
Nazwisko Kaana Dobra nic nie mówi sympatykom futbolu w Polsce. Kibice Ruchu Chorzów doskonale pamiętają za to Romana Dąbrowskiego, który na początku lat dziewięćdziesiątych strzelał gole dla zespołu ,niebieskich".

Nazwisko Kaana Dobra nic nie mówi sympatykom futbolu w Polsce. Kibice Ruchu Chorzów doskonale pamiętają za to Romana Dąbrowskiego, który na początku lat dziewięćdziesiątych strzelał gole dla zespołu ,niebieskich". Okazuje się jednak, że Dobra i Dąbrowski to jedna i ta sama osoba.

W 1989 r. chorzowski klub opuścił najlepszy strzelec ,niebieskich" w latach osiemdziesiątych Krzysztof Warzycha. Fani Ruchu byli pełni obaw, czy znajdzie się napastnik, który sprosta zadaniu zastąpienia w ataku popularnego "Gucia", ale klubowi szkoleniowcy z Cichej znaleźli na początku lat 90. aż dwóch zawodników, którzy jak na zawołanie trafiali do siatki rywali. Obaj szybko zresztą wyjechali z Polski i zrobili kariery w zagranicznych klubach. Po sezonie 1992/93 Chorzów opuścił Radosław Gilewicz, który najpierw trafił do szwajcarskiego St. Gallen, potem po dwa sezony występował w niemieckich VfB Stuttgart i Karlsruher SC, a obecnie jest najlepszym strzelcem austriackiego Tirolu Innsbruck. Rok dłużej wytrzymał na Cichej Roman Dąbrowski. W 1994 r. wychowanek Czarnych Otmuchów spakował walizki i przeniósł się do tureckiej drużyny Kocaelispor Izmit, w której występuje do dzisiaj.

- Początki w Turcji nie były łatwe. Nie znałem języka ani zwyczajów kraju, który należy przecież do zupełnie innego kręgu kulturowego. Trochę to trwało zanim się tutaj zadomowiłem. Z pewnością pomogli mi w tym koledzy z drużyny. Od początku miałem w Kocaelispor pewne miejsce w składzie należąc do czołowych snajperów zespołu. Teraz trafiam do siatki nieco rzadziej, bo trenerzy przesunęli mnie z ataku na lewą pomoc, ale i tak w około 200 spotkaniach w tureckiej ekstraklasie zdobyłem blisko 60 bramek - powiedział Roman Dąbrowski.

Kluby znad Bosforu długo traktowane były w Polsce z przymrużeniem oka, a najlepszym dowodem na to było stracenie przez Dąbrowskiego po wyjeździe do Turcji miejsca w drużynie narodowej. - Jestem tu już 6,5 roku i widzę jak z sezonu na sezon poziom tutejszej ligi się podnosi. Kiedyś drużyny ze Stambułu strzelały na własnym boisku innym zespołom po 7-8 bramek, a teraz muszą się sporo natrudzić, żeby wygrać jeden lub dwa do zera. Najpierw wszyscy byli pod wrażeniem gry reprezentacji Turcji, która w przeciwieństwie do naszej kadry, regularnie gra ostatnio w finałach mistrzostw świata czy Europy, a teraz koniami pociągowymi miejscowego futbolu stały się kluby na czele z Galatasaray. Zdobywcy Pucharu UEFA są zresztą obecnie moim zdaniem jedną z najlepszych drużyn Starego Kontynentu - dodał Dąbrowski.

Obserwujący zmagania tureckiej ekstraklasy nie mają wątpliwości, że do podniesienia poziomu ligi przyczynili się piłkarze zza granicy. Limit obcokrajowców przyczynił się zresztą do tego, że przed paru laty Roman Dąbrowski został Kaanem Dobra. - Z propozycją przyjęcia przeze mnie tureckiego obywatelstwa wystąpili działacze Kocaelisporu. Wtedy obowiązywał jeszcze limit trzech cudzoziemców na drużynę, a oni chcieli kupić nowych graczy i dlatego zapytali mnie oraz występującego wówczas w Izmicie Jugosłowianina, czy nie zdecydowalibyśmy się na taki krok. Przeanalizowałem całą sprawę i ponieważ dostrzegłem w niej wyłącznie same plusy, więc się zgodziłem. Podobnie postąpił ten Jugosłowianin. Choć nie spełnialiśmy kryteriów stawianych przez rząd turecki - ja mieszkałem nad Bosforem zaledwie trzy lata, natomiast żeby w ogóle ubiegać się o paszport z półksiężycem trzeba tu przebywać minimum pięć lat - szefowie klubu błyskawicznie załatwili nam obywatelstwo. Sporo zamieszania było z wyborem nazwiska. Ostatecznie zdecydowałem się na Dobra, bo z jednej strony jest podobne do Dąbrowskiego, a z drugiej słowo to po turecku oznacza prawdę. Jeśli natomiast chodzi o imię, to wymyślili mi je koledzy z drużyny. W ten sposób zostałem Kaanem Dobra - stwierdził Dąbrowski.

Były piłkarz Ruchu niemal co roku ma propozycje transferowe z zespołów tureckiej wielkiej czwórki, ale zawsze coś staje na przeszkodzie w zmianie barw klubowych. - Wcześniej nie bardzo chciał mnie puścić prezes Kocaelispor, a teraz w najmniej spodziewanym momencie przyplątał się uraz kolana. Latem drużynę Fenerbahce przejął trener, który w 1994 r. sprowadził mnie do Turcji i bardzo chciał mnie ściągnąć do Stambułu. Właściwie wszystko było już uzgodnione, ale kontuzja sprawiła, że znów musiałem obejść się smakiem. Na początku sezonu nie grałem, a Kocaelispor spisywał się jesienią bardzo kiepsko. Po letnim trzęsieniu ziemi, które nawiedziło Izmit i okolice, część piłkarzy opuściła klub obawiając się kolejnego kataklizmu. Przez pewien czas zanosiło się nawet na to, że w ogóle nie wystartujemy w rozgrywkach ligowych. Ostatecznie prezes nie zdecydował się zawiesić na rok naszej gry w ekstraklasie, ale wyniki dalekie są od oczekiwań. Po rundzie jesiennej zajmujemy przedostatnie miejsce w lidze i jedynym celem na wiosnę jest utrzymanie się w reorganizowanej właśnie superlidze. Na szczęście zimą udało nam się wzmocnić skład i uważam, że nie powinniśmy mieć problemów z pozostaniem w gronie najlepszych - powiedział zawodnik Kocaelispor.

Przez długie lata Dąbrowski był jedynym Polakiem w lidze tureckiej, ale teraz przybyło mu kolegów. W ubiegłym roku do drużyny Genclerbirligi trafił Tomasz Zdebel, natomiast w grudniu szeregi Trabzonsporu zasilił Tomasz Iwan. - Żaden z nich przed podpisaniem umowy nie kontaktował się ze mną. Zdebel zbiera w lidze bardzo dobre recenzje, a ponieważ wkrótce gramy z nimi mecz pucharowy, więc myślę, że będzie okazja porozmawiać. Iwan natomiast już opuścił Trabzon, gdyż w trakcie zimowej przerwy w rozgrywkach zmienił się w tam prezes oraz trener, a nowi szefowie klubu po prostu zrezygnowali z jego usług - stwierdził 29-letni piłkarz.

Kiedyś Dąbrowski marzył o wyjeździe do klubu z Europy Zachodniej, ale teraz już tak polubił Turcję, że przynajmniej na razie nie zamierza jej opuszczać. - Zadomowiłem się tutaj i nie chciałbym, gdzie indziej zaczynać wszystkiego od początku. Dlatego jeśli będę zmieniał klub, to tylko na turecki. Swoją przyszłość wiążę po połowie z Turcją i Polską. Na Śląsk przyjeżdżam raz lub dwa razy do roku, bo tylko na tyle pozwala mi czas. W styczniu miałem tylko tydzień wolnego, więc nie było sensu wyjeżdżać do kraju na te parę dni. Z żoną i synem odbijemy to sobie latem, kiedy piłkarskie wakacje są znacznie dłuższe i zawitamy do Chorzowa na minimum dwa tygodnie - dodał na zakończenie jedyny w historii były piłkarz Ruchu posiadający turecki paszport.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto