Zmarł Erwin Sówka
W czwartek, 21 stycznia zmarł Erwin Sówka, najsłynniejszy malujący górnik w Polsce, wielki artysta, malarz intuicyjny, ostatni przedstawiciel słynnej Grupy Janowskiej. Miał 84 lata. Zmarł w szpitalu.
Erwin Sówka w ostatnich latach mieszkał w katowickim Zawodziu, ale przez większość życia związany był z Nikiszowcem, gdzie dorastał, założył rodzinę, pracował też w tamtejszej kopalni Wieczorek.
Nikiszowiec był miejscem, które na jego obrazach pojawiało się najczęściej. Tłumaczył to kiedyś tak: - Nikisz buduję na obrazach taki, jaki chcę, czasem od nowa, czasem poprawiam Zillmannów. Przeinaczam go tak, żeby pasował do moich kobiet. Bo kobiety i kobiece ciało pasują do tej architektury, dobrze się z nią komponują. W samym Nikiszu jest coś kobiecego, opiekuńczego - mówił.
Sówka był samoukiem, a rysował od dziecka. Szkołę zaczynał w Giszowcu (niemiecką), a polską w Nikiszowcu. Naukę porzucił, gdy miał 15 lat. Zaczął pracować, najpierw przy brukowaniu drogi do Giszowca, potem w kopalni Wieczorek. Na początku jako dekorator w zakładowym domu kultury. Lepiej jednak mógł zarobić jako górnik dołowy, poprosił więc o nowy przydział. Pracował przy obsłudze wozów z urobkiem. To właśnie na kopalni pan Erwin stracił palec u lewej dłoni.
- Zawsze mówię, że ten palec jest u św. Barbary, że sobie go wzięła – żartował w ostatnim wywiadzie, którego udzielał nam na początku grudnia.
Był wielkim malarzem i niezwykłym człowiekiem. Ogromnie utalentowanym, a przy tym bardzo skromnym
Erwin Sówka był nie tylko wielkim malarzem, ale i niezwykłym człowiekiem. Ogromnie utalentowanym, a przy tym bardzo skromnym, z poczuciem humoru i dystansem do siebie. Choć jego obrazy pokazywano w galeriach na całym świecie, malował w niewielkim pokoju na ostatnim piętrze bloku w Zawodziu. Tu była jego pracowania, do której czasem mieliśmy zaszczyt zajrzeć.
Sztalugi zawsze stały w tym samym miejscu - przy oknie, obok nieduża kanapa, wokół obrazy. Do pokoju wchodziło się przez salon, a z salonu wychodziło na balkon. Z balkonu widok typowo polski: osiedle bloków z wielkiej płyty. Dla Mistrza jednak inspirujący.
- Lubił ludzi, którzy czuli i rozumieli jego poczucie humoru, jego styl żartu i to, jak zwracał się do drugiego człowieka. Mieliśmy fajną nić porozumienia, bo oboje pasjonowaliśmy się Śląskiem. On w obrazie, ja w fotografii, ale łączyła nas pasja Śląska i przekładania Śląska na obraz. Rozmawialiśmy o tym wiele razy – wspomina Arkadiusz Gola, fotoreporter Dziennika Zachodniego, który ostatni raz fotografował Erwina Sówkę na początku grudnia. - Czuł się dobrze, tak dobrze, jak może czuć się człowiek w jego wieku. Cały czas malował, pokazywał swoje najnowsze obrazy – dodaje Arek.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?