MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Zasypany w "bazie"

Maria Klimczyk
Sierżant sztabowy Jacek Sołtysik pokazuje miejsce, gdzie przysypało Pawła. - To tragedia, znałem tego chłopca - mówi.
Sierżant sztabowy Jacek Sołtysik pokazuje miejsce, gdzie przysypało Pawła. - To tragedia, znałem tego chłopca - mówi.
Tragedia w Bytomiu. Dwunastoletni Paweł N. udusił się w sobotę pod zwałami ziemi. W lasku w rejonie ulicy Modrzewskiego z dwoma młodszymi kolegami przygotowywał miejsce pod "klub". Miał to być teren ich przyszłych zabaw.

Tragedia w Bytomiu. Dwunastoletni Paweł N. udusił się w sobotę pod zwałami ziemi. W lasku w rejonie ulicy Modrzewskiego z dwoma młodszymi kolegami przygotowywał miejsce pod "klub". Miał to być teren ich przyszłych zabaw. Chłopcy zrobili ogromny wykop. Gdy doszło do tragedii miał już prawie trzy metry długości i 80 centymetrów głębokości. Kopać zaczęli w miniony piątek.

Plastikowymi łopatkami wybierali ziemię. Szło im doskonale, bo mokra od deszczu miękka gleba, poddawała się bardzo łatwo. Paweł kopał, a jego młodsi o dwa lata koledzy, Daniel A. i Patryk L., wyrzucali ziemię na zewnątrz. Nikt z dorosłych ich nie ostrzegł, że ziemia może się osunąć.

Do tragedii doszło około 12.30. Paweł był w środku, gdy budowla się zawaliła. Daniel miał dużo szczęścia. Przysypało mu tylko nogi. Sam zdołał się wydostać z pułapki i pobiegł po pomoc. Natomiast trzeci z chłopaków, Patryk niczego nie widział. Godzinę wcześniej poszedł do domu na obiad.

- Szedłem ulicą, patrzę a tu Daniel idzie zapłakany. Zapytałem co się stało, a on, że Pawła w dole zasypało. Mówię mu, to chodź do jego mamy. I poszliśmy - opowiada kolejny dwunastolatek, Marcin N. - Powiedziałem jego mamie, że Paweł kopał bazę i go przycisnęło.

Kobieta wraz ze swoim przyjacielem wybiegli z domu. Marcin udał się za nimi. Gdy odkopywano Pawła, wybiegł na Modrzewskiego. - Poleciałem na ulicę, żeby zatrzymać jakieś auto, żeby pogotowie wezwali - opowiada chłopak.

Pogotowie przyjechało o godz. 13.15. Paweł nie żył. Nie miał żadnych szans.

Ulica Modrzewskiego w Bytomiu Szombierkach. Po lewej stronie stadion, po prawej lasy. Wyrosły tam, gdzie kiedyś były hałdy. Pełno tu ogromnych kotlin. Ta, gdzie w sobotę doszło do tragedii, jest szczególnie urokliwa. Głęboka z mniejszymi i większymi pagórkami. Pełno krzaków i drzew. Na powierzchnię jest ze sto metrów. Zimą dzieciaki zjeżdżają tu na sankach. A latem kopią w pagórkach dziury i zakładają bazy. Taka baza może też być założona na drzewie. Potem dzieciaki organizują tam kluby.

- Wszyscy na osiedlu wiedzą, że dzieciaki tu kopią. A konkretnie tych trzech. Paweł, Daniel i Patryk. Czasem Wojtek się do tego włączał - mówi starszy mężczyzna, robiący porządki w garażu. Wie o wypadku. - Czy Daniel żyje? Nie? Co za tragedia, ale to tak musiało się skończyć.

Sobota, godzina 14.45. Leje jak z cebra. Ulica Fitelberga. Ani żywego ducha. Poza szczupłym, ruchliwym chłopaczkiem. Kręci się i chce coś powiedzieć. To Patryk. Jeden z trójki chłopców, zakładających bazy. Wie, że Pawła zasypało. Nie wie, że nie żyje.

- Szukaliśmy sobie miejsca, gdzie można by sobie urządzić klub. Chcieliśmy się tam bawić. Paweł w piątek znalazł tę dziurę. Była mała, no to przynieśliśmy młotek i łopatki, i kopaliśmy. Ja, Paweł oraz Daniel. Na osiedlu można się bawić gdzie indziej. Ale my zawsze kluby robimy. Na drzewach i w ziemi. Siadamy tam sobie i gadamy. Gramy w karty, bawimy się autami. Fajnie jest. Ale wczoraj Paweł się tam zakopał. I już nie jest fajnie. Już nie będziemy robić klubów - mówi przejęty Przemek. Ale zaraz dodaje: - Co najwyżej gdzieś na drzewach.

Idziemy do bazy. Po drodze spotykamy drobnego blondynka. To Marcin. Przyznaje, że też zakładał bazę. Ale na ziemi. To on powiadomił matkę Pawła i jej przyjaciela o wypadku. On też zatrzymał na ulicy samochód. Chyba jest w szoku. Z Pawłem znali się parę lat. Przyjaźnili się. - To był dobry chłopak. Ale lubił te bazy robić, jak nic innego - kręci głową Marcin.
Dwóch mężczyzn stoi nad kotliną. Sto metrów niżej policja i nosze przykryte czarną folią. To Paweł.

- Brak mi słów. Każdy na osiedlu wiedział, co tu jest grane. Ale nikt się tym nie interesował. A przecież dziecko, jak wychodzi z domu, to chyba rodzicowi mówi, gdzie i po co - zastanawia się Tadeusz Topór, mieszkaniec jednego z bloków. - Można by tu coś urządzić, ale kto się tym zapadliskiem zainteresuje?

Przed szesnastą przyjechał karawan.

Ulica Fitelberga 3. W tym bloku mieszkają rodzice Pawła i Daniela. Drzwi w drzwi. Daniel jest w domu. Przerażony. Rodzice też. - Szkoda chłopaka - mówi matka Daniela. - Ale Paweł zawsze miał takie pomysły, dlatego nie pozwalaliśmy synowi się z nim bawić. Ale uciekł i kopał te bazy. Dziś też tak było.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja z Kenii kontra gangi terroryzujące Haiti

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Zasypany w "bazie" - Katowice Nasze Miasto

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto