- Złodzieje! - takim okrzykiem tłum 700 związkowców zaczął wczorajszą pikietę przed siedzibą Nadwiślańskiej Spółki Węglowej w Tychach. To już druga akcja związkowców domagających się dymisji prezesa spółki. - Nie damy się. Oszczędź pan górników, oszczędź wstydu - krzyczał Waldemar Bartz, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Dołowych.
Pikietujących otaczał policyjny kordon. Związkowcy na widok policjantów odpalili petardy i świece dymne. Zarząd spółki zabarykadował się w budynku. Drzwi pilnował sznur policjantów. Zebrani związkowcy nie dali za wygraną.
Chcieli wejść do budynku i wręczyć zarządowi petycję z postulatami. Z tłumu odpalano następne petardy. ? Jestem zmuszony użyć siły, istnieje realne zagrożenie życia ? ostrzegał podinsp. Krzysztof Hajor, zastępca komendanta miejskiego policji w Tychach.
- Policyjną pałką nic nie załatwicie. Ten zarząd musi ustąpić, to prowokacja - mówił wyprowadzany przez policję Waldemar Bartz, szef Związku Zawodowego Pracowników Dołowych.
- Chcemy wejść jako delegacja związkowa - przekonywał Bartz. Rozjuszeni górnicy nie reagowali na apele policji i straży miejskiej.
W stronę policjantów poszły pomidory i jajka. W końcu udało się opanować sytuację. Ustalono, że petycję wręczy delegacja związkowa. Otwarto drzwi...
- Chodźcie tam, chodźcie tam - Waldemar Bartz wymachiwał ręką do ludzi. Zachęcony tłum ruszył do środka. Policja wkroczyła do akcji.
- Prosiłem dowódcę, by nie użyli siły - wtrąca Ryszard Drabek, szef ,Solidarności" w NSW. - Na tyle był rozsądny, że ustąpił. Dostaliśmy informacje dzień wcześniej, że policjanci mają nas rozwalić i dojdzie do jatki, jeśli wtargniemy do zarządu spółki. Ściągnięto trzy plutony policji z województwa śląskiego oraz posiłki z Małopolski. Na moje oko 180 policjantów oraz 20 ochroniarzy z zarządu spółki. Nie chciałem rozlewu krwi. Policja delikatnie tarczami wypychała nas za drzwi - opowiadał Drabek.
Potem był strajk
Związkowcy przenieśli swój protest do kopalń, gdzie zorganizowali masówki i ogłosili dwugodzinny strajk, który rozpoczął się w samo południe.
- Strajk nie sparaliżował pracy kopalni, bo była to pora zjazdu kolejnej zmiany górników - tłumaczył Zdzisław Filip z działu informacji NSW.
Czy zarząd wyciągnie konsekwencje wobec strajkujących?
- Nie mamy w tej sprawie stanowiska - odparł dyplomatycznie.
Związkowe postulaty
Według protestujących zarząd NSW łamie prawo pracy, działa na niekorzyść spółki. Pracownicy otrzymują wynagrodzenia z opóźnieniem, np. trzydniowym. Spółka przynosi straty, zarząd bierze kredyty na wypłaty, nie odprowadza składek do PZU oraz na fundusz socjalny i działalność organizacji związkowych. Działacze wszystkich central związkowych od dłuższego czasu domagają się dymisji zarządu. Pisali w tej sprawie do premiera, prezydenta RP oraz ministra gospodarki Jacka Piechoty.
- Nie jesteśmy odosobnieni, podobna sytuacja jak w naszej spółce jest w całym górnictwie - mówi Lech Wizner, prezes NSW. - Wierzę w mądrość i dojrzałość załogi - dodał.
W najbliższy piątek odbędzie się spotkanie związkowców z zarządem, który przedstawi program ratowania spółki.
Obecnie w skład NSW wchodzi 5 kopalń, w których pracuje 22 tys. osób. - W przyszłym roku górnicy nie skorzystają z odpraw. Będą masowe zwolnienia - przewidują związkowcy.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?