Wulgarne telefony, blokowanie numeru alarmowego i fałszywe wezwania to ostatnio zmora pracowników piekarskiego pogotowia ratunkowego. Nie tylko utrudnia im to pracę, ale stwarza zagrożenie, że nie zdążą z pomocą na czas tym, którzy jej naprawdę potrzebują.
Problem fałszywych wezwań pogotowia miało rozwiązać wprowadzenie systemu umożliwiającego nagrywanie wszystkich rozmów z dyspozytorem i identyfikację numeru dzwoniącego.
W katowickiej stacji Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego odniosło to oczekiwany skutek. - Kiedyś zdarzały się przypadki, że wzywano nas do nieprawdziwych zdarzeń - opowiada Barbara Okońska, pracownik WPR-u. - Obecnie takie głupie żarty są sporadyczne. Żartownisie zrozumieli, że przestali być anonimowi i za swoje wygłupy może spotkać ich kara.
Tej nie boją się najwidoczniej mieszkańcy Piekar Śląskich. Tylko tak wytłumaczyć można znaczący wzrost fałszywych wezwań miejscowego pogotowia. W czerwcu, aż 21 razy jeździło do przypadków, które okazywały się wytworem czyjejś wyobraźni. To ponad trzy razy więcej niż zazwyczaj. W wakacje jest jeszcze gorzej.
- Dzieci mają teraz dużo wolnego czasu. Nie wiedzą, co z nim zrobić, więc dzwonią do nas - stwierdza Zbigniew Klocek, dyspozytor pogotowia ratunkowego w Piekarach Śląskich.
Przyznaje, że coraz trudniej jest mu wychwycić, czy przypadek, do którego wzywane jest pogotowie, jest fałszywy. - Kiedyś można było to dość łatwo odkryć. Teraz opisy nieprawdziwych zdarzeń są bardzo realistyczne. Wzywający dokładnie wskazują nie tylko miejsce wypadku, ale i urazy fałszywej ofiary - opowiada Klocek.
Jeżdżąc do nieprawdziwych zgłoszeń w minionym miesiącu karetki piekarskiego pogotowia pokonały na daremno blisko 200 kilometrów. To dodatkowy koszt, ale także poważne zagrożenie dla mieszkańców. - Niepotrzebnie angażuje się karetkę, której ktoś może w tym samym momencie naprawdę potrzebować - mówi Iwona Nowak-Szpyra, pielęgniarka koordynująca pogotowia w Piekarach Śląskich
Gdy jego wszystkie zespoły ratownicze są zajęte, wzywany jest ambulans z Tarnowskich Gór lub Bytomia. - Opóźnia to czas dojazdu do pacjenta nawet o pół godziny. W rezultacie może on umrzeć nim nadejdzie pomoc - stwierdza Nowak-Szpyra.
O pomoc w rozwiązaniu problemu zwrócono się do policji. Ta okazała się skuteczna w przypadku telefonów z obelgami, które także często odbierać muszą dyspozytorzy pogotowia. - Mieliśmy pana, który w ciągu dwóch godzin dzwonił do nas ze 40 razy - opowiada Iwona Nowak-Szpyra. - Wyzywał dyspozytorkę i czynił jej seksualne propozycje. Po interwencji policji przestał nas męczyć.
Przestraszyła go kara pieniężna, jaka groziła mu za wulgarne telefony. - Byłaby to grzywna do 5 tysięcy złotych. Tyle samo mogą zapłacić sprawcy fałszywych alarmów - wyjaśnia Piotr Budzyń, rzecznik piekarskiej policji.
Walka z nimi jest trudniejsza, bo często dowcipnisie dzwonią z telefonów na kartę, które trudno namierzyć. Nie jest to jednak niemożliwe. - Udało się nam już zatrzymać dwóch sprawców fałszywych wezwań - stwierdza Budzyń. - Poniosą konsekwencje swoich czynów. Takie głupie żarty mogą być tragiczne w skutkach, dlatego nie będziemy im pobłażać.
Kraków - wymiana schodów ruchomych na dworcu głównym
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?