Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wykapany tatuś

TOMASZ KUCZYŃSKI
Kacper Morawiecki (z lewej) i Jakub Wardach mają po 16 lat i znane sportowe nazwiska. / ARKADIUSZ ŁAWRYWIANIEC
Kacper Morawiecki (z lewej) i Jakub Wardach mają po 16 lat i znane sportowe nazwiska. / ARKADIUSZ ŁAWRYWIANIEC
Wardach i Morawiecki w jednej drużynie?! Nie, to niemożliwe. Przecież ten pierwszy grał w kosza, a drugi w hokeja! - tak zareagował znajomy kibic, pamiętający występy Henryka Wardacha i Krzysztofa Morawieckiego.

Wardach i Morawiecki w jednej drużynie?! Nie, to niemożliwe. Przecież ten pierwszy grał w kosza, a drugi w hokeja! - tak zareagował znajomy kibic, pamiętający występy Henryka Wardacha i Krzysztofa Morawieckiego. Dziś jednak tradycje kontynuują synowie obu znanych zawodników. Jakub Wardach i Kacper Morawiecki mają po 16 lat i wspólnie uczą się w koszykarskiej klasie sportowej w katowickim Liceum im. Mickiewicza.

- Dlaczego nie gram w hokeja tak jak tata? Bo wolę koszykówkę - mówi Kacper, syn byłego reprezentanta Polski i wychowanka Zagłębia Sosnowiec. - Umiem jeździć na łyżwach, ale wybrałem grę w kosza. Tata nie miał nic przeciw temu, choć powiedział, że i tak nie urosnę do dwóch metrów. Mam 192 centymetry wzrostu. Zostało mi tylko osiem, aby tata nie miał racji.

- Powiedziałem tak w żartach - broni się Krzysztof Morawiecki. - Najważniejsze, że mój syn uprawia sport i nadal nasze nazwisko będzie kojarzone z tą dziedziną. Mój brat Jarek i ja wybraliśmy hokej, Kacper woli kosza. To jego wybór, choć potrafi dobrze jeździć na łyżwach. Chyba w koszykówce czeka go lepsza przyszłość. Hokej jest bardzo drogim sportem, wiadomo, jakie kłopoty mają kluby w Polsce. Pomagam synowi w tym co robi. Oprócz grania w klasie liceum Mickiewicza, ma też treningi w Zagłębiu. Są późnym wieczorem, więc zawożę syna na halę i odwożę do domu.

Patrząc na młodego Wardacha, ciśnie się na usta powiedzenie: ,wykapany tatuś". Jakub informuje, że ma 195 centymetrów: - Mając takiego tatę, trudno było nie zacząć grać w kosza. Jeździłem z nim na treningi, oglądałem mecze. Ludzie kojarzą to nazwisko i często pytają, czy jestem synem Henryka.

Jakub, oprócz zajęć w szkole sportowej, ma też treningi w AZS Katowice. Ojciec, znany z gry w Zagłębiu Sosnowiec, Bobrach Bytom i Pogoni Ruda Śląska, niechętnie mówi, dlaczego syn nie trenuje najbliżej domu, czyli w Sosnowcu: - W tym przypadku znane nazwisko wcale mu nie pomaga. Z Zagłębiem rozstałem się w niezbyt miłych okolicznościach, dlatego lepiej dla Jakuba, żeby tam nie grał. Czy syn nie miał innego wyjścia i musiał zostać koszykarzem? Nie! Nic na siłę. To był jego wybór, zresztą mając 197 centymetrów (wersja taty!), ma predyspozycje do tej gry. W jego wieku ja już grałem, a on się dopiero uczy koszykówki. Wiem, że Jakub jest bardzo stremowany, gdy oglądam jak gra, natomiast ja cieszę się, że uprawia sport i na razie nie myślę, czy ,odlew" będzie lepszy od oryginalnej formy.

O tym, że warto pójść w ślady ojca, świadczy dotychczasowa kariera Marcina Bębna. 22-letni bramkarz świetnie radzi sobie między słupkami bramki Odry Wodzisław. Jego poczynania obserwuje z ławki rezerwowych drugi trener wodzisławian - Marek Bęben, który znany jest z gry w Zagłębiu Sosnowiec, Górniku Zabrze i Odrze Wodzisław.

- Chyba każdy chłopiec, którego tata jest piłkarzem, chce również kopać piłkę - ocenia Bęben junior. - Tak też było ze mną. Jako trampkarz byłem w CKS Czeladź prawym obrońcą. W naszym domu zawsze jednak było pełno rękawic bramkarskich mego ojca. Często je pożyczałem i tak coraz częściej, grając na podwórku stawałem na bramce. Wtedy zawsze jak najszybciej starałem się odrobić lekcje, aby móc zagrać w piłkę. Ojciec zabierał mnie na treningi i swoje mecze. Chciałem być taki jak on. W czasie spotkań, po interwencjach wzrok sam wędruje w jego stronę, aby zobaczyć jak reaguje. Zresztą zawsze obecność taty na moich meczach bardzo mnie mobilizowała. Muszę jednak przyznać, że ostatnio dużą uwagę przywiązuję do obecności na trybunach mojej żony Gabrieli. Mamy nawet system znaków, którymi porozumiewamy się w czasie meczu. Oceny taty i żony są dla mnie bardzo ważne.

- Bramkarz powinien koncentrować się na grze, a nie na patrzeniu na trybuny lub ławkę rezerwowych - mówi żartem Marek Bęben. - Rzeczywiście, gdy Marcin miał wolne zabierałem go na treningi. Stał za bramką i podawał piłki. Ubierał też moją bluzę bramkarską i rękawiczki, paradując po osiedlu. Uważam, że młody zawodnik z kojarzonym przez kibiców nazwiskiem ma nawet trudniej. Ludzie myślą, że gra w jakimś klubie, bo pomógł mu w tym tatuś. Z drugiej strony wymaga się od niego więcej, bo nazywa się Bęben. Marcin musiał swoją pracą wywalczyć swą obecną pozycję. Bardzo się cieszę, że swymi występami udowadnia, iż jest dobrym bramkarzem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto