Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wpuszczeni w komin

Izabela Kacprzak
Barbara Kleszcz ,wyrwała" Ludydze kominek po długich perturbacjach. - Pół roku jeździliśmy za właścicielem - mówi.
Barbara Kleszcz ,wyrwała" Ludydze kominek po długich perturbacjach. - Pół roku jeździliśmy za właścicielem - mówi.
Właściciel Markopolu podpisuje umowę, bierze pieniądze i... znika - skarżą się klienci. Firma robi kominki, schody i parapety. O Markopolu słyszeli wszyscy - policja, urząd skarbowy, sąd rejonowy, miejski rzecznik ...

Właściciel Markopolu podpisuje umowę, bierze pieniądze i... znika - skarżą się klienci. Firma robi kominki, schody i parapety. O Markopolu słyszeli wszyscy - policja, urząd skarbowy, sąd rejonowy, miejski rzecznik konsumenta. Mamy kilkadziesiąt sygnałów w tej sprawie - mówi nadkom. Roman Rabsztyn.

O firmie Markopol z Kozłowej Góry w Piekarach Śląskich słyszeli wszyscy - policja, urząd skarbowy, sąd rejonowy, miejski rzecznik konsumenta. Jej właściciel podpisuje umowę, bierze pieniądze i... znika. Przesuwa terminy, nie odbiera telefonów - skarżą się klienci. - Święty nie jestem, ale w długi wpędził mnie Józef Jędruch (były szef "Colloseum" - przyp. aut.) - tłumaczy. - 200 tys. zł mam przez niego w plecy i do teraz nie mogę stanąć na nogi.

Ludzie mu nie wierzą

Andrzej Ludyga oficjalnie nie ma nic. Dlatego klienci, mimo prawomocnych wyroków sądowych, nie mogą odzyskać pieniędzy. Dwóch czeka na blisko 15 tys. zł. - Majątek mam: dom, samochody, ale na wszystkim siedzi urząd skarbowy i ZUS - wzdycha Ludyga. Twierdzi, że ma 100-150 tys. zł długu. Ma mercedesa, volkswagena. - Ten człowiek jest nieuczciwy - mówią ci, co go znają.

Poszkodowani przez Ludygę zgłaszają się na policję albo do Aleksandry Gajdy, miejskiego rzecznika praw konsumenta w Piekarach Śląskich. Ci, którzy dali pieniądze i nigdy kominka nie widzieli na oczy, i ci, którzy po miesiącach czekania go mają, ale są niezadowoleni. Umawiali się inaczej.

- Jak słyszę Markopol, to już nie muszę słuchać tej historii - wzdycha rzeczniczka. Spraw, które dotyczą tej firmy, ma kilkanaście. - Mam nawet dwa wygrane wyroki sądowe przeciw firmie i nic. Komornik nie ma z czego zlicytować majątku.

Markopol prowadzi szerokie interesy. Pokrzywdzonych denerwuje, że Ludyga nadal reklamuje się w gazetach, wielka reklama firmy stoi przy drodze do Piekar. Ostatnio firma reklamowała się w specjalnie wydanym kalendarzu.

Wyglądało wiarygodnie

Marek J. (znana postać w Piekarach - chce pozostać anonimowy) znalazł firmę Markopol na targach budownictwa. Wyglądała wiarygodnie, miała elegancki folder. Jest rozgoryczony. - Nie mam ani pieniędzy, ani kominka - utyskuje. Kominek za 6,5 tys. zł, które wpłacił Ludydze zaraz po podpisaniu umowy dwa lata temu, miał mieć montowany w domu, w lipcu ubiegłego roku. - Przyjechali, założyli instalację, jakieś rury i tyle ich widziałem. Po kilku miesiącach i po wielu utarczkach telefonicznych, poszedłem na policję. Chcę albo pieniądze, albo kominek - mówi Marek J.

Transakcje Markopolu sprawdza pion ds. walki z przestępczością gospodarczą policji w Piekarach.

- Sprawa jest jasna: dwie strony zawierają umowę cywilnoprawną. Jeśli jedna ze stron nie wywiązuje się z niej, ma prawo domagać się sprawiedliwości w sądzie. Po analizie materiału prawdopodobnie skonsultujemy się z prokuraturą, czy nie zbadać sprawy pod kątem oszustwa - stwierdza nadkom. Roman Rabsztyn. - Otrzymaliśmy co najmniej kilkadziesiąt sygnałów w tej sprawie - dodaje.

Barbara Kleszcz "wyrwała" Ludydze kominek po - jak mówi - długich perturbacjach. - Pół roku jeździliśmy za właścicielem. Co dwa dni byliśmy z mężem w Markopolu. Nie dało się z nim ani prośbą, ani groźbą. Był nieprzyjemny, okłamywał nas, przeganiał - wspomina.

Kleszczom zależało na czasie. Zapłacili 8 tys. zł, a faktury dostali na... 5 tys. zł. - Pan Ludyga powiedział, że to promocja, a to jakaś paranoja - skarży się Barbara Kleszcz. Kobieta nie ma złudzeń: - Gdybyśmy tak się nie zawzięli, to byśmy nigdy tego kominka na oczy nie widzieli - podsumowuje.

Zwalanie na Jędrucha
Andrzej Ludyga przyznaje że "święty nie jest, bo kilka ewidentnych błędów z jego strony było". - Nikomu nic nie ukradłem. Moją winą jest to, że znałem Jędrucha. Kładłem mu marmury, kominki robiłem w Świerklańcu i Ustroniu. To miał być interes życia, a wyszło jak wyszło - opowiada.
Ludyga opowiada, jakie to ma problemy przez Jędrucha. A to, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego robiła mu nalot, a to, że każdy jeden papierek sprawdzały mu policja, prokurator, urząd skarbowy...

Z opowieści właściciela firmy wynika, że doświadczają go wszystkie możliwe plagi. W grudniu i styczniu został okradziony. Z biura zniknęły telefony, faksy, zniszczono wystawę kominków. - Kolejne 40 tys. zł poszło - załamuje ręce właściciel Markopolu.

Najwyraźniej Ludyga z własnych kłopotów chce wyjść kosztem innych. Bierze kolejne zlecenia, choć nie wywiązał się z tych już zawartych, które sięgają 2001-2003 r. On sam przekonuje, że zalega z robotami tylko 10 osobom. Obiecuje: - Za rok, dwa, trzy lata, przy dobrych zleceniach wyjdę na prostą.

Barbara Kleszcz ma swoje zdanie na ten temat: - Ja już temu człowiekowi nie wierzę - mówi.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto