Po tekście skontaktowali się z nami więźniowie, którzy na początku stycznia zostali przeniesieni z Opola. Okazało się, że odsiadują wyroki m.in. w Kędzierzynie-Koźlu.
- Myjemy się i pierzemy ubrania w zimnej wodzie. Po celach biegają karaluchy. Nie oczekuję luksusów, ale takie warunki urągają godności człowieka - mówi jeden z osadzonych. - Do zakładu otwartego trafiają ludzie, którzy jedną nogą są właściwie na wolności, a tu mamy warunki jak w areszcie śledczym.
- Możemy korzystać z łaźni dwa razy w tygodniu przez 6 minut. W Opolu kąpaliśmy się trzy razy w tygodniu i nikt nam czasu nie liczył - wtóruje mu inny osadzony. - W Opolu cele nie były zamykane, bo to jednak zakład otwarty. Tu siedzimy pod kluczem i nikt nam nie powiedział, dlaczego jesteśmy dodatkowo karani takim traktowaniem.
Służba więzienna twierdzi, że w Oddziale Zewnętrznym w Kędzierzynie-Koźlu jest ciepła woda.
Nikt ze skazanych w ostatnim czasie nie zgłosił problemu insektów. Każdorazowo, gdy zdarza się taka sytuacja, wzywana jest specjalistyczna firma, która dokonuje dezynsekcji - informuje kpt. Katarzyna Idziorek, rzecznik prasowy Dyrektora Okręgowego Służby Więziennej w Opolu.
Po tym, gdy zaczęliśmy pytać o warunki w oddziale, w redakcji rozdzwoniły się telefony od osadzonych.
- Zaczęło się typowanie kapusiów, którzy poskarżyli się gazecie. Dostaliśmy jasny sygnał, że jeśli będziemy fikać, to nas przeniosą do zakładu zamkniętego. Jeśli ktoś chce, pretekst zawsze się znajdzie - mówi jeden z więźniów.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?