Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W pułapce (bez)nadziei

HENRYKA WACH-MALICKA
Ten duet to uosobienie niemożliwości porozumienia się dwojga ludzi. Doświadczonemu Grzegorzowi Przybyłowi, grającemu Franza Kafkę, partneruje w "Pułapce" Agnieszka Śnieżyńska, studentka krakowskiej PWST. Ta rola to jej dyplom, o którego ocenę jesteśmy absolutnie spokojni! Fot. TOMASZ ZAKRZEWSKI
Ten duet to uosobienie niemożliwości porozumienia się dwojga ludzi. Doświadczonemu Grzegorzowi Przybyłowi, grającemu Franza Kafkę, partneruje w "Pułapce" Agnieszka Śnieżyńska, studentka krakowskiej PWST. Ta rola to jej dyplom, o którego ocenę jesteśmy absolutnie spokojni! Fot. TOMASZ ZAKRZEWSKI
Dekoracja to tylko kilka symbolicznych sprzętów, dzięki czemu scena wydaje się większa niż jest w rzeczywistości. W tej pustce opowiedziana zostanie historia jednego z najbardziej fascynujących artystów XX wieku.

Dekoracja to tylko kilka symbolicznych sprzętów, dzięki czemu scena wydaje się większa niż jest w rzeczywistości. W tej pustce opowiedziana zostanie historia jednego z najbardziej fascynujących artystów XX wieku.

Franz Kafka to nie tylko wielki pisarz, ale i niepokojąca osobowość; tak samo interesująca czytelników, jak książki, które napisał. Tadeusz Różewicz nie ukrywa, że bliskie jest mu zmaganie się Kafki z kompleksami i lękami twórczymi.
Pewnie bliskie jest każdemu, kto dotyka pogranicza rzeczywistości i metafizyki, ale artyści doznają tych emocji znacznie częściej niż zwykli śmiertelnicy. "Pułapka" jest ostatnim opublikowanym dramatem autora "Kartoteki", rzadko jednak grywanym, bo Różewicz nie zawsze zgadza się na inscenizację tej - bodaj najbardziej osobistej - sztuki. Nie miał zastrzeżeń do Krzysztofa Babickiego, który "Pułapkę" wyreżyserował na Dużej Scenie Teatru Śląskiego.
Autora nie było na premierze, bo prawie nigdy premier nie ogląda, zjawia się jednak nieoczekiwanie na którymś z kolejnych spektakli...

Krzysztof Babicki, zgodnie z literą dramatu, nie odtwarza biografii Kafki, ale przez jego postać ukazuje dramat człowieka zapętlonego w czasie, przestrzeni, a nade wszystko ułomnego w relacjach z samym sobą i z otoczeniem. Na scenie nie odbywa się jednak żadne misterium na siłę, nie płyną z niej patetyczne słowa i nie ma sztuczności, częstej przy zamiarze nadania sztuce uniwersalnego znaczenia. Spektakl Babickiego ma po prostu kilka warstw, tak jak piętrowo zbudowana jest scenografia Marka Brauna, zaś uogólnienia biorą początek z dosłowności zdarzeń (prawdziwych lub prawdopodobnych). Realnym obrazom z życia pisarza naddane zostają sceny wspomnień i wizji, rozgrywane ponad głowami bohaterów. Franz tu i teraz jest neurotykiem, krzywdzącym bliskich, także świadomie. Nosicielem manii wielkości pomieszanej z kompleksem strachu i małej wartości. Nie rozumie tych, którzy patrzą na życie logicznie i praktycznie. Dusi się w atmosferze mieszczańskich marzeń swoich kobiet, nie znajduje porozumienia z ojcem, przyjaciółmi i wydawcami. Rzecz jednak nie w tym, że mówią różnymi językami, lecz w tym, że Franz - tak gra go Grzegorz Przybył - nie umie i nie chce(!) wyartykułować swoich potrzeb i odmiennych poglądów.
Miota się i rani, bo to pierwsza pułapka, w jaką wpada. A jest ich wiele - mroczna siła pożądania, która pcha go do seksu, a jednocześnie brzydzi. Potrzeba sławy i uznania, obwarowana panicznym lękiem przed ośmieszeniem, wreszcie duszący potrzask intuicji. To ona sprawia, że pisarz przeczuwa zagładę swojego narodu, którą przyniesie wojna, a której przecież nie dożyje. Reżyser oddziela świat przeżyć Kafki od świata jego przeczuć i obsesji tylko zmianą nastroju i zachowania postaci oraz świetną muzyką Marka Kuczyńskiego. Czyni to jednak konsekwentnie i z żelazną dyscypliną, więc spektakl nieustannie faluje między konkretem a niedopowiedzeniem.

Jest to też przedstawienie piękne teatralnie; w dosłownym znaczeniu - doskonale skomponowane obrazy i plany, zmienność rytmu, wyraziste postacie, przechodzące przekonujące metamorfozy w ciągu kilkudziesięciu minut. Jak Ojciec, którego Adam Baumann prowadzi od oschłej arogancji, do przejmującej bezbronności, gdy świat starego człowieka rozpada się na kawałki. Jak Greta, w interpretacji Anny Kadulskiej, której duma i niezależność przegrywają w starciu z samotnym, trudnym macierzyństwem kalekiego dziecka. Jak Maks grany przez Andrzeja Warcabę, który motając własne interesy wokół twórczości Kafki, tak naprawdę jest jednym z nielicznych, którzy doceniają oryginalność pisarza. Niewidzialna szyba, oddzielająca Franza od otoczenia, nie tłucze się ani razu. Bo - jak sugeruje katowicka inscenizacja - bywają pułapki, z których nie ma wyjścia.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: W pułapce (bez)nadziei - Katowice Nasze Miasto

Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto