Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W krainie ludożerców, czyli sam na sam z Papuasami

(han)
Ks. Wargacki i Papuasi, wśród których spędził 10 lat.
Ks. Wargacki i Papuasi, wśród których spędził 10 lat.
Już jako mały chłopiec czułem w sobie taką wewnętrzną potrzebę i pragnienie, aby służyć ludziom. Głęboko w pamięci zapały mi opowieści misjonarzy, którzy przyjechali kiedyś z wizytą do szkoły.

Już jako mały chłopiec czułem w sobie taką wewnętrzną potrzebę i pragnienie, aby służyć ludziom. Głęboko w pamięci zapały mi opowieści misjonarzy, którzy przyjechali kiedyś z wizytą do szkoły. Wtedy zapragnąłem też prowadzić działalność misyjną – mówi ks. Stanisław Wargacki, katowicki misjonarz z Zakonu Księży Werbistów. Ks. Stanisław Wargacki swoje posłannictwo rozpoczynał w Stanach Zjednoczonych, a 10 lat spędził w Papui Nowej Gwinei.

– To było dla mnie wspaniałe doświadczenie. Ludzie często postrzegają ludy tubylcze jako prymitywne i ubogie. Przyrównać to można do pustych naczyń, które ludzie chcą na siłę napełnić. To wielki błąd! Bogactwo to przecież nie zasoby materialne i wykształcenie. Papuasi mają bogactwo duchowe. Ja obcując z nimi czułem się także ubogacony. To główna wartość, jaką niesie misja – mówi.

Popularnie Nowa Gwinea uważana jest za kraj ludożerców. Misjonarz Wargacki twierdzi, że to mylne wyobrażenie. – To prawda, że tamtejsi ludzie zjadają się wzajemnie, ale nie dlatego, że są głodni. To ma związek z ich wierzeniami i służy celom rytualnym. Zjadają drugą osobę, by posiąść jej mana, która oznacza moc danego człowieka. Jeżeli jest to siłacz, czy mędrzec, wierzą, że w ten sposób zyskają właśnie jego siłę czy mądrość. – wyjaśnia misjonarz. W jednym z plemion Fore, z którym ks. Wargacki spędził najwięcej czasu panuje tzw. kanibalizm endogenny – ludzie zjadają zmarłych, dlatego, że bardzo ich kochali. Według domysłów księdza nasi przodkowie także zjadali się z miłość, czego dowodem mogą być stwierdzenia zakochanych: tak cię kocham, że mam ochotę cię zjeść. Pierwsze zderzenie z inną niż europejska cywilizacją było dla misjonarza szokujące. Na powitanie Papuasi przygotowali ucztę, na której podano grillowanego nietoperza i korzenne piwo. – Nietoperz nie był smaczny, czułem smak spalenizny, zwęglonego mięsa, a gdy poznałem sposób warzenia piwa, przeszła mi na nie ochota. Piwo robi się z korzenia rośliny kava, która jest u Papuasów popularną używką. Kobiety przeżuwają kavę i wypluwają ją do naczynia, do którego potem wlewana jest woda z orzecha kokosowego. Zmieszane składniki fermentują, dając piwny napój – mówi ks. Wargacki.

To, co urzekło go w Papui, to niesamowita przyroda: soczysta zieleń roślin, gorący, wilgotny klimat robi wrażenie. Podróżując po wyspie, misjonarz jeździł konno. Widok białego człowieka na koniu, zwierzęciu nieznanym tubylcom, wywołał wielki popłoch. Ludzie myśleli, że koń i człowiek to jedno ciało. Stąd wzięła się powtarzana potem często zagadka: co to jest za zwierzę, które ma 6 nóg, ale do chodzenia używa tylko czterech, a dwie pozostałe odpoczywają? To misjonarz na koniu. Papuasi są bardzo religijni i rodzinni. Wierzą w Wielkiego Ducha, którego uznają za istotę najwyższą. Misjonarz naucza ich, że ten Duch miał syna, ale nie ingeruje w religię, używając nazewnictwa i symboli Papuasów. Wiele tradycyjnych rytuałów chrześcijańskich, czerpie z tamtej religii.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto