Paweł Poncyljusz, minister od górnictwa, niespodziewanie odrzucił poprawki związkowców do górniczej strategii na lata 2007-2015.
Nieoczekiwane zerwanie przez Pawła Poncyljusza, wiceministra gospodarki, rozmów na temat przyszłości górnictwa rozwścieczyło związkowców. Od wczoraj w kopalniach trwa pogotowie strajkowe. Jutro ma zapaść decyzja o zaostrzeniu protestów.
- Nie wykluczamy dwugodzinnego strajku ostrzegawczego i zablokowania dostaw węgla - powiedział wczoraj Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności. I dodał, że w najbliższych dniach przydałaby się prawdziwa zima: - Bo przy minusowych temperaturach szantaż związany z blokadą dostaw węgla mógłby być znacznie skuteczniejszy.
Co tak zdenerwowało związkowców?
W piątek o godz. 11 przedstawiciele największych central związkowych mieli w ramach Zespołu Trójstronnego debatować z ministrem na temat przyszłości strategii górnictwa na lata 2007-2015. To najważniejszy dokument wyznaczający politykę państwa dla tego sektora. Strona związkowa przygotowała swoje propozycje, ale ministerstwo niemal w całości je odrzuciło.
- Zostaliśmy bez słowa! Minister stwierdził, że taka formuła debaty ze związkowcami się wyczerpała, i zerwano wszelkie rozmowy. To był dyktat, nasze wypociny wyrzucono do kosza - nie kryje zdenerwowania Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce.
I przypomina, jak na wcześniejszych spotkaniach ten sam minister zapewniał, że będzie rozmawiał ze związkowcami "do bólu" - czyli aż do uzyskania porozumienia.
- Dostaliśmy policzek! Z Poncyljuszem już nie mamy o czym rozmawiać. Teraz chcemy prowadzić rozmowy z kimś na wyższym szczeblu: ministrem gospodarki, przedstawicielem skarbu i Ministerstwa Finansów - wyjaśnia Dominik Kolorz.
Związkowcy nie chcą prywatyzacji sektora, sprzedaży niektórych kopalń Kompanii Węglowej, a co najważniejsze, nie zgadzają się na zapis, by płace w kopalniach uzależnić od wydajności danego zakładu.
Górnicy mówią w tonie czarnego humoru, że Poncyljusz zasłużył się przynajmniej w jednym: połączył największe centrale związkowe w jedną siłę. Pod decyzją o pogotowiu strajkowym podpisało się 12 z nich.
Wiceminister Paweł Poncyljusz był wczoraj nieuchwytny dla dziennikarzy.
Choć do samych górników informacje o zerwaniu rozmów w Warszawie docierają zazwyczaj w szczątkowej formie, obecnie ta sprawa to temat numer jeden na każdej szychcie.
- Pamiętam, jak PiS obiecywał, że tego sektora nie będą prywatyzować, a teraz kombinują coś innego. Skoro to tak ważna działka dla państwa, powinna zostać w jego rękach - uważa Radosław Naszko, górnik dołowy w jastrzębskiej kopalni Jas-Mos.
- Znowu będzie ostro! Słyszeliśmy, że z Poncyljuszem nie ma żadnej rozmowy, więc powinni go zmienić - dodaje Krzysztof Buturla, górnik ścianowy. Tadeusz Kasperski ma za sobą 25 lat pracy, ale zapewnia, że uzależnienie płacy górnika od wydajności danej kopalni jest bez sensu: - U nas jest kopalnia metanowa, wiadomo, że do robót podchodzi się ostrożniej, dłużej trwa przygotowanie.
Górników z Jastrzębskiej Spółki Węglowej przeraża myśl o prywatyzacji. Związkowcy przygotowali swój projekt strategii, ale Ministerstwo Gospodarki nie wzięło go pod uwagę. Dzisiaj na posiedzeniu rządu ma zostać przyjęta strategia opracowana przez ministerstwo. Co w niej nie podoba się związkowcom?
Przede wszystkim akapit dotyczący zmniejszenia kosztów produkcji. Rząd chce to uczynić m.in. poprzez powiązanie wynagrodzeń ze wzrostem wydajności pracy i równoczesną poprawą wyników ekonomicznych przedsiębiorstw górniczych.
- Zażądaliśmy wykreślenia całego akapitu. Łączenie wydajności z płacami w realiach polskich kopalń nie ma sensu - wyjaśnia Wacław Czerkawski z ZZG w Polsce.
Wykreślili też zdanie mówiące o dostosowywaniu zdolności produkcyjnych do możliwości sprzedaży, a także stwierdzenie o sprzedaży niektórych kopalń przez Kompanię Węglową.
Rząd uznał, że jest to możliwe, bo zainteresowanie kupnem kopalń wykazywał Południowy Koncern Energetyczny oraz Węglokoks. Według rządu w ten sposób Kompania Węglowa pozbędzie się kilku zakładów, zdobędzie pieniądze na dalszą restrukturyzację. Związkowcy nie chcą o tym słyszeć. - Rozczłonkowanie branży na zakłady ze sobą konkurujące nie ma sensu. Przypomnijmy, jak to się skończyło kilkanaście lat temu - komentuje Dominik Kolorz.
Sytuacja jest napięta, bo na razie nie wiadomo, kiedy obie strony konfliktu znowu zasiądą do stołu.
O co się pokłócili?
Rząd: W strategii napisano, że zatrudnienie zbliża się do poziomu, który można określić na minimalny.
Związkowcy: Chcą napisać wprost, że osiągnął poziom niezgodny z przepisami prawa geologicznego i górniczego oraz bhp.
Rząd: Zaproponował , by każda ze spółek podpisała do końca 2007 roku ze stroną społeczną jeden Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy.
Związkowcy: Wykreślili ten zapis. Ich zdaniem to ingerencja państwa w politykę wewnętrzną poszczególnych zakładów.
Rząd: Założono dokapitalizowanie KW w latach 2007-2010 w wysokości 900 mln zł. Wkład pieniężny: 200 mln, akcje Ciechu S.A. - 284 mln i rozważenie wniesienia innych akcji o wartości 416 mln.
Związkowcy: Zażądali, by w razie braku dokapitalizowania KW w 2007 roku, w budżecie na rok 2008 uwzględnić zapis o dotacji celowej państwa na pokrycie zobowiązań o wartości 416 mln zł.
Rząd: Uznał, że państwo będzie pomagać w inwestycjach w górnictwie w zależności od sytuacji finansowej, a udzielenie pomocy na inwestycje wymagać będzie notyfikacji Unii Europejskiej.
Związkowcy: Wykreślili zapis uznając, że corocznie rząd powinien ustalać minimalny poziom pomocy państwa w tym zakresie.
Rząd: Prywatyzacja JSW Kompanii i Katowickiego Holdingu Węglowy oraz Węglokoksu.
Związkowcy: Sektor górniczy nie powinien być prywatyzowany.
Młodzi często pracują latem. Głównie bez umowy
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?