W Katowicach drogi potrzebne od zaraz. Gdzie przede wszystkim?

Chyba dla każdego katowiczanina jest oczywiste, że w mieście brakuje nowych dróg. Szczególnie w dobie zwiększania się ilości aut na ulicach.

Na początek chciałbym wskazać na aleję Roździeńskiego. Ulica, która prowadzi do Sosnowca i dalej do Warszawy, jest jedną z najczęściej zakorkowanych. Jadąc, szczególnie w poniedziałki rano, stoi się w ogromnym korku w kierunku centrum - zaś po południu w kierunku wylotowym z Katowic. Najlepszym rozwiązaniem byłoby przedłużenie DTŚ do Dąbrowy Górniczej, jako alternatywy dla S86.

Często przejedżam także przez Dąb. W mojej ocenie bardzo źle jest na ul. Brackiej. Korek w obie strony, spowodowany także światłami, ciągnie się na całej długości ulicy - od skrzyżowania z ul. Gliwicką i Bocheńskiego, aż do ul. Chorzowskiej. Szczególne jest tu natężenie TiR-ów i samochodów transportowych, które przemieszczają się między DTŚ a autostradą A4. Korzystnym rozwiązaniem byłaby budowa wschodniej obwodnicy Katowic - przedłużenie chorzowskiej ul. Gałeczki na południe, omijającej Załęże i os. W. Witosa. Droga odciążyłaby ulice Bocheńskiego i Bracką. Ponadto firmy i zakłady z rejony ul. Obroki zyskałyby lepszy dojazd do swich siedzib (obecnie muszą przejeżdżać przez sam środek osiedla Witosa, gdzie zlokalizowane są dwa wąskie ronda). Przedłużona ulica Gałeczki włączałaby się w ruch autostrady A4 (węzeł z autostradą już istnieje). Urząd miasta na temat planów budowy tej drogi wypowiada się dosyć mgliście.

Inną sprawą są "lokalne obwodnice" dzielnicowe, jak np. przedłużenie ul. Boh. Monte Cassino na północ, w kierunku Siemianowic Śl., budowa odcinka ul. Bocheńskiego na południe czy alternatywnego połączenia drogowego do takich dzielnic jak Podlesie, Zarzecze i Kostucha (korki na ulicach Mikołowskiej i Brynowskiej są koszmarne). Jest wiadomym, że jednocześnie wszystkiego nie da się zrobić, ale udrożnienie komunikacji drogowej jest koniecznością.