Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W jednym tworzą domu

KRZYSZTOF KARWAT
Jacek Rykała: "Adresat nieznany - Żydom ze Środuli", olej + collage.
Jacek Rykała: "Adresat nieznany - Żydom ze Środuli", olej + collage.
Mieszkają w jednej z najstarszych dzielnic Katowic, z której rozpościera się widok na blokowisko osiedla Piastów. I jest to informacja ważna. Miejski pejzaż zdominował bowiem twórczość zarówno Jacka Rykały, jak i jego ...

Mieszkają w jednej z najstarszych dzielnic Katowic, z której rozpościera się widok na blokowisko osiedla Piastów. I jest to informacja ważna. Miejski pejzaż zdominował bowiem twórczość zarówno Jacka Rykały, jak i jego żony Ewy Zawadzkiej. Jednak żadnych formalnych podobieństw w ich twórczości nie odnajdziemy.

Nieraz się zdarza, że małżonkowie-artyści wzajemnie się inspirują, ba, wręcz podpatrują. Czynią tak zwłaszcza ci, którzy poznali się na tych samych studiach, pozostając pod wpływem tej samej grupy nauczycieli. Ten silniejszy i lepszy "ciągnie" wtedy słabszego, w sposób niejako naturalny podnosząc rangę jego twórczości (choćby tylko poprzez fakt kojarzenia przez odbiorców sztuki nazwisk). Taka sytuacja pomaga w karierze, na co przykładów nie brakuje także na naszym, śląsko-zagłębiowskim podwórku.

Nie wiemy, czy Rykałowie z góry założyli inną, trudniejszą strategię działania. Chyba jednak nie. Jako artyści tak bardzo różnią się od siebie, że może nawet dziwić, iż mieszczą się w jednej pracowni, gdy korzystają nie tylko z różnych warsztatów i technik pracy, ale też sięgają do różnych sfer wyobraźni. Ona - niczym badacz korzystający z supernowoczesnych urządzeń pomiarowych - wnika w "tkankę betonu", analizując jego skrajnie odhumanizowaną strukturę - przecież miliony z nas codziennie oddychają i żyją w takiej właśnie przestrzeni. On rejestruje ciszę zamarłych podwórek, zaułków i familoków, pobudzając w nas pamięć o losie ludzi, których wśród nas już nie ma. Co ciekawe - oboje unikają tworzenia wizerunków człowieka, choć przecież nigdy nie tracą go z pola widzenia. O jego egzystencji i duchowości świadczyć ma pejzaż, owa "nisza ekologiczno-cywilizacyjna", z której człowiek wyrasta i w której zostawia jakiś ślad swej obecności.

W tym miesiącu nadarza się okazja, by skonfrontować twórczość obojga sosnowieckich artystów. Ewa Zawadzka pokazuje swe prace w katowickim Biurze Wystaw Artystycznych. To duża, reprezentatywna wystawa, na której znalazły się przede wszystkim rysunki z cyklu "Czarne pejzaże" oraz grafiki z cyklu ,Opowieści pejzażu". Jest też kilka prac malarskich wykonanych w technikach własnych i utrzymanych w podobnym stylu.

Z kolei Jacek Rykała zajął całe pierwsze piętro sosnowieckiego Pałacu Schoena, pełniącego od lat funkcję miejskiego muzeum. Ekspozycja nosi poetycki tytuł "Popołudnia niedzielne napięte ciszą pustych ulic i placów". Podobnie jak jego żona, Jacek pokazuje prace z kilku ostatnich lat. Ta wystawa wpisuje się w obchody stulecia przyznania praw miejskich Sosnowcowi. Co ważne - od połowy kwietnia będzie pokazywana w Krakowie, w salach prestiżowego Muzeum Narodowego, gdzie do dyspozycji artysty pozostawiono tysiąc metrów kwadratowych powierzchni. To będzie miało swoje znaczenie, bo Rykała pokaże się nie tylko jako autor wielkoformatowych obrazów olejnych i tzw. obiektów (czyli artystycznie wtopionych w surowe ramy i drewniane obudowy archiwalnych fotografii), ale także jako twórca instalacji, na które tu, w Sosnowcu, najzwyczajniej zabrakło miejsca.
I jeszcze jedno. Oboje artyści z wielką starannością przygotowali swoje wystawy, szukając w ich aranżacji sposobów na dopowiedzenie treści, znaczeń i przesłań malarskich czy graficznych dzieł. Prace Ewy Zawadzkiej umieszczone zostały w obrębie rusztowań - takich, jakie spotykamy na budowach. Najbardziej zaś nostalgiczna i eschatologiczna część ekspozycji Jacka Rykały utopiona została nieledwie w ciemnościach, po których zwiedzający poruszają się z latarkami w ręku, niczym po zakurzonym strychu. Tam napotykamy na wielki familijny stół i rozstawione na nim "obiekty".

Twórczość Ewy i Jacka Rykałów łączy inne od potocznego rozumienie czasu jako kategorii filozoficznej, niejako piętnującej ludzki żywot. Ewa delektując się fakturą pozornie nieśmiertelnego betonu nie zaspokaja naszego naturalnego pragnienia odnajdywania realnych odbić rzeczywistości i zmierza w kierunku abstrakcji geometrycznej. Z kolei Jacek, choć zawsze zaczyna pracę od wykonania zgrzebnej, czarno-białej fotografii, rejestruje świat zawieszony między trwaniem a rozpadem. Oboje eksperymentują ze światłem. Ewa umieszcza jego źródła jakby w nieokreślonym miejscu poza kadrem, wymuszając w nas refleksję i zadumę. Jacek agresywnymi żółciami i ich pochodnymi wpuszcza promienie słoneczne w przestrzeń, która żyje już tylko dzięki naszej wyobraźni.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto