Trójka unijnych ekspertów przeszła wczoraj przez ulice i podwórka Orzegowa w Rudzie Śląskiej. Zobaczyli zdewastowane familoki, brudne "einfahrty" i toalety na podwórzach, ale też działającą w odnowionej kamienicy prywatną firmę. Teraz mają pomóc rudzkim samorządowcom w pisaniu wniosków o unijne dotacje. Jeśli pomysł wypali, pieniądze z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i Europejskiego Funduszu Społecznego zmienią oblicze dzielnicy.
Nigel Wakefield, Sonja Mikkelsen i Nils Scheffler to specjaliści od planowania przestrzennego, rozwoju gospodarczego i społecznego oraz rewitalizacji fizycznej i przemysłowej. Na Śląsk przysłała ich Komisja Europejska w ramach programu "Urbact for cities". To jej odpowiedź na projekt złożony w ubiegłym roku przez Śląski Związek Gmin i Powiatów. Każde z czwórki zaangażowanych w niego miast wytypowało dzielnice najbardziej potrzebujące pomocy.
Eksperci spędzą na Śląsku trzy dni. Prócz Orzegowa zobaczyli jeszcze Chorzów II i Szombierki. Dziś wizytować będą Lipiny i Chropaczów, a jutro wezmą udział w sesji ekspertów i seminarium grupy roboczej do spraw polityki miejskiej. Jeszcze przed przyjazdem przestudiowali przesłane im przez samorządowców "dossier" z danymi na temat wytypowanych dzielnic. Czego nie znaleźli w papierach, o to dopytali wczoraj.
Unijnych ekspertów interesowało zwłaszcza, jak samorządowcy chcą zaangażować w rewitalizację starych osiedli lokalne społeczności. Efektem ich pobytu ma być opracowanie, wskazujące w jaki sposób można przywrócić do życia zdewastowane dzielnice i na co zwrócić uwagę przy pisaniu wniosków o unijne dotacje. Urzędnicy zapowiadają, iż aktualizując lokalne plany rewitalizacji wezmą też pod uwagę głosy samych mieszkańców i organizacji pozarządowych. - Zaangażowanie organizacji pozarządowych we wszelkiego rodzaju projekty jest promowane przez UE - tłumaczy Joanna Sochacka z rudzkiego magistratu.
Nigel Wakefield, specjalista do spraw planowania przestrzennego
Dziennik Zachodni: Jakie są Pańskie pierwsze wrażenia po wizycie w Orzegowie?
Nigel Wakefield: To bardzo ciekawe miejsce pod względem architektonicznym, natomiast brak tu punktu centralnego, gdzie mieszkańcy mogliby się spotykać. Obecnie dzielnica prezentuje się bardzo "rozłożyście".
DZ: Czy w Wielkiej Brytanii mieliście podobnie wyglądające dzielnice?
NW: Jeszcze w latach 80-tych zbliżone obrazki można było zobaczyć w Bradford w hrabstwie Yorkshire oraz w Glasgow, gdzie na dodatek występowały spore problemy mieszkaniowe.
DZ: W jaki sposób poradziliście sobie z tymi problemami?
NW: Ważni byli prywatni inwestorzy, którzy zdecydowali się zainwestować w centrach historycznych. W ślad za tym wzrosły wymagania dotyczące standardu istniejących tam mieszkań. Oczywiście w odrestaurowanych centrach historycznych sytuują się osoby o wyższych dochodach. Aby mieszkać trzeba mieć pieniądze.
DZ: Czy te rozwiązania mogą sprawdzić się też na Śląsku?
NW: W przypadku takich dzielnic są dwie metody postępowania: jedna to sprzedaż tych budynków, by mieć z tego jakiś zysk, druga to utrzymywać relatywnie niskie czynsze, by obecni mieszkańcy mogli tutaj dalej mieszkać.
DZ: Czy Orzegów się zmieni?
NW: To duże wyzwanie. Potrzeba czasu, dużych pieniędzy i prywatnych inwestycji.
Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?