Doktor Katarzyna Nowak zakończyła swoją misję wczoraj wieczorem, gdy po locie z Frankfurtu szczęśliwie dotarła do Kliniki Hematologii w Katowicach z niepozorną metalową walizką w ręku. Pani doktor jest kurierką, a w walizce przywiozła z Niemiec szpik kostny (dawcą jest 45-letnia Niemka), który jest szansą na życie dla 17- letniej dziewczyny chorej na nowotwór krwi. Pacjentka czekała na ten dzień od kilku miesięcy.
- To nasz tysięczny zabieg - mówi prof. Jerzy Hołowiecki, szef kliniki. - I 89 przeszczep szpiku od niespokrewnionego dawcy. Większość tzw. obcych dawców pochodzi z banku szpiku w Niemczech, który jest wielki, liczy kilkaset tysięcy osób, i daje duże szanse na znalezienie odpowiedniego typu dla naszych chorych. Ale lekarze - kurierzy przywozili już szpik z Australii i Stanów Zjednoczonych. Dawcami byli też niespokrewnieni z biorcami Polacy.
Kurierzy z lodówkami
Kurierzy z katowickiej kliniki odbywają swoje misje kilkadziesiąt razy do roku. Z małymi podręcznymi torbami - lodówkami wożą przez granicę życie. Powinni być puszczani poza kolejkami, bez kontroli, bez zbędnej straty cennych minut. Szpiku nie można naświetlać (nigdy nie przechodzi się na lotniskach z walizką przez bramki), ani na zbyt długi czas wyjmować na zewnątrz. Szpik bowiem musi zachować odpowiednią temperaturę i do szpitala trafić na czas.
Zabieg można przyrównać do pobierania krwi, z tym, że w tym przypadku specjalnym cewnikiem przetacza się zwykle od 1,5 do 2 litrów bezcennego szpiku.
Szczęśliwy traf
Fakt, że znalazł się człowiek, którego szpik pasował idealnie, jak dwa elementy układanki, można zawdzięczać niezwykle szczęśliwemu trafowi. Szanse znalezienia osoby o identycznym układzie antygenów zgodności tkankowej wynoszą jeden na kilkadziesiąt lub kilkaset tysięcy.
- Zaledwie 20 proc. chorych na nowotwory krwi znajdzie dawcę szpiku wśród członków swojej rodziny. Pozostali mogą liczyć tylko na dawców niespokrewnionych. Za przeszczepy płaci Ministerstwo Zdrowia. Przeszczep autologiczny - kiedy szpik pobiera się od samego pacjenta i przeszczepia mu po odpowiednim spreparowaniu - kosztuje 42 tys. zł, od dawcy rodzinnego - 100 tys. zł, a od dawcy niespokrewnionego - 200 tys. zł - wyjaśnia prof. Hołowiecki. - Chociaż pracujemy na tych samych, najlepszych lekach, co lekarze w Holandii, nasze stawki są cztery razy niższe. Nie ma też różnic w cenie zależnie od konkretnego przypadku; dla pacjentów o większej wadze potrzeba więcej leków. Dialog z ministerstwem co roku jest trudny, ale udaje się porozumieć tak, że kontrakty są w miarę stosowne do sytuacji - podkreślił prof. Hołowiecki.
Też dostał szansę
Witalij 25-latek, repatriant z małej wsi w Kazachstanie, który woli, żeby mówić do niego Witek, też dostał szansę na drugie życie od anonimowego mężczyzny z Niemiec.
- Chciałbym mu kiedyś powiedzieć - dziękuję. Wiem, że teraz to niemożliwe - wyjawia. (Momentu pobrania szpiku, ani dawcy nie mogą nawet zobaczyć kurierzy. Zasada pełnej anonimowości jest ściśle przestrzegana).
Witek zachorował dwa lata temu. Zaczęło się od potwornego bólu stawów i nagłego osłabienie, które nie chciało minąć. Badania krwi. Szok. Przyjazd do kliniki. 18 marca 2003 roku urodził się po raz drugi.
- Nawet byłem zaskoczony, że ten cały zabieg w ogóle nie boli - wyjaśnia. Ma łzy w oczach. Po świętach wyjdzie do domu.
Moment przeprowadzenia przeszczepu jest bardzo ważny. Najlepiej, gdy choroba znajduje się w tzw. fazie przewlekłej. Po zabiegu pacjent do kilkudziesięciu dni musi spędzić w wyjałowionej sali. Wszystko trzeba wyjałowić: ubrania, książki, osobiste drobiazgi. Kiedy już może wychodzić z sali nie powinien zapominać o maseczce.
Wszystko, co najważniejsze dzieje się w jego organizmie. Nowy szpik cały czas czuwa i poinformuje o każdym zbliżającym się niebezpieczeństwie.
Ważny przeszczep
- Tysięczny zabieg, jak każdy do tej pory przeszczep, jest strasznie ważny. Żaden nie jest łatwiejszy. Do soboty tych przeszczepów będzie już 1005 - mówi profesor, który na prośbę rodziców nie zdradza szczegółów związanych z chorobą siedemnastolatki. Wiadomo tylko tyle, że jest mieszkanką województwa śląskiego, a do wczorajszego zabiegu była przygotowywana 10 dni.
12 maja w Teatrze Śląskim spotkają się, wszyscy pacjenci prof. Hołowieckiego po transplantacji szpiku. Będzie pierwszy pacjent Jacek Wiatr, po zabiegu 12 lat, Witek nr 992 - bez włosów, ale z wielkim uśmiechem, oraz setki innych: z dziećmi, matkami, przyjaciółmi.
WDZIĘCZNOŚĆ
Wspaniała klinika, cudowny szef. Każda okazja jest dobra, by złożyć życzenia osobie tak bardzo zasłużonej dla polskiej medycyny i polskich pacjentów jak prof. Jerzy Hołowiecki. Mamy nadzieję, że Ministerstwo Zdrowia nie będzie skąpić pieniędzy na ratowanie życia, a Narodowy Fundusz Zdrowia nie będzie gnębił limitami.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?