Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

TWARZE BIZNESU: Miałem szczęście

JOLANTA SZYMCZYK
Wolny czas najchętniej spędza z dziećmi.
Wolny czas najchętniej spędza z dziećmi.
Skończył automatykę. Zdał egzamin maklerski. Potem zrobił podyplomowe studia z zarządzania finansami i złożył bardzo trudny egzamin na doradcę inwestycyjnego.

Skończył automatykę. Zdał egzamin maklerski. Potem zrobił podyplomowe studia z zarządzania finansami i złożył bardzo trudny egzamin na doradcę inwestycyjnego. Aby jeszcze więcej wiedzieć o finansach, zrobił studia doktoranckie i pisze pracę. W cztery lata w firmie, w której pracuje, przeszedł wszystkie szczeble kariery. Od maklera po prezesa zarządu. Ma 29 lat i uważa się za człowieka leniwego.

- Zawsze interesowałem się ekonomią, ale nie była ona jeszcze tak obleganym kierunkiem jak dziś - wspomina Michał Seweryn, prezes zarządu Domu Maklerskiego Elimar. - Bardziej prestiżowa była automatyka na Akademii Górniczo-Hutniczej. Postanowiłem zostać automatykiem. Plany pokrzyżowało mi trochę otwarcie Giełdy Papierów Wartościowych.

Zainteresowałem się tym. Postanowiłem zrobić odpowiednie studia podyplomowe i egzamin maklerski. Egzamin na doradcę zdałem będąc już maklerem. Teraz został mi do napisania doktorat u profesora Krzysztofa Jajugi, którego uważam za największy autorytet w dziedzinie inwestycji finansowych.

O porzuceniu automatyki i wyborze finansów zdecydował jeszcze jeden, poza zainteresowaniami, ważny powód. Tutaj nie liczyło się doświadczenie, bo nikt go nie mógł mieć. Wszyscy zaczęli uczyć się równocześnie. W takiej sytuacji łatwiej o awans niż w innych, ukształtowanych przez lata branżach.

- Żeby odnieść sukces, trzeba się przede wszystkim znaleźć w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie - uważa prezes Seweryn. - I mnie się to udało. Do tego trzeba mieć sporo szczęścia. Przygotowanie merytoryczne i pracowitość też są ważne, ale bez dwóch wcześniej wymienionych czynników powodzenie jest niemożliwe.

Gdy Michał Seweryn patrzy teraz na cztery lata swojej pracy, nie jest pewien czy nie byłoby lepiej gdyby awans przebiegał wolniej. To był czas bardzo ciężkiej pracy, kosztem rodziny i własnego rozwoju intelektualnego.

W swoim biurze spędza codziennie około 10 godzin. Zaczyna pracę wcześniej, by wrócić do domu zanim dzieci pójdą spać. Wieczorne kąpiele i przygotowywanie kolacji to obowiązek taty. Trzy pociechy, siedmioletni Kamil, czteroletni Łukasz i dwuletni Ryszard tak się do tych ,męskich" wieczorów przyzwyczaiły, że z dużym niezadowoleniem odbierają wyjazdy ojca na delegacje. W ciągu dnia opiekuje się nimi mama Anita. Zrezygnowała ze swojego życia zawodowego, by przez pewien czas zająć się domem, ale gdy chłopcy podrosną, na pewno wróci do pracy. Mąż wiąże z tym już pewne plany.

- Anita jest technologiem żywienia i byłoby dobrze wykorzystać jej wiedzę, otwierając własną restaurację - zdradza prezes. - Moim zdaniem z czasem ten sektor będzie się coraz lepiej rozwijał i stanie się dochodowy.

Na razie przed wyjściem z wprawy chroni Anitę gotowanie dla rodziny. Mąż chwali sobie zwłaszcza jej kotlety, kapustę czy roladę. Zdecydowanie opowiada się za tradycyjną kuchnią i woli, gdy żona nie eksperymentuje. Przyznaje jednak, że trudno jest przeszkodzić jej w poszukiwaniach nowych smaków i dań.

- Sam też umiem gotować i wydaje mi się, że robię to dobrze - chwali się prezes.

Zupełnie bezradny jest natomiast w robieniu zakupów, zwłaszcza odzieżowych. Nie dość, że nie ma czasu chodzić po sklepach, to jeszcze bardzo tego nie lubi.

- Moja praca wymaga odpowiednio dopracowanego stroju - przyznaje. - Zdaję się tu całkowicie na gust żony, pomoc rodziców i teściowej.

W dni powszednie wspólny czas spędzony z rodziną prezes Seweryn może liczyć raczej w minutach niż w godzinach. Stara się to nadrobić w weekendy i wakacje. W soboty i niedziele najczęściej wyjeżdżają do swojego domku w Brennej. Chodzą po górach, a zimą jeżdżą na nartach. Powoli wciągają w ten sport dzieci. Na razie jeździ tylko najstarszy syn, ale średni już się nie może doczekać pierwszej lekcji.

- Gdy dzieci podrosną, wrócimy do zarzuconej przed paru laty innej naszej pasji, jaką jest pływanie - zapowiada. - Jestem sternikiem jachtowym i kiedyś z żoną dużo pływaliśmy po Mazurach. Marzy mi się taki rejs jachtem, ale po morzu. To sposób na idealny wypoczynek. Można poleniuchować w całkowitym spokoju, a ja to bardzo lubię. Mam taką filozofię, że trzeba w życiu krótko bardzo intensywnie popracować, żeby potem móc z tego korzystać. Nie żyję po to, żeby pracować, ale żeby zapewnić sobie i swoim bliskim odpowiedni poziom życia.

Michał Seweryn planuje tak intensywnie jak teraz pracować jeszcze przez jakieś 10 lat. W tym czasie chciałby podnieść wartość firmy, którą kieruje. Potem wolałby zająć się prowadzeniem własnych lub cudzych inwestycji, ale już bez konieczności przychodzenia codzienne rano do biura i siedzenia tam przez 10 godzin. Ma też nadzieję, że uda mu się wybudować dom, w którym znaczącą rolę będą miały miejsca do rekreacji. Mała siłownia, bilard, a obok domu boisko. Niestety nie będzie tam zwierząt. Nie pozwala na to alergia jednego z synów.

Michał Seweryn
Ostatnie wakacje: Turcja
Hobby: narciarstwo, żegluga
Samochód: alfa romeo 155

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak przygotować się do rozmowy o pracę?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto