Wraz z kibicami obserwował jak o srebrny medal walczy na torze drugi z Polaków - Jarosław Hampel.
W pubie z mistrzem
Na ulicach Rybnika, Częstochowy i innych miast naszego regionu, w których żużel jest niemal religią, było tego wieczora pusto. My sobotnie zmagania obserwowaliśmy w pubie Stary Dobry Myśliwek w Rybniku z legendą polskiego i rybnickiego żużla, mistrzem świata par klubowych z 1971 roku - Andrzejem Wyglendą. Specjalnie dla naszych Czytelników jeden z najwybitniejszych śląskich żużlowców wszechczasów komentował wydarzenia na torze.
Na umówione spotkanie Andrzej Wyglenda przyszedł wspólnie z żoną - Różą, pół godziny wcześniej. Przy stoliku zajął najlepsze miejsce, na wprost telewizora.
- O jest Tomek Gollob - wskazuje na telewizor w chwili gdy polski zawodnik wychodzi z biało-czerwoną flagą na prezentację. - Nasz Gollob, mistrz świata. Fajnie się to mówi, nie?
Ustawiony tytuł
- A wie pani, że kiedy my z Jurkiem Szczakielem zdobywaliśmy mistrzostwo świat par wszystko było ustawione? Nie, nie wynik, ale scenariusz zawodów. Ja zawsze startowałem z pól wewnętrznych, Jurek z zewnętrznych. Dlaczego? Bo on był młodym zawodnikiem i tylko po szerokiej umiał wtedy jeździć. Pamiętam zresztą, że mieliśmy z nim sporo "przebojów". Przed zawodami o mis-trzostwo trenowaliśmy tylko raz, a Szczakiel się na ten trening spóźnił dwie godziny. Tłumaczył potem, że musiał mamie pomóc siano do stodoły zwieść - wspomina rybnicki mistrz sprzed 39 lat.
Tomaszowi Gollobowi, legendarny zawodnik z Rybnika kibicuje od dawna.
- Teraz już się nie ma co denerwować, bo tytuł Gollob ma pewny, ale kiedy się ścigał we Włoszech to ściskałem nie kciuki, a całe ręce - mówi Wyglenda. - To wspaniały żużlowiec. Kilka razy miałem okazje zobaczyć go na żywo na stadionie w Rybniku. Pamiętam, że kilka lat temu nie przedstawiając się, poprosiłem go o autograf. Strasznie się guzdrał, zanim mi go dał - dodał.
Ścinaj do krawężnika
Ostatnie zawody Wyglenda obserwował już z większym spokojem. Nie krzyczał, nie skakał. Każdy bieg oglądał w ciszy, skupieniu. Raz po raz gładząc brodę mówił tylko: ścinaj do krawężnika, no ścinaj!
- Tomek jest dobrym zawodnikiem, a na ten tytuł zasłużył sobie jak nikt inny. Powinni już mu go dać bez jeżdżenia, za zasługi i wytrwałość dawno temu - śmieje się były rybnicki zawodnik.
Podczas sobotnich zawodów Tomasz Gollob na tor wyjechał tylko trzy razy. W pierwszym swoim wyścigu po słabszym starcie o komplet punktów walczył na dystansie. I wygrał.
- To jest właśnie dobra, ale normalna jazda na żużlu. Zawodnik wchodzi szeroko w wiraż i robi tak zwany krótki łuk, czyli ścina do krawężnika. Dzięki temu ma długą prostą, szybciej niż rywale prosty motocykl, a opona zbiera całą przyczepną nawierzchnię . Tak właśnie jeździ Tomek i wygrywa - tłumaczy Wyglenda. - To doświadczenie. Po pierwszym biegu wie gdzie jest przyczepnie, ślisko, podpatruje też innych i widzi z boku, która ścieżka najlepiej niesie. To jest ta mądrość, której nie można nauczyć.
Na torze trzeba kombinować
- Zawodnika można nauczyć zasad jazdy, ale w czasie biegu nikt za niego ani kierownicy nie będzie trzymał, ani nie będzie myślał - wyjaśnia Wyg-lenda. - Na torze trzeba cały czas kombinować i podglądać innych zawodników. Ja i Antek Woryna mieliśmy te szczęście, że w naszych czasach jeździł Maj, Tkocz, Wieczorek, mistrzowie tego sportu, od których mogliśmy się uczyć. Teraz młodzi mogą podglądać Golloba - dodaje.
Polski mistrz na tor wyjechał jeszcze tylko dwa razy, ale z powodu defektów do mety już nie dojechał. Potem wycofał się z zawodów.
- Widać, że pojechał dla kibiców, chciał się pokazać. Przy kontuzji przed wyścigiem i przed zawodami bólu się nie czuje. Ale tylko na początku. Widocznie ta noga nie dawała mu spokoju, a po co miał się narażać - podkreślał Wyglenda.
Do udanych, sobotnich zawodów nie zaliczy także drugi z reprezentantow Polski - Jarosław Hampel, który wykorzystał jednak niemoc swojego największego rywala Jasona Crumpa i wywalczył srebro.
- Jarek nie wykorzystał atutu własnego toru. W swoim pierwszym wyścigu wprawdzie wygrał z Crumpem, ale nie potrafił już dogonić zawodnika, startującego z czwartego pola, które przez całe zawody niesamowicie niosło żużlowców. Widać było, że miał też trochę problemów z dopasowaniem motocykli - mówi Wyglenda.
Historyczny sukces
Pozostałe biegi rybnicki mistrz oglądał, czekając na najważniejszy moment - dekorację polskich zawodników. Bez słowa wpatrywał się w ekran telewizora.
- Bardzo się cieszę razem z wszystkimi kibicami żużla w naszym kraju z tego historycznego sukcesu. Długo czekaliśmy na taki dzień. Żałuję tylko, że nie mogliśmy oglądać ścigania na najwyższym poziomie. Polacy nie wykorzystali atutu własnego toru, nie weszli do finałów ale i tak należą im się wielkie gratulacje. Ich wynik w całym sezonie jest wielkim zaskoczeniem. Nigdy bym przed sezonem nie powiedział, że i Tomek i Jarek będą na podium. Jeśli ktoś teraz twierdzi, że taki wynik przewidział to kłamie - podkreśla Andrzej Wyglenda.
Kiedy Tomasz Gollob odbierał okazały puchar rzucił tylko krótko: - Mam taki sam, połyskujący, tylko o wiele mniejszy.
20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?