Nowe obostrzenia to pogrzeb katowickiej gastronomii - oceniają decyzję rządu właściciele lokali w Katowicach
Od soboty, 24 października, cały kraj to czerwona strefa. Również Katowice. Wśród licznych nowych obostrzeń, rząd wprowadził również ograniczenie dla gastronomii, które bardzo mocno uderza w branżę: zawieszenie stacjonarnej działalności lokali gastronomicznych i restauracji przy dopuszczeniu prowadzenia działalności w zakresie dowozu lub na wynos.
Nie przegap
W praktyce oznacza to, że bary i puby, które serwują tylko alkohol i przekąski muszą zostać zamknięte. Działać, ale wyłącznie "na wynos" mogą restauracje i te lokale, które w menu mają coś więcej.
- Wiosną jeszcze mieliśmy nadzieję, teraz nawet to nie zostało – komentują na gorąco nowe obostrzenia właściciele lokali gastronomicznych z Katowic.
Dla wielu już ostatnie ograniczenia z 17 października – od tego dnia gastronomia mogła działać tylko do godziny 21. - oznaczały katastrofę i groźbę zamknięcia biznesu.
Knajpy, bary, ale też imprezowe ulice jak Mariacka, opustoszały z dnia na dzień. Normalnie zapełniały się około godziny 20., teraz zanim ludzie przyszli, trzeba je było zamykać.
"Dramatów nie uda się uniknąć". Zwolnienia w katowickiej gastronomii już ruszyły
Gdy biznes przestał się kręcić, w gastronomii ruszyły zwolnienia. Zamknięto też pierwsze lokale, m.in. Katofonię – znany klub muzyczny ze sceną jam session. Lokal reaktywowano w lutym tego roku na ulicy Mielęckiego (wcześniej przez lata działał przy Mariackiej). Kilka tygodni później nastąpił lockdown. Po zniesieniu obostrzeń klub ruszył, ale „normalnie” działał tylko cztery miesiące.
- Nie mamy wyjścia. Koszty utrzymania zostały, wpływów nie będzie nie wiadomo jak długo. Nie jesteśmy pizzerią, a nie możemy też organizować wydarzeń. Koniec – mówił przed tygodniem Krzysztof Krot, współwłaściciel Katofonii i Lornety z Meduzą.
Już wówczas sytuacja zaczynała być dramatyczna. - To było świństwo, bo przecież nie ma studentów, którzy przychodzą do barów wcześniej. Przestaliśmy zarabiać i zamknięcie lokalu było już tylko kwestią czasu – przyznaje Roman Rzepka, właściciel Amnezji na Mariackiej, a dawniej także kultowej Śruby.
- Jak to wszystko się skończy, będzie naprawdę ciężko. Już jest płacz i cierpienie, a potem? Dramatów nie uda się uniknąć. Już teraz, przez ostatnie ograniczenia, były zwolnienia, zostawali tylko ludzie na etacie, a zlecenia były obcinane – dodaje.
"Nie wiadomo czy będzie do czego wracać na wiosnę"
Aktualne ograniczenia mogą być, jak wieszczą restauratorzy, pogrzebem katowickiej gastronomii. Symboliczny protest wobec decyzji rządu urządzono już dziś we Wrocławiu - na tamtejszym rynku ustawiono krzesła i zapalono znicze. W Katowicach jak na razie podobne akcje nie są planowane, ale sytuacja jest dynamiczna.
- Ciężko komentować. Nie wiadomo czy będzie do czego wracać na wiosnę. Zamknięcie branży nie będzie chwilowe. Potrwa dłużej niż jest to teraz zapowiadane – przyznaje Dominik Tokarski, szef Kato Baru, jednego z najdłużej działających barów na Mariackiej.
Jak przypuszcza jego bar może być zamknięty – jeśli obostrzenia nie zostaną poluzowane - nawet do końca marca.
- Nie wiem, jaki plan ma rząd na taką branżę jak my? Mamy ogłosić w listopadzie upadłość? Niech rząd gra w otwarte karty – dodaje.
Już wiosenny lockdown namieszał w katowickiej gastronomii
Nowe ograniczenia uderzą zresztą nie tylko w bary i puby, ale również w bistra i restauracje.
- Agonia polskiej gastronomii. Powolne umieranie czy walka? Wbrew wszystkiemu chcieliśmy iść do przodu. Od powrotu obostrzeń obroty spadły nam o 50% Ostatnia nasza heroiczna walka o przetrwanie nie obyła się bez strat. Pracując na wynos robiliśmy jakieś 30% tego, co było normalnie. Zdołaliśmy utrzymać firmę i naszych ludzi. Co będzie teraz? - to wpis jaki kilka godzin temu pojawił się a fejsbukowym profilu Kafeja, jednej z najpopularniejszych śniadaniarni w Katowicach.
Dodajmy, że już kilka miesięcy temu pandemia koronawirusa mocno namieszała w katowickiej gastronomii, a kilka lokali lockdownu nie przetrwało. Oczywiście miały możliwość wydawania dań „na wynos”, ale w praktyce skala zamówień okazała się zbyt mała, by utrzymać często duże lokale. Padły m.in. znane i popularne miejsca, jak Novo z Warszawskiej, Villa Gardena z Parku Śląskiego, Hurry Curry w Piotrowicach, Cadenza w gmachu NOSPR
Debata prezydencka o Gdyni. Aleksandra Kosiorek versus Tadeusz Szemiot
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?