Strażacy z OSP w Dąbrówce Małej byli m.in. przy ulicy Chopina biorąc udział w akcji ratowniczej po wybuchu gazu: w akcji przez 18 godzin działania prowadziły trzy zastępy ochotników z Dąbrówki.
W tym roku syreny przy Strzelców Bytomskich też wyły już wielokrotnie. Ochotnicy gasili m.in. pożar altany działkowej przy ulicy Techników, budynku przy ul. Siwka czy pustostanu z ul. Borki. Regularnie biorą też udział w usuwaniu skutków kolizji na trasie Katowice-Sosnowiec (S86), czy gdy nad miastem mamy ulewne deszcze - w odpompowywaniu zalanych fragmentów drogi.
Interweniują w Dąbrówce, ale wzywani są również do Szopienic, Bogucic, Wełnowca, na Dąb, bywa, że do pomocy także poza granice miasta.
- To ostatnie jest możliwe, bo nasza OSP jest w Krajowym Systemie Ratowniczo - Gaśniczym. To oznacza, że mamy obowiązek lepszego przeszkolenia, a także że możemy być dysponowani do wszystkich działań, poza chemicznymi, również poza granice miasta - wyjaśnia Jan Cichoń, naczelnik OSP w Dąbrówce Małej.
Ochotnikiem zostaje się z pasji i zamiłowania
W sumie członków OSP jest 83, w tym 74 osoby z uprawnieniami do działań ratowniczych. W 2014 r. szeregi strażaków uzupełniło 16 nowych członków, zaś ubyło 25 osób.
- To jest tak, że ludzie przychodzą do OSP z zamiłowania. Niestety część z nich po przeszkoleniu, jak się okazuje, że strażak głównie czeka na interwencje i musi dyżurować, także nocą, traci determinację - mówi Cichoń.
A ochotnicy, inaczej niż zawodowi strażacy, działają społecznie i czas na dyżury oraz pracę strażaka muszą wygospodarować po skończeniu normalnej dniówki w zakładach pracy.
- Większość albo pracuje, albo studiuje, a dodatkowo zgłaszają się na dyżury do nas, ale mamy też w swoich szeregach dwóch oficerów straży pożarnej - wymienia Cichoń. Dyżury nocne nie są obowiązkowe.
- Jest dobrowolność, kto może, zgłasza się. Zdarza się, że nie ma dyżuru żadnego, ale wtedy jeśli dojdzie do zdarzenia, ochotnicy, którzy w większości mieszkają w okolicy, są wzywani sygnałem syreny, a ci spoza rejonu strażnicy czy spoza dzielnicy - komunikatem na telefony komórkowe - tłumaczy naczelnik.
Ochotnicy czasem marzą o służbie zawodowej
Ten sygnał bywa zmorą mieszkańców domów sąsiadujących ze strażnicą. Bywa też zmorą mieszkańców... strażnicy. Ochotnicy zajmują bowiem budynek w części przystosowany jako siedziba straży i garaż, w części - mieszkalny. Docelowo chcieliby zająć cały budynek, tymczasem mają część z garażem, świetlicą, jest też kuchnia i pokój do ćwiczeń i wypoczynku, gdzie ochotnicy zazwyczaj spędzają czas w trakcie dyżurów. W tym ostatnim zastaliśmy Marcina Franię. W OSP jest już cztery lata. Zawodowo pracuje jako operator laseru, a z wykształcenia jest kucharzem.
- Strażą zaraził mnie znajomy i tak już zostało - wspomina. Z kolei 19-letni Rafał Fajbowski uwija się w garażu. Do straży trafił dwa lata temu. - Kiedyś na rodzinnym ogródku zdarzył się pożar, przyjechali strażacy, powiedzieli, że powinienem pójść w ich ślady, bo nieźle sobie radziłem z ogniem - opowiada. Marzy, aby zostać zawodowym strażakiem. Jest na dobrej drodze. Na razie ma już pełne przeszkolenie ratownicze, ma też na koncie udział w pierwszych akcjach.
O pięć lat młodszy Łukasz Ziaja jest w Młodzieżowej Drużynie Pożarniczej, do której należą chłopcy i dziewczęta w wieku od 12 do 18 lat. Łukasz nie był na akcjach, za to szlifuje teorię. - W wojewódzkim konkursie wiedzy pożarniczej zajął świetne czwarte miejsce - chwali Cichoń. W garażu OSP parkują obecnie dwa samochody: średni i lekki. - Chcielibyśmy bardzo rozbudować garaż i naszą flotę o kolejne dwa nowe samochody, tym razem pożarnicze ciężkie - dodaje jeszcze naczelnik Cichoń.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?