18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

To już koniec dansingów w restauracji na parterze Domu Prasy [ZDJĘCIA]

Justyna Przybytek
Pani Grażyna jest samotna, ale nie szuka tu miłości. - Zresztą panowie są dziś zbyt wybredni - ocenia
Pani Grażyna jest samotna, ale nie szuka tu miłości. - Zresztą panowie są dziś zbyt wybredni - ocenia Fot. Marzena Bugała
Didżej Janusz ze słuchawką przy uchu buja się na podwyższeniu. Pani Irena w białych kozaczkach zalotnie wywija piruety na parkiecie. Elegancki pan Dionizy sączy koniak przy stoliku. Pan Jan ogląda… dziewczyny. Z seniorami na najlepszym dansingu w Katowicach, który w listopadzie czeka wyprowadzka.

Kiedy Janusz Steczyński tańczył na swoim pierwszym dansingu w Katowicach, władzę na Kubie przejmował akurat Fidel Castro. Miał wtedy 19 lat. - To było w starej Silesii. Były wódka, koreczki i tańce - wspomina. Szybki rachunek… Steczyński ma 70 lat… A dopiero co wywijał partnerką na parkiecie!

- Lubię tańczyć - odpowiada skromnie. Gorzej, że partnerki już nie takie, co przed laty.

- Dziewczyny były ładniejsze. Teraz też fajne, ale nie jak kiedyś i nie wiedzą czego chcą - ocenia pan Jan.

To jednak nie szkodzi. Pan Jan i tak tańczy. Prawie codziennie… na dansingach w restauracji na parterze Domu Prasy przy Rynku. Na organizowane tu zabawy przychodzi po kilkaset osób. W weekendy lokal jest wypełniony po brzegi. To jedno z ostatnich miejsc w Katowicach, gdzie bawią się bywalcy dawnych dansingów! W listopadzie lokal ma zostać zamknięty. W przyszłym roku zamiast zadowolonych seniorów, wprowadzą się tu… urzędnicy.

Teraz rządzi tu jeszcze Janusz z TSS Batory

Lokal przy Rynku bezapelacyjnie należy do seniorów. Średnia wieku na sali… wysoka. Młody albo się dostosuje, albo wychodzi. Z głośników - przekrój muzyki rozrywkowej od lat 60. do hitów sprzed kilku tygodni. Techno zakazane. Zabawę rozkręca didżej z dziesięcioletnim stażem - didżej Janusz.

Wcześniej przez 30 lat pan Janusz grywał muzykę rozrywkową na perkusji w różnych zespołach. Od 1984 r. do 1988 r. grał na pokładzie TSS Stefan Batory - flagowego statku Polskich Linii Oceanicznych. - Tam to były dansingi. To były dobre czasy - rozmarzył się.

- I to zderzenie z Zachodem. Człowiek był inaczej traktowany. Widział tyle nowego. Każdego roku mieliśmy tzw. rejsy kanadyjskie dla gości z zagranicy - najczęściej Amerykanów i Kanadyjczyków, ci to się bawili i znajomością tańca zdecydowanie przewyższali naszych pasażerów - opowiada.

Tańczyć, tańczyć, tańczyć

Nagle pan Janusz przeprasza i ucieka od stolika. Właśnie skończyła się przerwa. Przerwa jest co pięć do ośmiu piosenek, żeby balowicze mogli odsapnąć.

Nie ma się co śmiać! Parkiet przez te parę piosenek jest ich. Nie wiem, na ile ryzykują zasłabnięciem, ale nie oszczędzają sił i trzymają się świetnie. Znów gra muzyka. Pan Janusz puszcza szybki kawałek. Seniorzy odrywają się od krzeseł i na parkiet.

Oczopląsu dostaję na widok Ireny Adamczyk. Tańczy, tańczy i tańczy. Nie chce powiedzieć, ile ma lat. Zresztą to temat tabu wśród bywalczyń dansingu.

Pani Irena kogoś wam przypomina? Występowała w pierwszej edycji telewizyjnego show "Mam talent". Tańczyła w duecie Orion. Kocha tańczyć. Tańczy nawet podczas naszej rozmowy. Pierwszy dansing zaliczyła, gdy miała 15 lat. I nadal nie ma dość.

- Taka się urodziłam. Sama wymyślam choreografię i swoje stroje. Uwielbiam rock and roll i afrykańskie rytmy - opowiada.

- To, co Murzyni tańczą - dodaje. Na dansingu stara się być trzy razy w tygodniu.

- Był miesiąc, że byłam codziennie, oprócz poniedziałków, bo wtedy nie mogłam - opowiada. Tańczy do białego rana. Nie jest jedyna.

- W weekendy ludzie tu się bawią do 5, a nawet 6 rano! - dodaje.

Cudowne ozdrowienie… w Krakowie?

Skąd w nich taka energia? - Tu są cudowne ozdrowienia - tłumaczy mi Dionizy Czarnasiewicz, chirurg z Katowic. 62-letni pan Dionizy spokojnie popija koniak przy stoliku. Też jest tu stałym bywalcem.

- Spotykam tu swoich pacjentów. Do gabinetu przychodzą o kulach albo z laską, a tu wszystko rzucają i tańczą - mówi. To wyjście z domu i zabawa ich tak cieszy.

Radość mąci niepokój, że najbliższe zabawy Pod Prasą, będą ostatnimi. W listopadzie rozpoczyna się modernizacja Domu Prasy. Piotr Uszok, prezydent Katowic, planuje wydać na remont ponad 20 mln zł i przeprowadzić tu urzędników. Po remoncie na parterze budynku miałoby się mieścić Biuro Obsługi Mieszkańców. Temat końca dansingów jest obecny na zabawie.

- Jesteśmy przerażeni! Nikt nas nie zapytał o zdanie. A tu przyjeżdżają ludzie z całego miasta i regionu: z Gliwic, Rudy Śląskiej, Będzina, Sosnowca. Gdzie pójdziemy? Tu i tak jest pustynia artystyczna, żeby się odchamić trzeba będzie jechać do Krakowa - ocenia pan Dionizy.

Tu ludzie wstydu nie mają

Pustynia? - Dawniej w Katowicach było około 30 miejsc, gdzie grała orkiestra na żywo i organizowano dansingi - wtrąca pan Janusz. Znów przerwa w muzyce, więc wraca do stolika. Dansingi były w Monopolu i Silesii. Dziś po Silesii nie ma śladu, u rozwidlenia ulic Mickiewicza i Piotra Skargi jest bank. Dansingi są jeszcze w hotelu Katowice i restauracji Europa. - W hotelu byłem ostatnio o godz. 21 i jedna para się kręciła na parkiecie, druga siedziała - przypomina Czarnasiewicz. Hotel Polonia, gdzie też były zabawy, zamknięty. Niszczeje Varietes Centrum u Michalika przy al. Korfantego. Temat kultowego Michalika rozgrzał seniorów.

- Były tam cztery takie sale jak tu - wspomina pan Janusz. I grali tam wszyscy, którzy liczyli się w rozrywce. - Skaldowie, Eleni, była Violetta Villas. W latach 70. U Michalika to był jeden z najmodniejszych lokali w kraju - wspomina didżej.

Seniorzy nie rozumieją komu przy Rynku przeszkadzają. - Zostaniemy stąd wyrzuceni decyzją jednego człowieka - twierdzi rozgoryczony pan Dionizy. Jemu też to miejsce służy. - Zawsze bywałem na dansingach, ale żeby posłuchać muzyki, popatrzeć na ludzi, nigdy nie tańczyłem. Dopiero tu się nauczyłem - mówi. - Szkoda nam będzie tego miejsca, innego nie ma - dodaje Bożena Surowiec.

- Tu się nikt nie wstydzi, wszyscy się doskonale bawią, nie można się nas pozbywać ot tak.

Zamiast bananówki rurki - to na tyle w modzie

Pan Dionizy i pani Bożena poznali się właśnie na dansingu. Zresztą ma się wrażenie, że wszyscy się tu znają. Uśmiechnięta od ucha do ucha weszła do restauracji platynowa blondynka. Pan Janusz reaguje i puszcza włoski hit polskich potańcówek - Marina. To na cześć gościa. Platynowa blondynka jest Włoszką z Mediolanu. Wyszła za mąż za Polaka, ze związku został im syn, który studiuje na Śląsku. Marina wpadła w odwiedziny i przy okazji potańczyć.

- Jestem tu już piąty raz, przychodzę za każdym razem, kiedy przylatuję do Polski - opowiada

Po co im te tańce? Podobno dansingi bywają bardziej skuteczne od biur matrymonialnych. Bywalcy spod Domu Prasy wyprowadzają mnie z błędu.

Pani Grażyna w trakcie naszej rozmowy odmawia tańca nachalnemu adoratorowi.

- Panowie są teraz inni niż przed laty. Są bardziej zmanierowani i wybredni. Jest więcej kobiet i sobie przebierają, szukają nie wiadomo czego, a wiadomo, że tego nie ma, więc odchodzą do domu sami - przekonuje rozbawiona. Po co więc przychodzą? Bo chcą mieć równe z młodymi prawo do zabawy. Sami zastanawiają się, co zmieniło się od czasów dansingów z ich młodości. Niby wiele. Nie ma już trwałej francuskiej albo mokrej włoszki. Zamiast "bananówek" są spodnie rurki i obcisła bluzka. A w menu nie ma już oranżady, na barze nie żądają kaucji za kieliszki, nie leją też polskiego wina. Jedno pozostało niezmienne… niemoda na starość.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto