Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Superseks w Superjednostce

Grażyna Kuźnik
Tablice wiszą, policja zagląda, interes kwitnie...
Tablice wiszą, policja zagląda, interes kwitnie...
Niemiecka telewizja podała, że w wizytówce Katowic, słynnej Superjednostce — działa około czterdzieści agencji towarzyskich. Po prostu superagencja w centrum miasta.

Niemiecka telewizja podała, że w wizytówce Katowic, słynnej Superjednostce — działa około czterdzieści agencji towarzyskich. Po prostu superagencja w centrum miasta. Wypada po 4-5 „firm” na każdej klatce schodowej. Ale portierzy nie dziwią się tym rewelacjom; dobrze wiedzą, które mieszkania panowie odwiedzają dniem i nocą.

— Zadzwonił do mnie kuzyn z Niemiec i pyta, czy wiem o tych agencjach, bo właśnie telewizja o tym trąbi. Pewnie, że wiem — wzrusza ramionami portier z pierwszego segmentu. — O, właśnie wszedł klient. Pytam, dokąd idą, podają wciąż te same numery.

Superjednostka to organizm skomplikowany. Niegdyś duma Katowic, największy budynek mieszkalny w kraju. Dziewięć klatek, trzy segmenty, 15 pięter, ponad 2500 mieszkańców. Łatwo pogubić się w gąszczu korytarzy i kondygnacji.

Na jednym z pięter na drzwiach wisi duża kartka: „Mieszkanie prywatne!”

— Moja babcia ma 91 lat i nie mogła znieść, że przez całą dobę pukają do niej panowie, domagając się wiadomo czego. Mylą drzwi, bo panie przyjmują naprzeciwko. Musiała im tłumaczyć, ale się wstydziła, dlatego powiesiliśmy kartkę. Pomaga, jeśli klient jest trzeźwy — wyjaśnia wnuczka.

Sąsiedzi trochę śmieją się pod nosem z tej kartki. Ale sytuacja nie jest wesoła. — Jeden pan tak się uparł, że stukał w jej drzwi i prosił przez całą noc. Babcia nawet policji nie wezwała, tylko wywiesiła kartkę — mówi jeden z lokatorów.

Wielu mieszkańców nie chce mieć w sąsiedztwie agencji towarzyskich. Boją się jednak otwarcie protestować. Agencje mają własną ochronę.

— Jak na mnie taki jeden osiłek spojrzał, to mi wystarczyło — wyznaje przestraszona lokatorka. — Nie poskarżyłam się na odgłosy szpilek. Jak można cały dzień i całą noc chodzić po mieszkaniu w szpilkach?

W każdym segmencie Superjednostki są portierzy. Ale nie mogą legitymować osób, które wchodzą do budynku. Sprawdzają tylko, do kogo gość idzie...

— Co mam myśleć, jak jedno mieszkanie, które zajmują kobiety, odwiedza codziennie kilkunastu facetów? Po co tam idą, uczyć się angielskiego? — złości się portier.

Czasem miewa kłopoty. Panowie nie chcą powiedzieć, gdzie idą. Próbują się przemknąć bez opowiadania, bąkają coś pod nosem, stawiają się i nawet grożą policją. Mężczyzna, który właśnie wchodzi do budynku i od niechcenia podaje znany numer mieszkania, jest młody i zadbany. Wygląda, jakby był tu przejazdem.

— Regulamin głosi, że gość musi mi powiedzieć, kogo zamierza odwiedzać. Ja pytam tylko o numer mieszkania — dodaje portier, odprowadzając go złym wzrokiem.

Jeden z portierów Superjednostki jest już zdesperowany.

— Nawet myślałem do gazety dzwonić. Sam nic nie poradzę, a policja też nic nie może. Bo fakt, że awantur nie ma, to czego się czepiać?

Straż miejska twierdzi, że nie ma skarg na agencje towarzyskie w Superjednostce. To samo twierdzi Katowicka Spółdzielnia Mieszkaniowa i administracja. W mieszkaniu można uprawiać seks z kimś się chce, jeśli nikomu nie dzieje się krzywda. Spółdzielnia nie czuje się pokrzywdzona; zawsze dostaje czynsz na czas.

Lokator z pierwszego piętra słyszał o rewelacjach niemieckiej telewizji. Obok swoich drzwi ma właśnie agencję.

— Panie są grzeczne, mówią „dzień dobry”, nie ma żadnych libacji. Co robią? Ja nikomu pod kołdrę nie zaglądam — mówi starszy mężczyzna i znika w mieszkaniu.

Właścicielka sklepiku spożywczego na parterze Superjednostki napatrzyła się na różne rzeczy, ale ma pogodne podejście do życia. Byle czym się nie gorszy.

— Kiedyś zbiegła tutaj lokatorka po papierosy i zapomniała, że po płaszczykiem jest całkiem goła. Wtedy to byłam zaskoczona— uśmiecha się sklepowa.. — Głównie jednak przychodzą tu panowie, nie z bloku, jacyś obcy i chcą pilnie rozmienić grubsze pieniądze. Potrzebują banknoty 50-złotowe. To jest tak częste, że widocznie jakaś usługa kosztuje właśnie tyle.

Dziewczyny się zmieniają, są starsze i młodsze. Bardzo rzadko mają wschodni akcent. Biedne nie są, kupują dobre papierosy. Nie są to żadne wystrzałowe laski. Na ulicy za niejedną nikt by się nie obejrzał.

Przeciętna śląska prostytutka ma 25 lat, jest z miasta, chodziła do szkoły średniej i obsługuje 15 klientów tygodniowo. 47 proc. prostytutek przyznaje się do stałego partnera, i jak zapewnia — dobrze im się układa. W dodatku są wierzące i praktykujące. Co piąta chodzi w niedzielę do kościoła, regularnie się spowiada i przystępuje do komunii. Do swojej pracy zawodowej panie są fachowo przygotowane — wszystkie przyznały, że stosują gadżety, kajdanki, wibratory i erotyczne filmy. Każda ma specjalną bieliznę. Twierdzą, że do prostytucji zmusił je brak pracy.

Takie informacje uzyskała Śląska Akademia Medyczna, która prowadziła badania statystyczne pod kierownictwem seksuologa i ginekologa prof. Violetty Skrzypulec.

— Wyglądały przyjemnie, myślałam, że to jakieś studentki wynajęły sobie mieszkanie — opowiada lokatorka, która sąsiaduje z agencją. — Dziewczyny zwyczajne, ale mnie trochę zdziwiło, że strasznie dużo zużywają ręczników. Piorą je na okrągło i suszą na balkonie. A przecież tak mało wychodzą.

Portierzy mówią, że agencje w Superjednostce szybko powstają i tak samo znikają. Trudno powiedzieć, ile ich wszystkich jest. Ale biznes kwitnie.

— W tej klatce, gdzie jest administracja, nie ma żadnych takich — zapewnia portier z ostatniego segmentu. — Tutaj by się bali takie rzeczy robić. Pod okiem kierowniczki?

Właściciel mieszkania z pierwszej klatki, podejrzewany przez sąsiadów o prowadzenie agencji towarzyskiej, jest jednak odmiennego zdania.

— Dlaczego to mnie się lokatorzy czepiają? —denerwuje się młody mężczyzna, przedstawiający się jako Maciek. — W klatce, gdzie jest administracja, są co najmniej dwie agencje. Niech tamtymi się zajmą. A ile jest w Gwiazdach albo na osiedlu Paderewskiego!

Jego mieszkanie ma zwyczajne drzwi, ale gdy je uchyla, czerwień ścian aż bije po oczach.

Dobrze wiem, że sąsiedzi mają pretensje o moich gości. Tak się składa, że pracuję w dyskotece. Mam bardzo wielu znajomych, kolegów, jestem towarzyski. Koledzy i przyjaciele lubią mnie odwiedzać i przychodzi ich tutaj sporo. Mieszkam z moją dziewczyną, nie ma mowy o żadnej agencji. Tyle że tu mieszkają starsi ludzie, im wszystko przeszkadza. Ale blok to nie grobowiec, ja chcę żyć normalnie. A co, już nie wolno w domu gości przyjmować? — pyta Maciek.

— Dużo dziewczyny pracują — stwierdza portier. — Nie ma żadnej selekcji. Stary, młody, czysty, brudny, pijany, trzeźwy, każdy dobry. Ale sam się dziwię, jacy tu eleganccy panowie czasem zaglądają.

Adresy pewnie czerpią z ogłoszeń gazetowych, umawiają się tutaj, bo blisko, wygodnie, i dyskretnie. W takiej masie ludzi agencje nie rzucają się w oczy. Ale tylko pozornie, bo sąsiedzi wszystko widzą. I słyszą.

— Tu wszędzie żelbeton! — ujawnia jeden z pierwszych lokatorów. — Architekt socjalistyczny pewno nawet ani pomyślał, że projektuje raj dla agencji towarzyskich. Tu mieli mieszkać ludzie samotni, bezdzietni, zapracowani, cisi. Przez ten beton teraz wszystko słychać. Mam w domu bezustanny program erotyczny. Może będę podsłuchiwaczom wynajmować? Trzeba iść z duchem czasu.


Korzystali i będą korzystać
Ogólnopolskie badania popularności usług towarzyskich przeprowadził w ubiegłym roku OBOP. Wzięło w nim udział ponad 3 tys. mężczyzn w wieku do 49 lat. Okazało się, że do wizyt u prostytutek przyznało się 8 proc. badanych mężczyzn. Z usług agencji najczęściej korzystają mieszkańcy województwa opolskiego (13 mężczyzn na stu) i zachodniopomorskiego. Śląsk znajduje się na końcu listy, tylko czterech mężczyzn na stu w naszym województwie przyznaje się do wizyt w agencjach towarzyskich. Ale to i tak niemało, tym bardziej, że na Śląsk przyjeżdża sporo ludzi.

Prawo nie reguluje problemu agencji towarzyskich w blokach mieszkalnych. W Polsce prostytucja w świetle prawa nie istnieje. Mamy system abolicjonistyczny, który nie karze prostytucji. Karane jest jedynie stręczycielstwo. W wielu krajach prostytucja działa w wyznaczonych dzielnicach, Lokatorzy nie muszą być świadkami zdarzeń, których nie chcą widzieć.

Andrzej Zoll zgłosił projekt legalizacji domów publicznych, ale ten pomysł spotkał się z powszechną krytyką.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto