Również piąte miejsce, w biegu na 3 tys. metrów z przeszkodami zajęła Wioletta Frankiewicz. Polka na ostatnim okrążeniu była jeszcze trzecia, ale potem zabrakło jej sił.
Włodarczyk jako mistrzyni świata i właścicielka rekordu świata miał apetyt na złoto. Jednak ze względu na problemy z kręgosłupem nie startowała od czerwca, jej treningi nie były tak intensywne, jak być powinny przed mis-trzostwami Europy.
- Nie chcę niczego zwalać na kontuzję - zastrzegła tuż po konkursie. - Żałuję szczególnie piątego rzutu. Wtedy mocno się sprężyłam, ale młot zahaczył o siatkę. Szkoda, bo byłam w stanie rzucić tutaj na odległość 74-75 metrów. Jednak bardzo się cieszę, bo zdobyłam trzeci medal dla Polski w ME.
Nasza zawodniczka w najlepszej próbie uzyskała 73,56 m. Wygrała Niemka Betty Heidler - 76,38, przed Rosjanką Tatianą Łysenko - 75,65.
Sukces Sudoła szczególnie ucieszył Roberta Korzeniowskiego, zdobywcę czterech złotych medali olimpijskich.
- Piękny dzień polskiego chodu! - cieszył się na mecie w centrum Barcelony "Korzeń" obchodzący w piątek 42. urodziny.
Nie tylko chodziło mu o naszego wicemistrza Europy, ale również o najmłodszego w stawce Łukasza Nowaka, który był ósmy. Zwyciężył Francuz Yoan Diniz, a na podium stanął jeszcze Rosjanin Siergiej Bakulin.
- Dla nas chodziarzy Barcelona była przeklęta . Gdy ruszałem na trasę, miałem przed oczami czerwony lizak sędziego, który osiemnaście lat temu, w bramie stadionu, odebrał Korze-niowskiemu medal olimpijski. Wezbrała się we mnie silna wola, by odczarować to piękne katalońskie miasto. Udało się, a medal dedykuję właśnie Robertowi - powiedział Sudoł.
Dzień zaczął się dla niego o czwartej rano. O 7.35 rozpoczęła się walka o medale. Sudoł od pięciu lat łączy treningi i starty w zawodach z pracą w krakowskiej AWF. Myśli o doktoracie i igrzyskach w Londynie za dwa lata. Do porannego wstawania jest już przyzwyczajony, ale w Barcelonie nie był przecież u siebie w domu.
- W hotelowym pokoju zamieszkałem razem z Tomaszem Szym-kowiakiem, który koncentrował się na biegu na 3 tys. metrów z przeszkodami. Ponieważ wstawałem o czwartej rano to bałem się, że Tomka obudzę i potem już nie zaśnie. Dokonałem więc zamiany: do mnie przyszedł Marcin Dróżdż, który był już po dziesięcioboju. Trzeba myśleć nie tylko o sobie, ale i kolegach - zaznaczył urodzony 28 sierpnia 1978 roku w Nowej Dębie Sudoł.
- Z łóżka poszedłem na krótki spacer, jakieś 400 metrów, z czego 150 przetruchtałem; sprawdziłem, czy nogi są lekkie, chciałem obudzić też mięśnie po nocy. Potem był siedmiominutowy stretching. Sprawdziłem też pogodę, bo to jest niezmiernie ważne i poszedłem na śniadanie. Zjadłem dwie bułki z dżemem, popijając herbatą. Później przygotowałem sobie napoje na trasę, co zajęło mi ponad pół godziny. Przed szóstą zasiadłem w autobusie, którym dojechałem na start - mówił absolwent krakowskiej AWF, który odniósł w piątek największy sukces w karierze.
Natomiast Noga po swym biegu był wyraźnie niezadowolony. Początkowo nie podszedł do dziennikarzy, chcąc przeżyć niepowodzenie w samotności. Nie chciał usprawiedliwiać się wypadkiem, ale z pewnością wpłynął on na formę i samopoczucie. W poniedziałek podczas treningu Noga dotkliwie się potłukł. Zahaczył o pierwszy płotek, zdzierając w wielu miejscach skórę o tartan. Po półfinale miał zakrwawioną koszulkę, bo odnowiły się rany.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?