Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stłuczki w kolejce

MAREK TWARÓG
Andrzej Czechowski, likwidator szkód w mysłowickim centrum PZU, miał wczoraj - tak jak w minionym tygodniu - bardzo wiele pracy.  /  ANDRZEJ GRYGIEL
Andrzej Czechowski, likwidator szkód w mysłowickim centrum PZU, miał wczoraj - tak jak w minionym tygodniu - bardzo wiele pracy. / ANDRZEJ GRYGIEL
Plac przed Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka PZU w Mysłowicach był wczoraj wypełniony do ostatniego miejsca. - Trzy godziny - mówi Zbigniew Łukasik z Jaworzna i wymownie spogląda na zegarek.

Plac przed Centrum Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka PZU w Mysłowicach był wczoraj wypełniony do ostatniego miejsca.

- Trzy godziny - mówi Zbigniew Łukasik z Jaworzna i wymownie spogląda na zegarek. - Trzy godziny czekam już tu na swoją kolejkę i ciągle nie wiem, kiedy cokolwiek załatwię.

W biurze kolejki do wszystkich stanowisk. Rzeczoznawcy wchodzili tylko na krótkie chwile, nawet nie ściągali kurtek - tego dnia pracowali wyłącznie na parkingu obfotografowując rozbite auta. Kierowcy z troską pochylali głowy nad stłuczonymi reflektorami, wgniecionymi maskami i obitymi błotnikami swoich samochodów.

- Przyjechałem o godz. 10 i myślę, że przed południem stąd nie wyjadę - martwi się Andrzej Herbiński z Siemianowic. Wychodzi ze swojego tico i pokazuje wgniecenie. - O proszę, ktoś mi wjechał na parkingu przed domem. Na szczęście zostawił za wycieraczką swoje namiary.

Firmy ubezpieczeniowe były przygotowane na takie tłumy. Tylko wyjątkowy optymista mógł przypuszczać, że fatalne warunki na drogach nie wpłyną na liczbę stłuczek.

- Na ogół przyjmujemy około 80 zgłoszeń dziennie - mówił nam wczoraj Witold Przełożny, naczelnik CLSiOR w Mysłowicach. - Teraz ta liczba wzrosła do 130. Pracujemy pełną obsadą. Po weekendach jest najgorzej.

Spory ruch panuje także w Warcie.

- Tylko w Katowicach każdego dnia przyjmujemy około 40 zgłoszeń o szkodach - mówi Stanisław Koleżyński, zastępca dyrektora ds. likwidacji szkód w katowickim Oddziale TUiR Warta.

Przed biurem CLSiOR w Mysłowicach bardziej nerwowi kierowcy popalają papierosy. Patrzą na kilkuosobową grupę ludzi stojących przy wjeździe na parking. To wysłannicy warsztatów blacharskich.

Przedstawiciele warsztatów podchodzą do niemal każdego kierowcy i oferują swoje usługi. Witold Wiśnicki był pierwszy przy redakcyjnej bravie.
- Jaki macie problem? -pyta, ale szybko jego zapał mija. - Aha, dziennikarze...

- Wszyscy tu stoimy, bo tylko tak możemy zdobyć klientów - tłumaczy Józef Krzak z jednego z mysłowickich warsztatów.

- Niestety ludzie najczęściej biorą pieniądze z ubezpieczalni i naprawiają auta na boku. Legalne i fachowe firmy narzekają na brak klientów - dodaje Witold Wiśnicki.

Każdy kierowca może zgodzić się na wycenę rzeczoznawców firmy ubezpieczeniowej, pobrać ustaloną sumę i sam zdecydować, w jaki sposób naprawi swoje auto. Najczęściej trafia ono do nielegalnych garaży, gdzie ,złote rączki" bez rachunku wyklepują blachę znacznie taniej niż fachowcy. Taniej, ale i gorzej. Używają złej jakości materiałów i złych technologii.

Wzrost liczby zimowych stłuczek widać na drogach i w towarzystwach ubezpieczeniowych - niekoniecznie w zakładach blacharskich.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto