Stary dworzec idzie pod młotek. To wielka szansa dla tego zabytku

Za niespełna miesiąc, 10 września, stary dworzec kolejowy przy Dworcowej pójdzie pod młotek. Cena wywoławcza to niecałe 7,5 mln złotych. Licytacja jest komornicza, dotyczy gruntu oraz prawa własności budynków na nim posadowionych należących do spółki Eurostar Real Estate, która przed laty kupiła dworzec od PKP. Pieniądze pozyskane ze sprzedaży majątku mają pokryć zobowiązania finansowe spółki wobec kilku wierzycieli. Jednym z nich jest miasto, któremu firma zalega z tytułu podatku od nieruchomości.

Wartość nieruchomości oszacowano na 9,979 mln zł, cena wywoławcza stanowi 75 proc. tej kwoty. To niedużo, jeśli przypomnieć, że przed laty spółka kupiła od PKP dworzec za 45 mln zł. Jest to jednak szansa dla wpisanego do rejestru zabytków gmachu, który od lat nie ma szczęścia do swoich zarządców.

Niegdyś wizytówka miasta, przepiękny budynek. Przed pierwszą wojną światową i w międzywojniu służył nie tylko podróżnym, ale był miejscem spotkań lokalnej elity i przyjmowania gości - w jednej z tutejszych restauracji zatrzymał się nawet król pruski Wilhelm II. Dziś można przyjmować tu co najwyżej kloszardów. Budynek straszy doraźnie połatanym dachem, odpadającym tynkiem i dyktą w oknach. Od lat konserwatorzy zabytków alarmują, że jego stan stale się pogarsza. Mowa też była o zagrożeniu katastrofą budowlaną.

Dworzec swoje funkcje pełnił do wybudowania nowej hali na placu Szewczyka w 1972 roku. Od tego czasu zaczął popadać w ruinę. Od dawna ma dwóch prywatnych właścicieli. Mniejsza część, od strony ulicy św. Jana, to własność Holdingu Liwa, czyli właściciela Monopolu. Większa część jest w posiadaniu ERE, która kupiła budynek w 2007.

Jej ówczesny prezes, Marek Koźmiński, deklarował wówczas, że swój fragment budowli odrestauruje, a wewnątrz powstaną eleganckie restauracje i butiki. Tyle, że obietnic nigdy nie dotrzymał. a