Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Spór o majątek doprowadził do wybuchu nienawiści wśród rodziny

GRAŻYNA KUŹNIK, gkm
Matka uważa, że jedna córka skrzywdziła ją i dwie siostry. Bliska rodzina walczy o majątek w sądzie. ZDJĘCIE: ARKADIUSZ ŁAWRYWIANIEC
Matka uważa, że jedna córka skrzywdziła ją i dwie siostry. Bliska rodzina walczy o majątek w sądzie. ZDJĘCIE: ARKADIUSZ ŁAWRYWIANIEC
Testament ojca - rzekomy czy prawdziwy - skłócił śmiertelnie trzy siostry. Spór o ojcowiznę oparł się o sąd. Dwie kobiety oskarżają trzecią o sfałszowanie testamentu i zagarnięcie rodzinnego majątku.

Testament ojca - rzekomy czy prawdziwy - skłócił śmiertelnie trzy siostry. Spór o ojcowiznę oparł się o sąd. Dwie kobiety oskarżają trzecią o sfałszowanie testamentu i zagarnięcie rodzinnego majątku. Bliskie sobie kiedyś osoby dzisiaj się nienawidzą.

- Nasza siostra, pani J., pracuje w sądzie rejonowym, gdzie toczyła się sprawa, dlatego z nami wygrała - stwierdza Ewa K., najmłodsza z sióstr. - Sędzia uznał, że ojciec w tajemnicy przed matką napisał testament, w którym wszystko zapisał na średnią córkę. To nieprawdopodobne, nigdy w to nie uwierzymy. Ona jest oszustką i złodziejką.

- Nigdy bym nie pomyślała, że moje siostry i matka będą mnie tak niszczyć - wyznaje Teresa J. - Chcą mnie skompromitować w pracy, nie liczą się z niczym. Ja im nic nie zabrałam, to one chcą mi wziąć to, co do mnie należy. Sąd przyznał rację mnie. Tato napisał testament, bo siostry już dostały to, na co zasłużyły.

Pokazała pazury

Dwie córki i matka, żona zmarłego, nie wierzą w potajemnie napisany testament. Małżeństwo Marii i Henryka N. było udane, przeżyli ze sobą w zgodzie wiele lat. Dzięki pracowitości dorobili się sporego majątku i trzech córek. Nigdy nie podejmowali żadnej decyzji, nie konsultując tego ze współmałżonkiem.

- A sprawa podziału działek i domów, które mieliśmy, jest zbyt poważna, żeby mąż ją chciał sam, za moimi plecami, załatwić - przekonuje żona Henryka N.

Tak właśnie uważa większość rodziny. A jednak pojawił się niespodziewany testament, który wywrócił do góry nogami całe życie córek i żony Henryka N. Maria N., nadal w czerni i zapłakana, uważa, że została skrzywdzona przez wyrachowaną córkę.

- To było jak grom z jasnego nieba. O żadnym zapisie na jej rzecz nie słyszałam. Ale kiedy mąż umarł, przestała się ze mną liczyć - skarży się starsza kobieta. - Dla pieniędzy zrobi wszystko. Skrzywdziła nie tylko mnie, ale i siostry. Jak to możliwe, żeby ojciec zapisał majątek tylko jednemu dziecku? Przecież to nasz wspólny dorobek.

Zaraz po śmierci ojca nie było mowy o żadnym testamencie. Maria N. była pewna, że tę sprawę mąż pozostawił jej. Ona natomiast chciała po swojej śmierci wszystko podzielić sprawiedliwie na trzy części.

- Moja siostra Teresa nic nie wspominała, że posiada jakiś testament - przytakuje Ewa K. - Dopiero kiedy przydzielono ojcu rekompensatę, która miała przejść na spadkobierców, Teresa pokazała pazury. Okazało się, że to ona, zgodnie z rzekomym testamentem, jest główną spadkobierczynią. Wbiło nas w ziemię. Powiedziała nam, że ojciec wszystko zapisał tylko jej.

W grę wchodziły dwa domy i trzy działki w małej miejscowości pod Częstochową. W jednym z tych domów mieszkała matka, w drugim Teresa. Zaskoczone dwie siostry natychmiast zakwestionowały testament. Ich zdaniem podpis ojca został podrobiony. Sprawa trafiła do sądu.

Na skraju wytrzymałości

- Nasz tato na wszystkich dokumentach podpisywał się inaczej niż w testamencie, zakręcał litery w inną stronę - dowodzi Ewa K. - To można dostrzec gołym okiem. Ale grafolog powołany przez sąd stwierdził, że podpis na testamencie jest prawdziwy. Nic dziwnego, przecież Teresa od dawna pracuje w tym sądzie i ma znajomości. A na urzędowych pismach zna się o wiele lepiej niż my, wie, jak je podrobić i napisać.

Rzeczywiście, pisma z protestami, jakie siostry i matka ślą do różnych instytucji, świadczą o tym, że kobiety nie potrafią ukryć emocji i nie przebierają w słowach. Obrażają sędziów, biegłych i notariusza.

- Bo ja jestem na skraju wytrzymałości - tłumaczy matka. - Nasza krzywda nikogo nie obchodzi. Żeby własne dziecko tak podle traktowało matkę? Przez nią nie mam gdzie mieszkać, a do niej nie pójdę.

Kiedy wydano orzeczenie na korzyść Teresy, matka i pozostałe siostry pisały: "Z tym postanowieniem absolutnie się nie zgadzamy. Niech sąd z nas wariatów nie robi, bo my nie jesteśmy z wieku kamienia łupanego, żeby nam ciemnotę wciskać, tylko żyjemy w XXI wieku."

Maria N. podkreśla wielokrotnie: "Mąż w życiu absolutnie nie robił żadnego testamentu, co oświadczał w obecności wielu świadków". Dodaje również: "Sprawa może toczyć się w nieskończoność, a ja nie mam gdzie mieszkać. Wali się wszystko, dach, sufit i może przyjechać nawet komisja i stwierdzić, jakie warunki egzystencji stworzyła mi córka".
Chodzi o to, że według testamentu budynek i działka, w którym mieszka matka, należy teraz do znienawidzonej córki Teresy.

Bez serca

- Nie może być tak, że tylko ona jedna będzie rządzić i dziedziczyć - przekonuje matka. - Chce dorobić się na krzywdzie bliskich. Ja jestem nad grobem i chcę po sobie zostawić sprawiedliwy podział. Niezależnie od tego, jak tam było kiedyś.

Bo rodzina ma swoje tajemnice. Między siostrami nie zawsze dobrze się układało, chociaż nigdy nie było aż tak jak teraz. Siostry mówią o sobie tylko po nazwisku, z czystą nienawiścią.

Teresa J. nie czuje się winna. Twierdzi, że ojciec uczciwie rozwiązał problem dziedziczenia.

- Matka bardzo mąciła, stawała to po jednej, to po drugiej stronie, nigdy nie łagodziła konfliktów. Tato dobrze o tym wiedział i chciał być sprawiedliwy - opowiada zdenerwowana Teresa. - Ojciec za zgodą matki na mnie przepisał dom za opiekę. Tylko na mnie, bo z najstarszą siostrą tak się pokłócili, że Zofia mamę pobiła. Dlatego została wydziedziczona. A Ewie rodzice wybudowali dom, więc już dostała swoją część.

Teresa dodaje, że matka pewnie o wszystkim zapomniała, bo Ewa miała wypadek. Jest chora i mama jej żałuje. A z Zofią już się pogodziły. Rzeczywiście, Maria N. przypomina sobie, że musiała zapisać dom na jedną córkę w zamian za rentę, bo według ówczesnych przepisów nie można było domem obdzielić więcej dzieci.

- To był tylko przymus i Teresa dobrze o tym wiedziała. Po zmianie przepisów nie zgadzałam się z tym, żeby to ona miała dom. Ale nawet takie przepisanie to jeszcze nie testament - zaznacza matka.

- Nie widzę wyjścia z tej sytuacji, one mnie nienawidzą - mówi Teresa J. - Nie wiem, co robić. Argumenty do nich nie przemawiają. Chcą mnie wykończyć swoją złością. To jest zemsta, ale nie wiem za co.

- Straciłam córkę - płacze matka. - Na starość muszę chodzić po sądach. Majątek odebrał mojej córce serce i rozum. Co mam teraz robić?

(Imiona i nazwiska bohaterów reportażu zostały zmienione.)

Czy skłócone siostry mają szansę na pogodzenie? Czy konflikty wokół spadku mogą na zawsze zniszczyć rodzinne związki? Kto ma rację: siostra, której przypadł cały spadek, czy też matka z dwiema córkami, która nie chce się z tym zgodzić? Czy bliscy mają szasnę na to, by dojść do porozumienia? Jakie jest wasze zdanie, czy spotkaliście się z podobnymi problemami? Jak się zakończyły?

DODAJ SWOJĄ OPINIĘ

Chłodnym okiem
ZBIGNIEW CHWAŁA, sędzia Sądu Okręgowego w Katowicach:

- Pieniądze zaślepiają. Wiem z własnego doświadczenia zawodowego, że sprawy majątkowe mogą zniszczyć rodzinne więzy. Pieniądze okazują się najważniejsze, miłość siostrzana czy braterska idzie w kąt. Każdy ciągnie w swoją stronę, widzi własne racje. W niektórych rodzinach po śmierci rodziców rozpętuje się prawdziwe piekło, walka jest bezwzględna. Byłem świadkiem, jak cała rodzina skłóciła się o pięciocentymetrowy pas gruntu. Często próbuje się obalać testament, twierdząc na przykład, że ojciec czy matka byli niepoczytalni. To jest bolesne. Miałem też sprawy, gdzie jedno z rodzeństwa naprawdę próbowało przejąć nieuczciwymi metodami cały spadek, a pozostali musieli się bronić.
Z drugiej strony znam i takie rodziny, gdzie nawet niepisane słowo rodzica jest święte. Dzieci pamiętają, co komu rodzice chcieli dać. Nikt nie wnika w wartość tych darów, a nie chodzi o drobne rzeczy. Skąd się biorą takie różnice w podejściu do majątku i do swoich bliskich, trudno powiedzieć.

IZABELA RODAK,psycholog:

- Każde dziecko chce być jednakowo traktowane przez rodziców, ciężko przeżywa to, że jedno dostaje od nich więcej, a drugie mniej. Rodzice, którzy mają kilkoro dzieci, powinni bardzo się starać, żeby w rodzinie panowała sprawiedliwość. Kiedy dzieci ufają ojcu i matce, gdy są przekonane o tym, że żadne nie zostanie pominięte czy skrzywdzone, nie są skłonne do walki między sobą i rywalizacji o wszystko. Awantury o spadek i o pieniądze na pewno nie zdarzają się w każdej rodzinie, ale tam, gdzie poczucie sprawiedliwości od początku jest zachwiane.

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto