Wiadomo już, że Geo Medical nie poradził sobie na rynku usług medycznych. Szpital nie wszedł do tzw. „sieci szpitali” powołanej w 2017 roku nowelizacją ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych, co uniemożliwiło mu zakontraktowanie usług z NFZ w skali odpowiedniej do rozmachu obiektu.
W ramach umów z NFZ w szpitalu funkcjonowały jedynie oddziały chirurgii plastycznej oraz urologii, a także przychodnia badań endoskopowych - gastroskopii i kolonoskopii. Mimo jakości samego budynku i wyposażenia, także usługi świadczone komercyjnie nie pozwoliły szpitalowi rozwinąć skrzydeł.
Czytaj także:
GeoMedical zawiesił działalność. Prywatny szpital w Katowicach zamknął drzwi przed pacjentami
To już koniec prywatnego szpitala Geo Medical w Katowicach. Spółka złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości
Pod koniec lipca br. Geo Medical złożyła wnioski do władz samorządowych i NFZ o wydanie zgody na czasowe zaprzestanie wykonywania działalności leczniczej w zakresie oddziałów funkcjonujących na podstawie umów z funduszem. Kilka dni później zarząd Geo Medical złożył też do NFZ zgłoszenie dotyczące nagłego braku możliwości udzielania świadczeń zdrowotnych, zaprzestając prowadzenia działalności medycznej w szpitalu.
- Pomimo wstrzymania udzielania świadczeń zdrowotnych zapewniliśmy niezbędną opiekę wszystkim hospitalizowanym. W efekcie od 30 lipca na oddziałach szpitala nie przebywał już żaden pacjent - mówi Ewa Foltańska-Dubiel, była prezes Geo Medical.
Fakt ten skłonił NFZ do przeprowadzenia w placówce kontroli. Pierwsze wnioski wskazują, że pacjenci szpitala GeoMedical zostali właściwie zaopatrzeni. W kolejnym kroku zabezpieczono znajdujące się w szpitalu leki, materiały medyczne i sprzęt.
Prowadzona równocześnie analiza wykazała, że Geo Medical utraciła płynność finansową i nie posiada środków na spłatę zobowiązań. Brak możliwości prowadzenia bieżącej działalności i brak perspektyw poprawy sytuacji finansowej spółki, doprowadził do złożenia wniosku o jej upadłość. Rezygnację z funkcji prezesa zarządu złożyła Ewa Foltańska-Dubiel. W sytuacji wcześniejszego ustąpienia wiceprezesa zarządu nie miała, jak twierdzi, możliwości zarządzania spółką, której umowa przewidywała dwuosobową reprezentację.
Szpital został bez pacjentów, a spółka bez zarządu. Dzisiaj w szpitalu nie pracuje już także biały personel, choć nie wszyscy zdecydowali się odejść z pracy. Grupa kilku pielęgniarek przychodzi codziennie do szpitala, choć nie ma już dla nich zadań. Obawiają się o wypłatę należnych wynagrodzeń. Złożyłyby wypowiedzenia, ale nie wiedzą, czy będą im przysługiwały odprawy. W likwidowanej spółce zadecyduje o tym syndyk.
- Jako jedyny pozostały członek zarządu nie miałam prawa podejmować decyzji w imieniu spółki. W trudnych okolicznościach, w jakich się znaleźliśmy, jedyną czynnością formalną, którą zgodnie z prawem mogłam przeprowadzić, było złożenie wniosku o ogłoszenie upadłości. Przewidując problemy, wcześniej zadbaliśmy o bezpieczeństwo i komfort pacjentów, a zaraz potem zawiesiliśmy leczenie. Kiedy kilka dni później stało się jasne, że nie uratujemy finansów, z ciężkim sercem złożyłam wniosek o ogłoszenie upadłości – mówi Ewa Foltańska Dubiel.
Skoro przed złożeniem wniosku o ogłoszenie upadłości szpital mógł zadbać o pacjentów, dlaczego nie rozwiązał wszystkich spraw pracowników?
- Podejmowanie decyzji innych niż dopuszczalne przez prawo w sytuacji niepełnej reprezentacji spółki byłoby ryzykowne, bo ważność takich decyzji mogłaby zostać łatwo podważona. Także więc umowy o pracę pozostały ważne, choć w każdej chwili każdy pracownik może taką umowę skutecznie wypowiedzieć – mówi Ewa Foltańska Dubiel. – Za istotne w tej sytuacji uznałam to, by spółka w momencie złożenia wniosku o upadłość dysponowała środkami wystarczającymi na uregulowanie przez syndyka przynajmniej najważniejszych zobowiązań. Jak wiadomo, wynagrodzenia pracowników mają w takich sytuacjach najwyższy priorytet – dodaje.
- O planowanych, koniecznych działaniach i ich konsekwencjach dla pracowników informowałam zespół szpitala podczas spotkania 31 lipca – mówi Ewa Foltańska Dubiel.
Jest więc szansa – choć raczej niezbyt rychła – że pielęgniarki otrzymają pełne wynagrodzenia za przepracowany czas, a także za ten okres, kiedy tylko pozostają w gotowości do pracy. Jak się dowiedział DZ, zostały właśnie „oddelegowane” do domów, gdzie mogą w tej gotowości pozostawać do czasu podjęcia działań przez syndyka.
Pytanie, co z budynkiem przy ul. Wita Stwosza? Czy jest szansa, że będzie służył pierwotnym celom, czy raczej zostanie przystosowany do innych funkcji? O tym zadecyduje właściciel, jedna ze spółek deweloperskiej Grupy Geo z Krakowa. Budynek, wraz z wyposażeniem, jest aktualnie przedmiotem dzierżawy.
- Właściciel rozważa różne warianty dla obiektu w tym restrukturyzację biznesu medycznego oraz biznesplan z nową koncepcją prowadzenia działalności medycznej. Alternatywnie rozważana jest zmiana dzierżawcy lub akceptacja jednej z ofert zakupu szpitala. Do tej pory wpłynęły oferty od 4 podmiotów zainteresowanych nabyciem budynku i sprzętu – mówi Ewa Foltańska Dubiel.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Te produkty powodują cukrzycę u Polaków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?