Najprawdopodobniej dwóch mężczyzn okradło we wtorek po południu ajencję SKOK przy ul. Kościelnej. Na razie sprawców nie udało się złapać. – Jakie są na to szanse? Pół na pół – oceniają policjanci. To już trzeci tego typu napad w Siemianowicach w tym roku. W ubiegłym były cztery.
Wszystko rozegrało się błyskawicznie. O godz. 14.30 do ajencji przy ul. Kościelnej wszedł mężczyzna w motocyklowym kasku. Wyciągnął pistolet i zażądał od kasjerki wydania pieniędzy. Oprócz młodej kobiety w środku nie było nikogo. Oddała więc pieniądze z kasy – 4 tysiące 200 złotych. Dopiero potem włączyła alarm.
Kiedy na miejsce przyjechali ochroniarze i policja, na napastniku nie było nawet śladu. Najprawdopodobniej na ulicy czekał na niego wspólnik na motorze. Nie wiadomo, w którą stronę uciekli. Chociaż do zdarzenia doszło przy głównej ulicy Michałkowic i w biały dzień, nie ma też żadnych świadków zdarzenia – napadu nie zauważył nikt z pracowników pobliskich sklepów ani przechodnie.
– W ajencji nie ma monitoringu czy szyb pancernych – przyznaje komisarz Robert Sokołów, szef sekcji kryminalnej w siemianowickiej komendzie.
Pół godziny później policja zatrzymała motocyklistę, który mógł być o 14.30 w pobliżu ajencji. Okazało się, że to nie on dokonał napadu, choć... i tak będzie miał kłopoty. Mężczyzna nie zareagował w Siemianowicach na wezwanie policjantów do tego, aby się zatrzymać i zaczął uciekać na motorze kawasaki w stronę Chorzowa. Zarządzono pościg. Chociaż motocyklistę goniło aż 10 radiowozów, ten nie dawał za wygraną. Kiedy motor przewrócił się, zaczął uciekać pieszo. A kiedy policjanci w końcu go złapali, okazało się, że... uciekał, bo nie miał prawa jazdy ani ważnego ubezpieczenia OC. Na razie skończyło się na mandacie w wysokości 850 złotych.
Bandyci lubią Siemianowice. W ubiegłym roku dokonano tu trzech napadów na małe ajencje bankowe. Wszystkich sprawców udało się zatrzymać, ale po długich tygodniach szukania. W tym roku odnotowano dwa napady na kolektury lotto. W tym wypadku pomogli jednak świadkowie i ślady na miejscu zdarzenia – m.in. odciski linii papilarnych czy buta. W mieście nie ma monitoringu i w najbliższym czasie raczej nie będzie – to zbyt droga inwestycja dla biednych Siemianowic. Kamer nie ma także w ajencjach.
– Kamery? Każdy kij ma dwa końce – mówi Stanisław Barański ze SKOK Jowisz. W tym wypadku „drugim końcem” są po prostu pieniądze, a właściwie ich brak. SKOK-i mają więc alarm i współpracują z firmami ochroniarskimi, a pracownicy są przeszkoleni i wiedzą, jak zachować się w razie napadu. – Największą szkodą jest stres pracownika – przyznaje Stanisław Barański.
W SKOK-ach panuje zasada, że w kasie jest jak najmniej gotówki. I że lepiej stracić, niż „stawiać się” napastnikom. – Nie opłaca się, aby pracownik ryzykował – kwituje Barański.
![od 7 lat](https://s-nsk.ppstatic.pl/assets/nsk/v1.224.1/images/video_restrictions/7.webp)
Wyniki pierwszej tury wyborów we Francji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?