Dzień rozpoczyna się dla nich kwadrans po godz. 5. Pan Stanisław przyjmuje wtedy pieczywo.
- Nie potrzebuję zegarka, wstaję automatycznie - mówi.
Żona przed godziną 8 wyprawia ich wnuczkę, 10-letnią Karolinę, do szkoły. Gdy tylko pojawi się w sklepie, uzupełnia listę potrzebnych rzeczy. Codzienne zakupy to zadanie dla pana Stanisława. Oboje dbają, by produkty spożywcze były najwyższej jakości. Od lat mają stałych dostawców.
- Mam taką zasadę, sprzedajemy to, co zjemy sami - podkreśla pani Halina. - Pomidory i ogórki małosolne sprowadzamy z gospodarstwa ekologicznego z Kalisza. Znaleźliśmy także małą wytwórnię mięsa w Pińczowie, skąd mamy m.in. doskonałe szynki, krupnioki i swojską kiełbasę. Bez chemii, bez grama tłuszczu, co dla wielu jest bardzo ważne - dodaje i nie ukrywa, że w sklepie toczy się całe życie. Sami pracują w nim z mężem, siedem dni w tygodniu.
- Czasem, gdy potrzebuję, to popołudniami zastępuje mnie ciocia. Wtedy mam wychodne - mówi z uśmiechem. Do sklepu często po lekcjach wpada też ich wnuczka. - Karolina uwielbia obsługiwać klientów, którzy podchodzą do niej z dużą życzliwością - mówią oboje. - Pomagam przyklejać ceny, układać towar - wylicza dziewczynka. Może będzie rodzinny interes? Niewykluczone, choć Karolina póki co marzy, by zostać aktorką. Ich sklep to miejsce z duszą. Dosłownie. Wcześniej bowiem była tu... biblioteka, która została przeniesiona do pobliskiego pawilonu.
- Często przychodziłam tu po książki - wspomina Halina.
Państwo Wójcikowie wystąpili do spółdzielni o przydział lokalu na sklep. Sami zajęli się jego przebudową. Głównym projektantem był pan Stanisław, który z zawodu jest operatorem maszyn ciężkich. - Roboty było mnóstwo, zajęło nam to ze 2 miesiące. Wszystko trzeba było poprzerabiać, ale udało się - opowiada właściciel.
Mają sporo stałych klientów, którzy wpadają nie tylko po sprawunki, ale żeby porozmawiać.
- Czasem śmieję się, że jestem jak ksiądz w konfesjonale. Kiedy przyjedzie straż pożarna czy policja, to ludzie wpadają do sklepu z pytaniem "Pani Halinko, co się dzieje?". Ale ja to lubię. Zawsze chciałam pracować wśród ludzi - podkreśla pani Halina.
Sklep jest otwarty dopóki są klienci. - Po zamknięciu przychodzi czas na sprzątanie, zerknięcie na listę zakupów, która powstaje w ciągu dnia. I przygotowanie się na kolejny dzień - podsumowuje właścicielka.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?