Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skargi do biur podróży. Niektóre są absurdalne

Beata Sypuła
arc
Jeśli zajdziesz podczas wakacji w ciążę, nie zwalaj winy na plemniki w basenie. Taka skarga już była - pisze Beata Sypuła

Było miło, ale się skończyło. Każdy wakacyjny turnus obfituje nie tylko w zmiany na arenie towarzyskiej i rodzinnej, ale i skargi. Docierają do biur podróży w takiej formie i treści, że trafiają na lata do żelaznego repertuaru anegdot branży turystycznej. Choćby taka: córka jednej z turystek zaszła w ciążę, bo podobno w basenie pływały... plemniki. Konsekwencją była skarga i żądanie wysokiej rekompensaty - nie mówiąc o zwrocie pieniędzy za aż tak nieplanowaną, hmm... podróż.

- Wczasowicz wykupił tygodniowy pobyt w domku letniskowym nad polskim morzem. Ponieważ przez cały tydzień lało, zażądał zwrotu kosztów, bo nie miał co ze sobą zrobić - opowiada Anna Kuś-Wiktorko, wiceprezes oddziału śląskiego Polskiej Izby Turystyki. To tam trafia najwięcej skarg od polskich turystów na nierzetelne, ich zdaniem, biura podróży.

Urzędnicy płakali ze śmiechu

Choć z mocy ustawy właściwym adresem dla skarg jest Urząd Marszałkowski, to na nieszczęście dla urzędników mających duże poczucie humoru trafiają tam nieliczne zażalenia, ale wśród nich są prawdziwe perełki.

- Mieliśmy w tym roku tylko jedną skargę, w ubiegłym 30. To niewiele w porównaniem z ubiegłymi latami - mówi Beata Kapuścik z z Wydziału Turystyki i Sportu Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego. - Skargę napisała m.in. grupa podróżnych jadących do Hiszpanii. Na całej trasie co 15 minut mierzono temperaturę wewnątrz autokaru. Wiadomo, że jeśli kierowca zatrzyma się na obowiązkową co 4 godziny przerwę, wówczas przez otwarte drzwi zostanie wpuszczone ciepło. Jak ruszy i zadziała klimatyzacja, będzie odczuwany chłód. Cała skarga, łącznie ze szczegółami pomiaru temperatury, liczyła kilkanaście stron - dodaje.

Zwięźlej co prawda, ale za to bardziej kwieciście, wypowiedział się pasażer autokaru wycieczkowego, któremu obsługa nie zapewniła poduszki pod tylną część ciała. Po wielogodzinnej jeździe dotarł na miejsce z na tyle "zdrętwiałą pupą" - jak się wyraził - że domagał się odszkodowania za doznany uszczerbek. Wszak w znaczący sposób zniweczono jego wakacyjne plany.

- Skarżący się oczekują zwrotu poniesionych kosztów albo rekompensaty. Dowodzą, że agenci nie udzielili im pełnej informacji - mówi Beata Kapuścik.
Wiceszefowa PIT w Katowicach uczula biura podróży, by nawet na wyrost zastrzegały w rozmowach z klientami, iż arabskie pięć gwiazdek niekoniecznie musi oznaczać piątkę europejską, choć może. Branża turystyczna sama zaczęła nawet nadawać hotelom w katalogach "słoneczka". Niby ich liczba nie jest żadnym urzędowym miernikiem, ale jednak dla klientów jest wartościową informacją o rzeczywistym standardzie obiektu. To o tyle ważne, że dużo skarg dotyczy warunków pobytu.

Poszukiwacze śmieci

Przekleństwem branży turystycznej są jednak skargi wynikające z planu: jechać na wczasy, sfotografować wyimaginowane niedostatki i odebrać rekompensatę. Oczekiwania są różne: zniżka przy kolejnym wyjeździe lub darmowa wycieczka fakultatywna, zwrot części już poniesionych wydatków.

- Są tacy ludzie, którzy podczas pobytu w ośrodku klubowym w Tunezji penetrują cały teren, na którym stoi hotel i dziesiątki domków typu bungalow, no i znajdują to, czego szukali: jakieś śmieci, owady. Dokumentują wszystko i przywożą nam dziesiątki zdjęć na dowód panującego w danym miejscu brudu - mówi Anna Kuś-Wiktorko z PIT w Katowicach.

Do annałów branży trafiła także, udokumentowana zdjęciowo, a jakże!, skarga turystów polskich, odpoczywających zimą na Słowacji. Doznali despektu ze strony obsługi w restauracji hotelowej. Polegał on na... braku sztućców przy nakryciu.

- Trzeba było szczegółowych wyjaśnień, by się okazało, że istotnie doszło na tym tle już na miejscu do awantury. Zgasła, gdy siedzący po sąsiedzku inny turysta przeprosił, iż skorzystał z drugiego kompletu sztućców leżących na stoliku obok. Obsługa nie zdążyła zauważyć braku - tłumaczy nam Piotr, właściciel jednego ze znanych katowickich biur podóży.

Za to turysta zdążył po powrocie ze skargą i żądaniem rekompensaty.
"Plaża była zbyt piaszczysta, proszę o zwrot kosztów, ponieważ w folderze było napisane o sztucznym zapiaszczeniu. Co jest oczywiste - plaża zapiaszczana jest na życzenie turysty"- pisze liczący na anulowanie części poniesionych kosztów.

- Pewna pani po powrocie z Chorwacji poskarżyła się nam, że morze nie miało fal. Fakt: była nad zatoką w okolicy Koszteli - wzdycha Anna Kuś-Wiktorko.

Za dużo Hiszpanów w Hiszpanii

Pułap absurdu pomieszanego z cwaniactwem w skargach naszych rodaków jest nieograniczony. Pani Jolanta wybrała się na wycieczkę do Tunezji. Wszystko było dobrze, dopóki jej doznania ograniczały się tylko do trójkąta: pokój-basen-drink bar. Sprawy przybrały nieoczekiwany obrót, gdy wybrała się na wycieczkę na Saharę. Tam zaaranżowano wieczór beduiński w namiotach, które - o zgrozo! - były pełne piasku. Skandal!

Niewyobrażalnych katuszy doznała także turystka wypoczywająca na Cyprze. Przez tydzień nie zmrużyła oka, bo "tak głośno cykały cykady!".
"Jesteśmy oburzeni z powodu naszych wczasów w Hiszpanii. Recepcjonistka mówiła po hiszpańsku, jedzenie było hiszpańskie. Wszędzie za dużo obcokrajowców".

"Nigdy więcej nie damy się namówić na wczasy we Włoszech. Musieliśmy stać w kolejce po lody na zewnątrz baru, co oburzające - bez żadnej klimatyzacji".
W portugalskim Algarve rodzina z Rudy Śląskiej wybrała się na wycieczkę do Zoomarine - parku wodnego i zoo w jednym. "To nie do pomyślenia - nikt nam nie powiedział, że mamy ze sobą zabrać kostiumy kąpielowe!".

"Na zdjęciu w katalogu piasek na plaży był żółty, a tak naprawdę był biały. Poniosłam określone koszty, by kupić pasujący do piasku strój kąpielowy. Przedstawiam paragon. Oczekuję zwrotu pieniędzy".

- Odwiedziła nas ostatnio awanturująca się turystka. Złożyła oświadczenie na piśmie, że bezpodstawnie została oskarżona o kradzież ręczników i szlafroka. Ona przecież wykupiła wczasy w opcji "ol ekskluziw". Nie wiedziała, że to była tylko opcja "all inclusive" - uśmiecha się Magda, pracownica jednego z biur podróży.

Nabieramy ogłady

Polacy już nie są nowicjuszami w wakacyjnych kurortach świata. Wiedzą, że opcja all inclusive oznacza zazwyczaj, iż mamy do dyspozycji napoje - w tym alkoholowe, możliwość korzystania z restauracji sąsiednich zaprzyjaźnionych hoteli. Opcje rozpoznaje się za pomocą opasek na dłoniach turystów.
"To istna segregacja rasowa, potraktowano nas jak podludzi. Tylko dlatego, że nie mieliśmy niebieskiej opaski, ale czerwoną, wyproszono nas z restauracji, bo rzekomo dla nas nie było miejsc. Mnóstwo stolików było wolnych" - awanturował się ostro w tureckim mieście Antalya nasz ziom w klapkach i opłaconą tańszą wersją wczasów. Podczas wymiany słów z rezydentem wypomniał, że już wcześniej w restauracji hotelowej nie pozwolono mu zjeść kolacji w samych slipkach, a ogórki były krzywo pokrojone. Orzekł dosadnie, że już "w życiu nie pojedzie do tych brudnych Arabów". Pomijając rasizm - Turek akurat Arabem nie jest...
"Bakszysz" - to słowo-klucz otwierające wszystkie drzwi w arabskim świecie. Pojedziesz na Synaj, gdzie trafisz na fakultatywną wycieczkę do podnóża Góry Mojżesza? Zapłać napiwek kierowcy. Daj parę dinarów tunezyjskiemu bagażowemu. Zostaw kilka euro na poduszce dla marokańskiego pokojowego - choćby za codzienne, misterne układanie twojej piżamy czy nocnej koszuli w kształt odlatującego łabędzia. Nie bądź sknerą - to dla pokojowego, kierowcy, bagażowego, barmana czy kelnera w północnej Afryce często przytłaczająca część zarobionych pieniędzy na chleb dla całej rodziny.

- Na "bakszysz" mamy zdecydowanie najwięcej złorzeczeń - przyznaje Anna Kuś-Wiktorko, wiceszefowa PIT w Katowicach. - Jednak najbardziej zadziwił nas klient, który długo wyszukiwał różnice między warunkami uczestnictwa zawartymi w katalogu i umieszczonymi w internecie. W końcu uznał, że ktoś chce go naciąć i w ogóle nie wykupił wycieczki.

HB - to zakwaterowanie z śniadaniem i obiadokolacją. W biurze podróży uprzedzano nas, że za napoje płaci się osobno? Oczywiście.
- Ale przecież woda to nie napój - dziwił się turysta z Hurghady.

Szwedzki stół - to podawanie posiłków w formie otwartego bufetu . Można brać, ile dusza zapragnie - ale na miejscu. I nie wynosić niczego - na litość boską - na plażę! A jeśli już obsługa zwróci nam uwagę - to rozmowę kończ waść, wstydu oszczędź. Nasi rodacy mają dość takich żenujących awantur.
- Z roku na rok skarg na biura podróży jest mniej, bo oferta turystyczna jest coraz lepsza, a świadomość Polaków coraz wyższa - ocenia Beata Kapuścik z z Wydziału Turystyki i Sportu Urzędu Marszałkowskiego. w Katowicach.

Jednak przyprawione niewiedzą i absurdem powakacyjne skarg o nie tylko polska norma. Brytyjska agencja turystyczna ABTA i Thomas Cook postanowiły opublikować anonimowo niedorzeczne skargi swoich klientów. "Zostałam pokąsana przez komara na plaży. Nikt z państwa nie powiedział, że mogą kąsać". Albo: "W broszurze napisali państwo: w hotelu nie ma fryzjerów. Jesteśmy stażystami tego zawodu. Czy możemy tam zamieszkać na stałe?". I jeszcze z innej beczki: "W czasie moich wakacji na Goa (Indie) byłam rozczarowana tym, że praktycznie każda potrawa restauracyjna serwuje curry. Nie jadam pikantnych potraw." Jedna z rezydentek hotelu awanturowała się, że rzekomo jej pokój nie jest sprzątany od początku pobytu. Jak się okazało się, omyłkowo wywiesiła kartkę "nie przeszkadzać...

Wakacyjna niespodzianka

Mimo dwóch dekad, odkąd Polacy otrzymawszy paszporty do ręki wyrwali się w świat, wciąż potrafimy zaskakiwać świat poziomem swoich oczekiwań. Sosnowiecki prawnik z zawodu ,po wycieczce do Meksyku skarżył się, że w powietrzu wisiał smog. Na dowód przywiózł pracownikom biura podróży słoik z powietrzem z Mexico City. Jeden z klientów rezerwując wycieczkę na stronie internetowej , a nie robiąc przelewu, był przekonany, że kupił wczasy. Pojawił się więc na lotnisku w Pyrzowicach z torbami, żoną i dziećmi. Po powrocie turystów z Maroka zdarzają się reklamacje na "zawodzenie" z pobliskich meczetów i na lipcowy... upał. W Egipcie, bywa, dopada nas "zemsta faraona", czyli biegunka, wymioty - a często obie przypadłości naraz. Efekt? Skarga. Dowód? Zdjęcie klientki na "tronie" w toalecie.

Głupie, głupsze i najgłupsze skargi klientów biur podróży

Niewiedza czy cwaniactwo obliczone na uzyskanie rekompensaty? Doświadczenia branży turystycznej wskazują, że i jedno, i drugie stoi za skargami turystów. Oto najbardziej absurdalne: ZOBACZ NASZE ZESTAWIENIE NAJŚMIESZNIEJSZYCH REKLEMACJI

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto