Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Krzysztofem Mejerem, kandydatem na prezydenta Rudy Śląskiej: Sprawy Rudy Śląskiej są dla mnie najważniejsze

Jakub Szołdra-Laszczyk
Materiały prasowe
Z Krzysztofem Mejerem, kandydatem na prezydenta Rudy Śląskiej rozmawiamy na temat jego dotychczasowego doświadczenia w pracy samorządowej oraz o planach na przyszłą kadencję i powodach, dla których warto zamieszkać w Rudzie Śląskiej.

Jest pan niezwykle ciekawą osobą – dziennikarzem, rzecznikiem prasowym, specjalistą od PR-u, a także samorządowcem z wieloletnim doświadczeniem. Moją uwagę przykuło, że w tym natłoku zajęć i zapewne pasji znajduje pan czas na bieganie. Czego uczy sport?

Przede wszystkim nauczył mnie pokory i cierpliwości. Bieganie ma to do siebie, że człowiek nigdy nie może być pewien, że jest dobrze przygotowany, że pójdzie mu świetnie i że da sobie radę. Wszystko zależy od kondycji danego dnia, nie tylko fizycznej, ale i psychicznej. W każdej chwili może wystąpić jakiś problem – kontuzja, spadek koncentracji czy inne niedociągnięcie, który przekreśli założony wynik. Z drugiej strony bieganie jest też świetną odskocznią od problemów dnia codziennego, pozwala się „zresetować” i poukładać pewne rzeczy w głowie. Kiedy ubieram buty i wychodzę biegać, to odcinam się od tego, co jest wokół mnie i to pozwala mi wrócić do pewnej równowagi. Nie wyobrażam sobie życia bez biegania i ogólnie bez sportu. Zawsze wszystkim powtarzam, że sport i inne pasje, nie koniecznie bieganie, naprawdę pomagają w codziennym funkcjonowaniu. Na przykład jak rano człowiek pójdzie pobiegać te 10 czy 15 kilometrów, to później ma chęć do działania, które zdecydowanie pomaga w wykonywaniu codziennych obowiązków. Swoją drogą, to najciekawsze pomysły dotyczące pracy zawodowej rodzą mi się podczas porannych biegów po lasach halembskich, a to chyba dzięki temu, że mam wtedy „wolną głowę”.

A czy pasja sportowa, w pana przypadku bieganie ma przełożenie na codzienną pracę samorządową?

I to jeszcze jakie! Przede wszystkim umiem wytyczać sobie cele, zarówno małe jak i duże, i cierpliwie dążyć do ich osiągnięcia. Nauczyłem się też radzić z porażkami, wyciągać z nich wnioski oraz tego, że nie oznaczają one końca, a są początkiem nowej drogi. Kolejna sprawa to systematyczność. Jestem też bardziej pokorny wobec swoich obowiązków i mam więcej cierpliwości wobec problemów, które spotykam. Wiem też, że pewnych spraw nie da się od razu załatwić, że czasem potrzeba współpracy wielu osób, ponieważ samemu celu się nie osiągnie, bo zarówno w bieganiu, jak i w pracy samorządowej potrzeby jest support.

Słyszałem, że przez długi czas Pan się wahał, gdy pani prezydent Grażyna Dziedzic zaproponowała panu stanowisko wiceprezydenta Rudy Śląskiej i podobne wahania miał pan teraz przed podjęciem decyzji o starcie w wyborach na prezydenta Rudy Śląskiej. Z czego wynikały te wątpliwości?

Jeżeli chodzi o podjęcie się obowiązków zastępcy prezydenta, to wahałem się wówczas dlatego, że byłem specjalistą od komunikacji społecznej i wizerunku, czyli tzw. Public Relations. Uważałem, że do pracy urzędniczej się zupełnie nie nadaję, bo ciężko mi będzie wejść w określone ramy urzędowe. Natomiast pani prezydent miała na ten temat inne zdanie i przez trzy miesiące przekonywała mnie, że moje doświadczenie świetnie sprawdzi się na stanowisku wiceprezydenta, bo do wielu spraw podchodzę niestereotypowo. Wówczas uznałem, że jeśli mam być wiarygodny jako osoba, która przez kilka lat doradzała innym, mówiąc im, co trzeba robić, to teraz moja kolej, by „wziąć byka za rogi” i pokazać, jak w praktyce sprawdzają się moje pomysły. Teraz moje wahanie było spowodowane czymś zupełnie innym. Potrzebowałem czasu, bo odejście pani prezydent było bardzo niespodziewane i nagłe, co było dla nas wszystkich potężnym szokiem. Musiałem uporządkować wszystkie myśli w głowie, na spokojnie przeanalizować każde za i przeciw. Dopiero jak to wszystko sobie przemyślałem, to uznałem, że warto wystartować w tych wyborach. Jestem kandydatem na prezydenta Rudy Śląskiej, by móc zrealizować te wszystkie dobre rzeczy, które wspólnie z panią prezydent zaplanowaliśmy. Pamiętajmy, że to wciąż jest kadencja prezydent Grażyny Dziedzic. Każda osoba wyłoniona w głosowaniu siłą rzeczy będzie kontynuować projekty, które pani prezydent zaplanowała. One są umieszczone w strategicznych dokumentach gminy i nie da się tego zmienić w ciągu tak krótkiej kadencji, która potrwa rok, maksimum półtorej.

Czytałem anegdotę dotyczą pańskiego powrotu pociągiem z Gdańska do Katowic. W składzie ogłoszono alarm bombowy, policja zaczęła przeszukiwać wagony, a pan, wówczas dziennikarz radiowy, rozpoczął zbieranie informacji, które było tak angażujące, że pociąg wraz z bagażem odjechał bez pana. Czy podobnie podchodzi pan do pracy w samorządzie, że pierwszeństwo mają mieszkańcy i miasto?

Jak coś robię, to angażuję się w to całym sercem. Nie wyobrażam sobie wykonywać pracy, co do której nie jestem przekonany i bez entuzjazmu. Czasem do niektórych spraw podchodzę przez to zbyt emocjonalnie, ale nie potrafię inaczej. Przez wszystkie lata mojej pracy zawodowej, nieważne co i gdzie robiłem, to zawsze dawałem z siebie sto procent, niekiedy kosztem mojego życia prywatnego. W tym przypadku też tak jest, że sprawy Rudy Śląskiej są dla mnie najważniejsze. Ja nigdy nie liczę swojego czasu pracy. Praktycznie jestem w niej non stop, bo nawet jeżeli wracam do domu, to jeszcze siadam przy komputerze, żeby odpisywać na pytania mieszkańców. Przez ostatnich siedem lat nie mogłem sobie pozwolić na to, żeby wyłączyć telefon, nawet na urlopie. Ale tego właśnie wymagało ode mnie stanowisko wiceprezydenta, zwłaszcza, że odpowiadałem za sprawy związane z bezpieczeństwem, więc telefony w środku nocy były na porządku dziennym.

Jako były wiceprezydent jest pan na swój sposób naturalnym kontynuatorem dziedzictwa Grażyny Dziedzic. Jakie konkretne projekty, które dotychczas realizowaliście wspólnie, będzie pan chciał kontynuować w ciągu tej niespełna rocznej kadencji?

Wszystkie te projekty, które są rozpoczęte, mam tutaj na myśli przede wszystkim kontynuację budowy trasy N-S, która jest dla rozwoju miasta drogą strategiczną, ale także przebudowę ulic Wolności i Bałtyckiej. W planach jest też budowa kanalizacji deszczowej w Halembie. To są projekty, które rozpoczęliśmy i które realizujemy albo wkrótce zaczniemy prace budowlane, więc na pewno są to tematy, które będę na pewno zamierzam kontynuować. Oczywiście chciałbym jeszcze do tego dodać parę innych, takich bardziej swoich rzeczy.

Co ma pan na myśli?

Plac wodny dla dzieci z prawdziwego zdarzenia, o którym mieszkańcy mówią już od dłuższego czasu. Już wcześniej planowaliśmy z panią prezydent budowę takiego obiektu w mieście, ale niestety z powodów finansowych musieliśmy ten projekt schować do szuflady. Teraz chciałbym do niego wrócić i jeszcze w przyszłym roku, jeśli okoliczności pozwolą go zrealizować.

Jakie nowe programy planuje pan wprowadzić w życie?

Tak naprawdę w ciągu tego roku, który w tej kadencji pozostał, ciężko będzie zrealizować jakieś spektakularne inwestycje, bo każdy projekt, żeby został wprowadzony do realizacji, musi zostać odpowiednio przygotowany. Po pierwsze trzeba opracować dokumentację, a następnie uzyskać pozwolenia i zabezpieczyć środki finansowe. Tego się nie da zrobić w pół roku, to są bardzo długie procesy. Dlatego tak naprawdę planując jakieś większe działania, będziemy musieli myśleć już w perspektywie kolejnej kadencji. Mam już spisane swoje pomysły, ale chcę, by mój program wyborczy był niestandardowy, niespotykany dotąd na skalę Rudy Śląskiej. W najbliższym czasie zamierzam spotkać się z mieszkańcami w poszczególnych dzielnicach, porozmawiać z rudzianami o ich potrzebach oraz pomysłach i wspólnie z nimi stworzyć taki plan, który będzie obliczony tak naprawdę na kolejnych sześć lat. W najbliższym czasie ogłoszę, jak to będzie wyglądało.

Aktualna sytuacja budżetowa samorządów po zmianie subwencji oświatowej i nowelizacji prawa podatkowego nie wygląda najkorzystniej. Czy ma Pan pomysły i rozwiązania, które uchronią mieszkańców Rudy Śląskiej przed negatywnymi skutkami rosnącego deficytu budżetowego gminy?

Bez wsparcia rządu i bez zmiany polityki finansowej państwa nie uda nam się nic osiągnąć w tej materii. Kolokwialnie mówiąc wszystkie samorządy „jadą na tym samym wózku”. W miejskich i gminnych kasach brakuje środków na tzw. wydatki bieżące, które stanowią osobną pulę pieniędzy. Paradoksalnie nie brakuje ich na inwestycje, bo te są akurat finansowane choćby z funduszy unijnych i krajowych. Ale jest jedno niebezpieczeństwo - potem trzeba je jeszcze z czegoś utrzymać, a tu znów mowa o tzw. wydatkach bieżących. Moje stanowisko jest zbieżne ze stanowiskiem wszystkich korporacji samorządowych, które podkreślają, że musimy zmienić sposób finansowania samorządów. Gminy muszą mieć większe udziały w podatkach, nie tylko PIT i CIT. Nasze problemy byłyby mniejsze, gdybyśmy otrzymywali również udział z podatku VAT, który obecnie w całości trafia do budżetu państwa, a nie do budżetów samorządowych.

Przed panem krótka, ale przede wszystkim bardzo intensywna kampania, w której Ruda Śląska będzie na ustach dziennikarzy w całym kraju jako wstępne odzwierciedlenie nastrojów politycznych przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Na czym planuje się Pan skoncentrować w swojej kampanii wyborczej?

Przede wszystkim właśnie na kontakcie i rozmowach z mieszkańcami. Chciałbym ich wysłuchać i przedyskutować najważniejsze dla nich sprawy. To jest w pewnym sensie rozwinięcie działań, które prowadziliśmy przez ostatnich 12 lat, w czasie których systematycznie wiosną i jesienią spotykaliśmy się z mieszkańcami. Powszechne zainteresowanie Rudą Śląską paradoksalnie może nam pomóc, bo tak naprawdę będzie to okazja do promocji naszego miasta. Podejrzewam, że w pierwszych dwóch tygodniach września będziemy na ustach i monitorach wszystkich redakcji dziennikarskich. Ja się tego nie boję. Uważam, że jest to fantastyczny czas, który powinniśmy wspólnie wykorzystać na dobrą, merytoryczną debatę o przyszłości Rudy Śląskiej.

Mówi Pan, że rozmowa jest najlepszym sposobem rozwiązywania problemów, a z nawet najbardziej zaciętych dyskusji mogą zrodzić się ciekawe i wartościowe pomysły. Zamierza pan konfrontować się z pomysłami oponentów i ich poglądami na Rudę Śląską czy raczej wyciągać z ich idei to, co najlepsze i wykorzystywać te informacje dla dobra mieszkańców?

Na razie jesteśmy na etapie walki na programy. Zakładam, że każdy z kandydatów będzie miał oryginalny program wyborczy, do którego będzie się starał przekonać mieszkańców. Zobaczymy, jak rudzianie wybiorą. Jeżeli wygra mój program i moje podejście do miasta to nie ukrywam, że zastanowię się nad tym, co w swoich programach proponowali moi kontrkandydaci. Każdy z nas może mieć coś oryginalnego, ciekawego, co można by wdrożyć, więc jestem gotów na współpracę z każdym, jeżeli tylko wyrazi na to zgodę i będzie chciał wspólnie zrealizować swoje inicjatywy w mieście.

Pochodzi pan z Kaszub, od 30 lat mieszka na Śląsku, a od 4 lat w Rudzie Śląskiej. Jak z perspektywy mieszkańca zmieniło się pana spojrzenie na miasto w porównaniu do perspektywy, jaką pan miał jako mieszkaniec Śląska? Czy pod tym kątem ma pan pomysły, jak przekonać ludzi do zamieszkania w Rudzie Śląskiej?

Tak naprawdę Ruda Śląska jest „moim” miastem o wiele dłużej, bo pracuję tu już od 11 lat i to tu od ponad dekady jestem praktycznie przez cały czas, każdego dnia. Bywałem tu też często jako młody dziennikarz. Dużo rozmawiałem wtedy z tutejszymi mieszkańcami, często bywałem na nagraniach w kopalniach i hucie, więc zawsze to miasto było mi bliskie, bo znałem jego problemy społeczne i gospodarcze. Mam też do Rudy ogromny sentyment, bo to tu zrealizowałem swój pierwszy reportaż. Jakoś zawsze mnie tu ciągnęło, więc z pełnym przekonaniem zostałem rudzianinem z wyboru, zwłaszcza, że nie miałem daleko, bo mieszkałem po sąsiedzku. Chciałbym by ludzie wybierali to miasto do zamieszkania z tych samych powodów, co ja - świetnego skomunikowania, bo przecież z Rudy Śląskiej bardzo łatwo i szybko można dojechać do centrum Katowic, Gliwic, Chorzowa czy Bytomia oraz z uwagi na żywe śląskie tradycje, które wiążą się ze swoistym kolorytem, którego nie ma nigdzie indziej. Proszę pamiętać też, że Ruda Śląska jest na drugim miejscu w Polsce jeśli chodzi o dostęp do terenów zielonych. Największą zaletą naszego miasta są jednak mieszkańcy. Mieszkają tutaj naprawdę fantastyczni ludzie, przez te wszystkie lata poznałem ich całe mnóstwo i wielu z nich jest moimi przyjaciółmi i dobrymi znajomymi. Ruda Śląska jest świetnym przykładem metropolizacji, bo tak naprawdę składa się z 11 niezależnych podmiotów. Mieszkańcy w poszczególnych dzielnicach są różni, mają inne podejście do wielu kwestii i mają bardzo silne przywiązanie do swoich małych ojczyzn. Mieszkańcy Kochłowic potrafią przyjechać do urzędu w Nowym Bytomiu i mówić, że przyjechali z miasta Kochłowice, a nie z dzielnicy. Paradoksalnie ta różnorodność to jest nasz ogromny atut. Mamy to zresztą zapisane w strategii rozwoju miasta, która powstała „pod okiem” śp. Szefowej i była tworzona z mieszkańcami - miasto dzielnic, które nie dzielą.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na rudaslaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto