MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Restauracja oznajmiła: imprezy nie będzie, bo dwie zaliczki przyjął oszust

Katarzyna Wolnik
Iwona i Damian przed lokalem, w którym miało odbyć  się ich wesele.
Iwona i Damian przed lokalem, w którym miało odbyć się ich wesele.
Iwona Białczyk i Damian Halbina z Chorzowa mają się pobrać 4 sierpnia. Salę na wesele zamówili już w lutym. 5 lipca pani Iwona odebrała telefon z restauracji, że przyjęcia weselnego nie będzie, a zamówienie jest ...

Iwona Białczyk i Damian Halbina z Chorzowa mają się pobrać 4 sierpnia. Salę na wesele zamówili już w lutym. 5 lipca pani Iwona odebrała telefon z restauracji, że przyjęcia weselnego nie będzie, a zamówienie jest nieważne.

- Synowa płacze, zaproszenia na wesele zostały wysłane, także do gości z zagranicy, a myśmy na miesiąc przed ślubem zostali bez sali - mówi ojciec pana młodego, Józef Halbina.

Nasz Czytelnik zdecydował się złożyć w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, gdyby nie doszło do polubownego załatwienia sprawy.

Nie chcemy pieniędzy

Wesele Iwony i Damiana miało się odbyć w restauracji Jagienka w Katowicach. Pół roku temu młodzi wpłacili tam zadatek. - Mamy dwa rachunki na 250 zł, proszę bardzo - pokazuje pan Józef. Umowy niestety nie podpisali. - Podejrzewam, że restauracja znalazła sobie innych klientów, z większą liczbą gości - mówi Halbina.

Na zabawę weselną jego syna miało przybyć 30 osób.

- Kierowniczka Jagienki tłumaczyła nam, że pieczątki na naszych rachunkach są fałszywe, dlatego wymówiła nam lokal - opowiada Halbina.

Gabriela Kasprzak, kierowniczka restauracji, w rozmowie z DZ potwierdza, że właśnie taka była przyczyna odmowy:

- Pracował u nas człowiek, który wyrobił sobie pieczątkę i nielegalnie przyjmował zadatki na imprezy. W ten sposób oszukał kilka osób. Ale ten nieuczciwy kelner już u nas nie pracuje - wyjaśnia Kasprzak.

Dodaje, że zorganizowanie u niej wesela Iwony i Damiana jest niemożliwe, bo większa sala została już wcześniej zarezerwowana, a ta, która jest wolna, nie pomieściłaby kilkudziesięciu osób. - Zaproponowałam więc klientom pobliską restaurację z wolną salą w tym terminie - dodaje.

Zdaniem młodych, wskazany lokal ma jednak za niski standard na ich wesele, a przesunięcie terminu ślubu nie wchodzi w grę.

Szefowa Jagienki chciała zwrócić młodej parze 500 zł, ale młodzi odmówili przyjęcia pieniędzy, chcą nadać sprawie bieg w prokuraturze.

- Nie satysfakcjonuje nas tłumaczenie szefostwa lokalu, za dużo nieścisłości w ich wyjaśnieniach - twierdzą pokrzywdzeni.

Nieuczciwy kelner

Gabriela Kasprzak tłumaczy tę sytuację nieuczciwością jednego z pracowników, a tymczasem każdy z dwóch rachunków wystawiła inna osoba. Pieczątki są te same, ale mają różne podpisy.

- Za pierwszym razem pieniądze przyjął od nas ktoś, kto przedstawił się jako kierownik sali. Po tygodniu kolejną część zadatku wpłaciliśmy wysokiej, czarnowłosej dziewczynie - opowiada Iwona.

Szefowa restauracji twierdzi, że klient mógł spisać umowę z właścicielem. Pozostali pracownicy mieli prawo udzielać jedynie informacji.

- Umowa powinna zwierać kilka punktów stałych: termin, ilość osób, uzgodnienia co do menu i dekoracji oraz koszty - twierdzi szefowa Jagienki.

Młodej parze, postawionej pod ścianą, na szczęście udało się znaleźć nową salę. Wczoraj po południu nieoczekiwanie z Iwoną i Damianem skontaktował się właściciel Jagienki, który przez miesiąc przebywał poza granicami kraju. Zainteresowanie Dziennika Zachodniego skłoniło go działania.

- Nie chcemy się usprawiedliwiać, dlatego przeprosiliśmy młodą parę za zaistniałą sytuację. Zwróciliśmy klientom dwukrotność zadatku. W ramach rekompensaty zapewnimy też pani Iwonie i panu Damianowi samochód weselny, a po uroczystości zapraszamy ich do nas na kolację lub obiad - zapewnił w rozmowie z DZ Eugeniusz Niewolik, szef Jagienki.

Przyznał, że oszustwa nie zgłosił na policję. - Wiemy, że nieuczciwy kelner wyjechał do Niemiec, ale mamy kontakt z jego rodziną i ona oddaje nam stopniowo pieniądze - mówi Niewolik.

Angelika Płóciennik-Ociepka,
rzeczniczka Śląskiego Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej w Katowicach

Zgodnie z kodeksem cywilnym, gdy firma odstępuje od umowy, ma obowiązek zwrócić konsumentowi dwukrotność wpłaconego przez niego zadatku, a więc w tym przypadku byłaby to kwota 1.000 zł. Jeśli natomiast konsument chce skierować sprawę do sądu lub prokuratury, najkorzystniejszym rozwiązaniem będzie nieprzyjmowanie zwrotu, bo może to być odczytane jako polubowne załatwienie sprawy. Często konsumenci w tego typu przypadkach godzą się na zawarcie ustnej umowy. Mają natomiast prawo domagać się umowy pisemnej już przy wpłacaniu pierwszej zaliczki czy zadatku. Konsument zawarł umowę z przedsiębiorcą i to od niego może domagać się roszczeń, nie zaś od nieuczciwego pracownika firmy. Roszczenia wobec pracownika może mieć tylko zatrudniające go przedsiębiorstwo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

POLITYCY jako dzieci

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto