Zadłużenie publicznych zakładów opieki zdrowotnej w Polsce szacowane jest na ok. 6-7 mld zł. Większość tej kwoty to długi wobec dostawców sprzętu medycznego, leków, materiałów opatrunkowych i mediów (m.in. woda, energia, ciepło).
Producenci i dystrybutorzy od lat kredytują służbę zdrowia. Gdyby tego nie robili, w wielu szpitalach już dawno nie byłoby czym badać i leczyć pacjentów. Ich należności często ściągają komornicy - z konta dłużnika lub bezpośrednio z kasy chorych, która zawarła z nim kontrakt na usługi zdrowotne.
Po wejściu w życie ustawy o powszechnym ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia (stanie się to najprawdopodobniej 1 kwietnia), sytuacja dostawców diametralnie się zmieni.
"W wyniku wejścia w życie przepisów ustawy o powszechnym ubezpieczeniu w Narodowym Funduszu Zdrowia, zmieni się stan prawny w zakresie egzekucji wierzytelności przysługujących samodzielnym publicznym zakładom opieki zdrowotnej z tytułu wykonywania umów o udzielanie świadczeń zdrowotnych zawartych z kasami chorych. Art. 36 wyżej wymienionej ustawy stanowi, że NFZ jest państwową jednostką organizacyjną. W wyniku tego wierzytelności (wynikające z umów pomiędzy NFZ a świadczeniodawcami), które przysługują samodzielnym publicznym zakładom opieki zdrowotnej, nie będą mogły podlegać zajęciom komorniczym w wysokości do 75 proc." - czytamy w komunikacie zamieszczonym na stronie internetowej resortu zdrowia.
Lakoniczny komunikat Ministerstwa Zdrowia wywołał burzę w środowisku przedsiębiorców.
- Przygotowujemy w tej sprawie pismo do sejmowej Komisji Zdrowia i ministra Marka Balickiego - poinformował "DZ" Czesław Wandzel, prezes Fabryki Sprzętu Medycznego Famed w Żywcu, krajowego potentata w produkcji stołów operacyjnych, łóżek porodowych, foteli (ginekologicznych, laryngologicznych i okulistycznych), unitów stomatologicznych i szpitalnych mebli. - Szpitale już teraz są nam winne ponad 3 mln zł. Jeśli ich dochody z usług zdrowotnych zostaną objęte prawną ochroną, egzekucja naszych wierzytelności może się okazać niemożliwa. Szpitale będą mogły nadal funkcjonować, za to dostawcom grozi upadłość. Zajęcie 25 proc. wpływów z kontraktu nie uchroni ich przed bankructwem.
W opinii prezesa Famedu, taki mechanizm i tak w konsekwencji odbije się na pacjentach i systemie ochrony zdrowia. Jeśli z rynku zniknie część firm (zagrożeni są przede wszystkim krajowi producenci nie posiadający rezerw finansowych), wzrosną ceny sprzętu medycznego i leków, a najbardziej zadłużone szpitale nie będą mogły liczyć na jakiekolwiek dostawy. W efekcie nie będą miały czym leczyć chorych.
Oburzenia próbą przerzucenia długów służby zdrowia na dostawców nie kryje również Krzysztof Raczyński, wiceprezes Polskiej Izby Farmaceutycznej i Sprzętu Medycznego Polfarmed, która reprezentuje interesy 150 krajowych producentów sprzętu medycznego i środków farmaceutycznych.
- Jeśli upadną małe i średnie przedsiębiorstwa, do budżetu państwa wpłynie mniej pieniędzy, a to jeszcze bardziej pogorszy sytuację ochrony zdrowia - tłumaczy Raczyński, który jest szefem firmy Tricomed zaopatrującej szpitale m.in. w materiały wszczepienne i opatrunkowe. - Problemy ze ściąganiem należności już teraz uniemożliwiają nam dynamiczny rozwój. Szpitale są nam winne ponad 1 mln zł.
Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?