18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przykre niespodzianki ze sklepowej półki

Teresa Semik, S. Królikowska
fot. Marzena Bugała.
Inspekcja handlowa wzięła pod lupę najczęściej kupowane przed świętami produkty. Skontrolowała mleko, sery, jogurty, mięso, ryby i miód. Wyniki mrożą krew w żyłach, bo okazuje się, że tak naprawdę nie wiemy, co jemy i wcale nie jest do końca pewne, co klient wybrał.

Zakwestionowanych zostało dwa razy więcej produktów niż w roku ubiegłym. Ich jakość była kiepska, a do tego w błąd klientów wprowadzali producenci, pisząc na etykietach nieprawdę.

Najmniej zastrzeżeń było do ryb świeżych i wędzonych. Gorzej było już z konserwami - było w nich nawet o jedną trzecią mniej ryb niż deklarowano na opakowaniu. Pojawiały się też niedozwolone konserwanty - benzoesan sodu i jego sole.

- Zastrzeżenia dotyczyły także niewłaściwego smaku, zapachu i wyglądu. Świadczy to o użyciu w konserwach znacznie gorszych i tańszych surowców oraz o nieprzestrzeganiu procedur technologicznych - wyjaśnia Małgorzata Cieloch, rzeczniczka prasowa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

W rybach mrożonych kontrolerzy zakwestionowali z kolei zbyt dużą ilość glazury - otoczki z lodu, mającej chronić rybę przed wysuszeniem. Takie zjawisko może fałszować rzeczywistą wagę kupowanego towaru.

- Filet rybny prosto ze sklepowej zamrażarki często okazuje się zmarzliną wodną, zawierającą śladowe ilości ryby - dodaje Katarzyna Kielar, rzeczniczka Wojewódzkiego Inspektoratu Inspekcji Handlowej. - Warto też wiedzieć, że przedsiębiorca powinien nas informować m.in. o tym, gdzie ryby zostały złowione - czy pochodzą z morza, wód śródlądowych lub hodowli.

Co może popsuć miód? Na przykład za mała zawartość pyłków lipy w miodach deklarowanych jako lipowe. Polskie miody: gryczany, rzepakowy i wrzosowy można zaliczyć do danej odmiany, jeżeli udział pyłku wynosi w nich nie mniej niż 45 proc. W przypadku miodu akacjowego to 30 proc., a miodu lipowego 20 proc. Miód lipowy w bielskiej hurtowni zawierał tych pyłków zaledwie 4,7 proc. Został zakwestionowany i wycofany z obrotu.

Przepisy szczegółowo regulują również, jaka ma być barwa miodu, jego konsystencja, smak, zapach oraz zawartość wody, fruktozy i glukozy. Wody nie powinno być w miodzie więcej niż 20 proc. Tylko w miodzie wrzosowym jej ilość może dochodzić do 23 proc. Tymczasem aż 44 proc. skontrolowanych na terenie województwa śląskiego miodów było albo złej jakości, albo źle oznakowanych, co wprowadza konsumentów w błąd.

Polepszyła się natomiast w porównaniu z ubiegłym rokiem jakość wędzonek, ale pogorszyła jakość kiełbas. W kontrolowanych partiach za mało było białka, za to więcej skrobi, co też świadczy o wyborze do produkcji mięsa tańszego i gorszego.

Produkt oferowany jako "parówki wieprzowe" zawierał mięso z kurczaka, a wieprzowiny było tam tylko 5 proc. "Schab w majeranku" też był wytworzony wyłącznie z drobiu, natomiast "serdelki z indyka" zawierały: mięso wieprzowe 40 proc., mięso wołowe 23,3 proc., mięso drobiowe z kurcząt 15,5 proc. W tzw. parówkach cielęcych w ogóle nie było mięsa cielęcego, a jedynie mieszanka przyprawowa. W mielonce tyrolskiej, zakwestionowanej przez katowicką inspekcję handlową, znajdowało się dwa razy więcej tłuszczu niż to możliwe.

- Wędliny kupuję tylko na stoiskach sprawdzonych producentów. Wybieram małe sklepy, a nie duże markety, gdzie wędliny pozbawione są i smaku, i zapachu - mówi Barbara Bablok, agent ubezpieczeniowy z Katowic.

Co piąty kontrolowany produkt był źle oznakowany, m.in. brakowało informacji, w jakim państwie zwierzę się urodziło, gdzie je hodowano i dokonano uboju, w jakim państwie mięso zostało podzielone.

Mamy też coraz więcej produktów do czegoś podobnych. Mieliśmy wyroby czekoladopodobne, teraz mamy seropodobne, w których tłuszcz mleczny zastąpiony jest tłuszczem roślinnym. Zakwestionowano połowę kontrolowanych partii tych "serów". Dodawanie tłuszczów roślinnych do masła to też częsta, nieuczciwa praktyka. Co trzecia kostka była zafałszowana większą ilością wody lub tłuszczów roślinnych. Zgodnie z prawem masło to produkt zawierający od 80 do 90 proc. tłuszczów zwierzęcych i żadnych roślinnych. Nazwy ser, jogurt, kefir czy śmietana mogą być używane do produktów pochodzących wyłącznie z mleka krowiego.

- Jeden z producentów zapytany, dlaczego ze swoimi produktami nie wchodzi na półki supermarketów, odpowiedział, że nie sprosta narzucanym przez giganty wymaganiom cenowym. Nie potrafi wyprodukować dobrej jakości sałatki, która z obopólnym (producenta i sprzedawcy) zyskiem może być sprzedawana za 90 gr. Taki cudotwórca jednak się znalazł. Cel osiągnął, a sałatka składała się głównie z poszatkowanych głąbów, które w normalnych warunkach powinny wylądować w koszu. Rynkowymi wyborami konsumentów rządzi cena, a nie jakość - dodaje Katarzyna Kielar z katowickiej inspekcji handlowej.

Agnieszka Łukiewicz-Stachera, rzecznik prasowy sieci hipermarketów Real twierdzi, że zaufanie do producentów artykułów spożywczych mają ograniczone.

- Zakładamy, oczywiście, że jakość produktu jest zgodna z tym, co zapisano na etykiecie, ale weryfikujemy wyrywkowo partie także wtedy, kiedy mamy sygnały, że dochodzi do nieprawidłowości - wyjaśnia.

Wyniki badań żywności fatalnie wypadły nie tylko w naszym regionie. Na Dolnym Śląsku w konserwach były fragmenty ścięgien, kości i innych części, które nie powinny się tam znaleźć. W kilku wyrobach mięsnych ponad 6o procent produktu stanowiła... woda.

- Warto się zastanowić czasami, jakim cudem szynka, którą kupujemy w plasterkach jest tańsza od szynki surowej na wagę. Od razu widać, że coś tu nie gra i można podejrzewać, że producent wędliny użył jakichś wypełniaczy - zauważa Jarosław Woliński, technik żywienia i dietetyk z Wrocławia.

Ryszard Smoleński z Wojewódzkiej Inspekcji Handlowej we Wrocławiu przyznaje, że handlowych nadużyć jest bardzo dużo. - Czasem odnoszę wrażenie, że jeśliby dobrze zmielić papier toaletowy, dodać substancji smakowych i zapach dymu wędzalniczego, bo taki istnieje, można by sprzedawać ten produkt pod nazwą kiełbasa - ironizuje.

Alicja Szymańska z Wałbrzycha przyznaje, że ma swój sposób, żeby nie dać się nabrać producentom. - Kupuję po prostu surowe mięsa i je piekę. Pieczony schab czy szynka w domu smakuje o niebo lepiej niż ten ze sklepu - mówi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto