Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przerwany wypoczynek

Teresa Semik
Dziesiątki ośrodków weekendowego wypoczynku porzuciły bezpańsko i bezkarnie po 1989 roku zakłady pracy, głównie kopalnie, zmuszone do obniżenia kosztów.

Dziesiątki ośrodków weekendowego wypoczynku porzuciły bezpańsko i bezkarnie po 1989 roku zakłady pracy, głównie kopalnie, zmuszone do obniżenia kosztów. Pozbywały się więc „zbędnego” balastu, jakim były baseny i zlokalizowane wokół nich restauracje, amfiteatry, kręgi taneczne – wszystko to, co służyć miało wypoczynkowi robotniczych załóg. Teraz straszą w lasach okalających Górny Śląsk rozgrabione z wszystkiego betonowe budowle, metalowe huśtawki i karuzele pozostawione bez nadzoru. Taka zdezelowana huśtawka, postawiona przez kopalnię „Staszic” w Katowicach, przewróciła się na kilkuletniego chłopca uderzając go w głowę. Cudem przeżył, a sprawa jest w sądzie.

Ośrodki rekreacyjne budowano w iście socjalistycznym stylu i one wraz nim upadały. Nie zmienia to faktu, że zmarnowano ogromny majątek publiczny i pogrzebano całkiem rozsądną ideę stworzenia warunków do wypoczynku w sąsiedztwie domu. Ośrodki budowano bowiem w latach 60. i 70. blisko miast – na obrzeżach Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego w tzw. Leśnym Pasie Ochronnym. Powstało ich 105, ale dziś połowa jest wyłącznie problemem leśników, gdyż stoją na terenie Lasów Państwowych.
Dlaczego nikt nie poniósł odpowiedzialności karnej za porzucony majątek? I co z nim zrobić?
– Chorzów zamierza reaktywować ośrodek „Radoszowy” wybudowany w latach 70. w Rudzie Śląskiej – informuje Gabriela Kardas z Urzędu Miasta.

– Miasto wspólnie z kopalnią „Wieczorek” zainwestuje w ośrodek „Bolina” – mówi optymistycznie Waldemar Bojarun z katowickiego magistratu.


Ośrodki weekendowej rekreacji, budowane przez zakłady pracy, mogły kiedyś jednorazowo pomieścić 300 tysięcy osób. Dziś wiele z nich – rozgrabionych i zdewastowanych – straszy swoim wyglądem.

Nie słyszałem, by ktoś poniósł odpowiedzialność karną czy finansową za ten pozostawiony bez opieki majątek – mówi Ryszard Fedorowski z Katowickiego Holdingu Węglowego. To głównie kopalnie są odpowiedzialne za wiele tych bezpańskich miejsc.

W zabudowaniach nieczynnego ośrodka rekreacyjnego Starganiec zastaliśmy trzech dzikich lokatorów. Przed wejściem do basenu, wypełnionego do połowy wodą, ostrzega tablica: „Kąpiel zabroniona”. Ani w sezonie, ani teraz nikt się tym ostrzeżeniem nie przejmuje.

– W ciepłe dni tu jest koc przy kocu – mówi napotkany mężczyzna. – Pływamy i w stawie, i w basenie.

Tablica o zakazie kąpieli ma wyłącznie uspokoić sumienie tych, którzy mogą ewentualnie ponieść odpowiedzialność za wypadki na tym terenie. Ośrodek, zbudowany przez hutę „Baildon”, leży na obrzeżach Mikołowa i to właśnie ta gmina przejęła go na swój stan w 1997 roku. Od tego czasu nie zainwestowała nawet złotówki, chce się go pozbyć.

– W tym roku zorganizowaliśmy trzy przetargi na sprzedaż zabudowań, nie było chętnych – mówi Henryk Zawiszowski, wiceburmistrz Mikołowa.

Zabudowania to rozszabrowany do gołego betonu budynek restauracji, minibar, pomieszczenia gospodarcze, zarośnięty krzewami krąg taneczny. Dawno odcięty został dopływ wody, dawno nikt tu nic nie zrobił. Co najwyżej pobierał pieniądze za wjazd.

Los wielu podobnych ośrodków jest równie opłakany. Tak naprawdę problem spędza sen z powiek wyłącznie leśnikom, gdyż ośrodki te położone są właśnie na terenach Lasów Państwowych. Czyj grunt, tego urządzenia...

– Dlaczego właśnie my mamy ponosić odpowiedzialność za ten porzucony, nie nasz de facto majątek? Dlaczego musimy wykładać nasze pieniądze za porządkowanie terenu wokół tych zabudowań – pyta Bogusław Gieburowski, wicedyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Katowicach. Nie ma rozsądnej odpowiedzi na to pytanie.

Z ośrodka Dolinka Murckowska pozostała ruina. W podobnym stanie jest basen kopalni „Nowy Wirek” w lasach kochłowickich.

– Woda w nim była jakieś 15 lat temu, regularnie przyjeżdżaliśmy tu na rowerach z żoną i dziećmi. Szkoda tego – mówi Andrzej Greliński, górnik kopalni „Pokój” w Rudzie Śl.
Ruinę przypomina położony nieopodal ośrodek „Radoszowy”, zbudowany przez Chorzów – dwa nieczynne baseny, trzy boiska, zdewastowane ogrodzenie, budynki przebieralni. Władze miasta zapowiadają, że miejsce to znów odżyje.

W podobnie optymistycznym tonie wypowiada się Waldemar Bojarun rzecznik Urzędu Miasta w Katowicach. – „Bolina” przyjmie pierwszych gości już w przyszłym sezonie – zapowiada. – Będą boiska, estrada, miejsca do wypoczynku. O basenie trzeba jednak zapomnieć. Dzisiejsze wymagania sanitarne wykluczają możliwość uruchomienia tego typu kąpielisk.

Zdały egzamin z trudnej transformacji ośrodki w lasach lublinieckich, np. Kokotek, „Wesoła Fala” w Mysłowicach Wesołej, a także „Paprocany” w Tychach. Na pochwałę zasługują organizacje wędkarskie, bo dbają o stawy, które do nich przynależą. Rybaczówki mają swoich gospodarzy i można zajrzeć do nich bez obaw.

Ten publiczny majątek uratować dziś mogą – choć w części – tylko samorządy, które mają obowiązek troszczyć się również o tę sferę życia swoich mieszkańców.


Plany były wielkie

Ośrodki świątecznego wypoczynku powstawały po decyzji Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów z 1968 roku, na podstawie której na obrzeżach Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego utworzony został Leśny Pas Ochronny. Z jednej strony miał chronić pozostałe tereny przed uciążliwościami przemysłu, a z drugiej – umożliwić mieszkańcom wypoczynek blisko miejsca zamieszkania. Ośrodki powstawały bowiem w pasie lasów sąsiadujących z: Bytomiem, Piekarami, Będzinem, Dąbrową Górniczą, Sosnowcem, Mysłowicacmi, Katowicami, Rudą Śląską, Zabrzem Gliwicami i Tarnowskimi Górami.

Koncepcja była przemyślana – wykorzystywano zbiorniki poprzemysłowe i woda z nich zasilała w sposób naturalny budowane baseny, brodziki dla dzieci. Jedne były bardziej rozbudowane, inne mniej. W obrębie ośrodka „Barbara – Janina” kopalni „Staszic” w Katowicach powstały dwa baseny, miniamfiteatr. Dziś są w opłakanym stanie. Miejsce nieco ożyło dzięki trasie rowerowej wytyczonej tam przez władze samorządowe, a przede wszystkim dzięki wędkarzom, którzy zadbali o część terenu przyległego do stawu.

„Dolinka Murckowska” kopalni „Murcki” jest skromniejsza – wybudowano tylko basen, który teraz porastają dwumetrowe drzewa. Pozostały też w lesie olbrzymie asfaltowe parkingi.
Rządowa decyzja o Leśnym Pasie Ochronnym była przemyślana, choć ostatecznie zabrakło decydentom konsekwencji. Chodziło w niej również o to, żeby zalesiać pokopalniane wyrobiska, zalesiono więc hektary nieużytków, tworząc pierścień drzew otaczający Górny Śląsk. Miejsca rekreacyjne powstawały za pieniądze ze szkód górniczych.

Pas ochronny w 1969 roku obejmował 32 tys. ha, dziesięć lat później – 153 tys. ha.
– Pomysł był dobry, gdyż tylko w określonym miejscu lasu skoncentrowany był ruch rekreacyjny – mówi dyr. Bogusław Gieburowski. – Latem w tych ośrodkach organizowane były półkolonie dla dzieci, zajęcia z nimi prowadzili również leśnicy.

Tylko na terenie Nadleśnictwa Katowice na planowanych 16 ośrodków zbudowano – 11. Transformacja gospodarcza i ustrojowa pogrzebała te plany. Ze 105 ośrodków wypoczynku świątecznego, połączonych siecią szlaków turystycznych, przetrwały nieliczne.


Plany były wielkie

Ośrodki świątecznego wypoczynku powstawały po decyzji Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów z 1968 roku, na podstawie której na obrzeżach Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego utworzony został Leśny Pas Ochronny. Z jednej strony miał chronić pozostałe tereny przed uciążliwościami przemysłu, a z drugiej – umożliwić mieszkańcom wypoczynek blisko miejsca zamieszkania. Ośrodki powstawały bowiem w pasie lasów sąsiadujących z: Bytomiem, Piekarami, Będzinem, Dąbrową Górniczą, Sosnowcem, Mysłowicacmi, Katowicami, Rudą Śląską, Zabrzem Gliwicami i Tarnowskimi Górami.

Koncepcja była przemyślana – wykorzystywano zbiorniki poprzemysłowe i woda z nich zasilała w sposób naturalny budowane baseny, brodziki dla dzieci. Jedne były bardziej rozbudowane, inne mniej. W obrębie ośrodka „Barbara – Janina” kopalni „Staszic” w Katowicach powstały dwa baseny, miniamfiteatr. Dziś są w opłakanym stanie. Miejsce nieco ożyło dzięki trasie rowerowej wytyczonej tam przez władze samorządowe, a przede wszystkim dzięki wędkarzom, którzy zadbali o część terenu przyległego do stawu.

„Dolinka Murckowska” kopalni „Murcki” jest skromniejsza – wybudowano tylko basen, który teraz porastają dwumetrowe drzewa. Pozostały też w lesie olbrzymie asfaltowe parkingi.
Rządowa decyzja o Leśnym Pasie Ochronnym była przemyślana, choć ostatecznie zabrakło decydentom konsekwencji. Chodziło w niej również o to, żeby zalesiać pokopalniane wyrobiska, zalesiono więc hektary nieużytków, tworząc pierścień drzew otaczający Górny Śląsk. Miejsca rekreacyjne powstawały za pieniądze ze szkód górniczych.

Pas ochronny w 1969 roku obejmował 32 tys. ha, dziesięć lat później – 153 tys. ha.
– Pomysł był dobry, gdyż tylko w określonym miejscu lasu skoncentrowany był ruch rekreacyjny – mówi dyr. Bogusław Gieburowski. – Latem w tych ośrodkach organizowane były półkolonie dla dzieci, zajęcia z nimi prowadzili również leśnicy.

Tylko na terenie Nadleśnictwa Katowice na planowanych 16 ośrodków zbudowano – 11. Transformacja gospodarcza i ustrojowa pogrzebała te plany. Ze 105 ośrodków wypoczynku świątecznego, połączonych siecią szlaków turystycznych, przetrwały nieliczne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto