MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Prywatne fedrowanie

JAROSŁAW LATACZ
Jan Chojnacki, poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej, odniósł bezprecedensowy w naszym kraju sukces. Jako pierwszy uruchomi prywatną kopalnię węgla. Zamierza zarobić na czysto 2,5 miliona złotych rocznie.

Jan Chojnacki, poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej, odniósł bezprecedensowy w naszym kraju sukces. Jako pierwszy uruchomi prywatną kopalnię węgla. Zamierza zarobić na czysto 2,5 miliona złotych rocznie.

O prywatyzacji górnictwa mówi się w Polsce od kilku lat. Jako pierwsze miały na to szansę najbardziej dochodowe kopalnie, a przede wszystkim lubelska "Bogdanka" i "Budryk" z Ornontowic. Nie udało się jednak żadnej, bo wszelkie próby skutecznie torpedowali związkowcy, w górnictwie wyjątkowo silni. Powiodło się dopiero spółce "Siltech", którą obok Jana Chojnackiego tworzą ludzie związani ze zlikwidowaną kopalnią "Pstrowski".

- Naszymi udziałowcami są liczące się w branży firmy, i to właśnie dzięki nim możemy wydzierżawić potrzebne maszyny i urządzenia - mówi Jan Chojnacki. - Gdybyśmy wszystko kupowali, koszt inwestycji sięgnąłby kilkudziesięciu milionów złotych. My chcemy jednak zainwestować około 2 milionów zł i to powinno wystarczyć do rozpoczęcia wydobycia.

Jak zapewnia Jan Chojnacki, na rozpoczęcie pracy w byłej "Jadwidze", "Siltech" nie dostał z budżetu państwa ani grosza.

- Ale chyba powinniśmy - twierdzi. - Zaczynamy trudne przedsięwzięcie, tworzymy kilkaset nowych miejsc pracy, będziemy płacili podatki, normalne stawki za dzierżawę urządzeń. To chyba lepsze niż pozostawienie ludzi na zasiłkach dla bezrobotnych.

Nowe miejsca pracy stały się w regionie Bytomia i Zabrza największą rewelacją ostatnich tygodni. W błyskawicznym tempie na biurkach szefów "Siltechu" wyrosła góra około tysiąca podań. Ludzie starają się o przyjęcie, choć tak naprawdę nie wiedzą jeszcze bardzo istotnej rzeczy: ile będą zarabiać.

- Mówią, że tak jak w normalnej kopalni, a jak będą dobre wyniki, to można liczyć na premie - usłyszeliśmy od jednego z kandydatów.

Wątpliwości budzi jednak ogromna grupa chętnych, którzy już pracowali w kopalniach, ale odeszli w ramach Górniczego Pakietu Socjalnego. Przypomnijmy, że budżet państwa wypłacał chętnym do odejścia kwoty około 50 tysięcy złotych, dzięki czemu zatrudnienie w górnictwie można było zmniejszyć o ponad 100 tysięcy osób. Uznaje się to za jeden z największych sukcesów realizowanej w latach 1997-2001 reformy górnictwa w Polsce. Teraz część z nich wróciłaby znowu do pracy pod ziemią. To byłby precedens, dla innych prywatnych przedsiębiorstwach, które miały zakaz przyjmowania takich pracowników.

- Jak będzie się czuł górnik w innej kopalni, gdy spotka kolegę, który dostał bardzo duże, jak na nasze warunki pieniądze, być może w miły dla siebie sposób je wydał, rok - dwa odpoczął, a teraz znowu pracuje w kopalni - pyta Karol Łużniak z górniczej "Solidarności". - Wiemy, że do "Siltechu" zgłosiło się kilkaset takich osób.

Jak zapewnia Jan Chojnacki, firma będzie unikała zatrudniania byłych górników. Jeśli będą jednak potrzebni, mogą liczyć na pracę.

Wielką niewiadomą jest również wysokość zysków prywatnej kopalni. Jeśli bardzo dobrze wyposażone kopalnie, w których wydobywa się tysiące ton dziennie, mają kłopoty z rentownością, jak zrobi to niewielka firma, bez rozbudowanego systemu sprzedaży?

- Ceny będziemy mieli podobne do tych, które są w okolicznych kopalniach - mówi Jan Chojnacki. - Mamy bardzo dobry węgiel, którym można ogrzewać domy, nawet w czystych ekologicznie terenach. Naszymi klientami będą przede wszystkim indywidualni odbiorcy. Za tonę chcemy dostać około 340 złotych.

Sposób osiągnięcia rentowności kopalni będzie prawdopodobnie jedną z najpilniej śledzonych operacji. Zdaniem związkowców koszty pracy w prywatnej kopalni będą znacząco niższe niż w innych, bo część załogi w dalszym ciągu będzie na etatach państwowej Bytomskiej Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Od niej też, po bardzo korzystnych cenach "Siltech" ma dostać w dzierżawę potrzebne maszyny.
Inne niezbędne urządzenia ma - również do niedawna państwowe - Przedsiębiorstwo Robót Górniczych z Mysłowic, udziałowiec "Siltechu". Dołożą się również firmy Demex, Therma Dom i kilka innych. Wszystkie powstawały na bazie majątku zlikwidowanej "Jadwigi".

- To oszczerstwa ? mówi Jan Chojnacki. - Ludzi będziemy zatrudniać na etatach "Siltechu". Nikt nie będzie za nas płacił rachunków.

Niewielkie ilości węgla wydobywanego w byłej "Jadwidze" nie mają szans wpłynąć znacząco na rynek.

- W innych zlikwidowanych kopalniach też są dokładnie zlokalizowane i rozpoznane złoża - mówią związkowcy. - Jeśli tam wznowi się wydobycie, możemy mieć znowu problem. Skoro jednak udało się Chojnackiemu, to dlaczego inni nie mieliby pójść w jego ślady? Będziemy więc uruchamiać to, co z takim trudem zamykaliśmy, tylko że teraz zrobią to byli dyrektorzy. Jak zatem wierzyć w solenne zapewnienia byłych ministrów, którzy twierdzili, że likwidowali firmy, które nie miały szans na rentowność? Czy były jeszcze inne rachunki?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zakaz handlu w niedzielę. Klienci będą zdezorientowani?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto