Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prokurator w redakcji

BEATA SYPUŁA
Sześć trefnych urządzeń znajduje się w kopalni "Rydułtowy". Gdzie jest pozostałych 12? Fot. MARCIN KASPRZYK
Sześć trefnych urządzeń znajduje się w kopalni "Rydułtowy". Gdzie jest pozostałych 12? Fot. MARCIN KASPRZYK
Artykuły w piątkowym wydaniu "Dziennika Zachodniego" wywołały burzę w branży węglowej. Dzwonili do nas Czytelnicy, zareagowały też organy śledcze. Prokuratura wszczęła dochodzenie w opisywanej przez nas sprawie.

Artykuły w piątkowym wydaniu "Dziennika Zachodniego" wywołały burzę w branży węglowej. Dzwonili do nas Czytelnicy, zareagowały też organy śledcze. Prokuratura wszczęła dochodzenie w opisywanej przez nas sprawie.

Przypomnijmy - w artykułach

"Kuszą śmierć"

i "Nic się nie stało" - przedstawiliśmy wynik naszego dziennikarskiego śledztwa. Wywołał je niemiecki przedsiębiorca, właściciel spółki z Mikołowa, który trafił do naszej redakcji. Opowiedział, że poza wiedzą jego firmy do śląskich kopalń wprowadza się - pod marką niemieckiej firmy, którą reprezentuje - podrobione urządzenia ze sfałszowanymi zaświadczeniami fabrycznymi. Rolą tych urządzeń jest sterowanie pompami odprowadzającymi wodę oraz metan z kopalni i doprowadzającymi powietrze. Zawiadomił o tym Wyższy Urząd Górniczy, ten jednak doradził mu, by sam powiadomił prokuraturę.

- To WUG powinien ścigać oszustów narażających górników na niebezpieczeństwo - uważa niemiecki przedsiębiorca, ofiara "nieznanych sprawców", którzy poprzecinali opony w jego samochodzie. Sądzi, że nadzór górniczy (mimo wskazania prawdopodobnego sprawcy) nic nie zrobił. Przedsiębiorca nie otrzymał od WUG żadnej informacji o wynikach postępowania.

Gdyby jednak je otrzymał - mocno by się zdziwił. Po dziennikarskim śledztwie odkryliśmy, że sześć "trefnych" urządzeń (z wyprodukowanych ,na lewo" prawdopodobnie 18) trafiło do Przedsiębiorstwa Budowy Szybów w Bytomiu, a stamtąd wraz z większą dostawą do kopalni "Rydułtowy", gdzie służą do odprowadzania wody. Losu pozostałych 12 nie znamy. WUG i Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku ograniczyły się do sprawdzenia, czy urządzenia te są sprawne, po czym otrzymały one (mimo braku koniecznych prób technicznych) już właściwe zaświadczenia o dopuszczeniu do użytkowania. Ani WUG, ani OUG nie powiadomiły prokuratury. Urzędnicy nadzoru twierdzą, że nic ich do tego nie obliguje.
W piątek, w dniu publikacji naszych artykułów, prokurator okręgowy w Gliwicach, Jan Maniara, poinformował "DZ" o wszczęciu dochodzenia w tej sprawie. Już w południe prokurator Mirosław Połap z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach przesłuchał autorkę artykułu i otrzymał komplet zdobytych przez nas dokumentów.

- Wszczęliśmy dochodzenie z art. 220 paragraf 1 kodeksu karnego, który mówi o narażeniu na niebezpieczeństwo ciężkiego uszkodzenia ciała lub utraty życia oraz z art. 270 kk w sprawie podrobienia dokumentów - mówi prokurator Połap.

Na dziś wezwanie do prokuratury otrzymali przedstawiciele WUG w Katowicach i OUG w Rybniku. Jutro o dotychczasowych wynikach dochodzenia ma być powiadomiony minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk. Zwrócił się do niego z prośbą o współpracę Krzysztof Janik, minister spraw wewnętrznych i administracji, nadzorujący m.in. pracę WUG. Pisze on do Kurczuka, że ostatnia tragedia w "Bielszowicach" "obliguje nas do podjęcia wszelkich niezbędnych działań do wyjaśnienia wszystkich wątpliwości związanych z bezpieczeństwem pracy górników".

- Już od roku minister Janik uczula szczególnie WUG i OUG na wszystkie informacje, które mogłyby sygnalizować ewentualne niebezpieczeństwo w kopalniach - podkreśla Alicja Hytrek, rzecznik ministra Krzysztofa Janika.

Osoby z nadzoru górniczego mówią jednak, że tam nie praktykuje się powiadamiania prokuratury - toczy się ostra walka o dostawy do kopalń i takich skarg, jakie złożył niemiecki przedsiębiorca, są setki.

- Otworzyliście puszkę Pandory. Mam wiedzę na temat podobnych spraw, którą także podzielę się z "DZ". Dość tego! - to jeden z telefonów, jaki otrzymaliśmy w dniu publikacji od osoby związanej z nadzorem górniczym.

Inni ostrzegają nas, że WUG swoją interpretacją prawa będzie chciał podważyć zarzut niepowiadomienia prokuratury - departament prawny tej instytucji już ponoć nad tym pracuje.

WOJCIECH BRADECKI, prezes WUG:

- Nie znałem tej sprawy, dowiedziałem się o niej z "DZ". Osobiście objąłem ją nadzorem. Na razie ją rozpatrujemy, gromadzimy dokumentację będącą w naszym posiadaniu. Wypowiemy się za kilka dni.

JAN CZYPIONKA, rzecznik Kompanii Węglowej:

- Biuro Zarządzania Bezpieczeństwem Departamentu Produkcji Kompanii Węglowej zwróciło się do dyrekcji kopalni "Rydułtowy" o zajęcie stanowiska w sprawie opisanej przez "DZ" w artykule "Kuszą śmierć" oraz o przesłanie do KW SA pełnej dokumentacji dotyczącej kwestionowanych urządzeń. Kompania Węglowa jest zainteresowana dogłębnym i szczegółowym wyjaśnieniem opisywanej sprawy w zakresie swoich kompetencji.

MAREK KLEMENTOWSKI, sekcja krajowa górnictwa NSZZ "S":

- Życie ludzkie jest więcej warte, niż parę groszy zaoszczędzonych na tańszym, a niesprawdzonym urządzeniu. Ten, kto wprowadza tańsze, często gorsze urządzenia, myśli: "Jakoś objadę przepisy, u mnie do tragedii nie dojdzie". Taki jest wynik działalności Ministerstwa Gospodarki. Oficjalnie wyraża troskę o bezpieczeństwo w kopalniach, a faktycznie naciska na coraz niższe koszty. Mamy teraz efekty.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto