Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Prof. Jan Miodek - pasjonat nauki i osobowość telewizyjna wszech czasów

JOLANTA TALARCZYK
O tym, że profesor Miodek jest niedościgłym gawędziarzem, wiedzą nie tylko telewidzowie.  /  ANDRZEJ GRYGIEL
O tym, że profesor Miodek jest niedościgłym gawędziarzem, wiedzą nie tylko telewidzowie. / ANDRZEJ GRYGIEL
Kopalniany szyb z lukru zdobił wielki tort, którym Polonia amerykańska powitała w Chicago prof. Jana Miodka. Nawet rodakom za oceanem ten wybitny językoznawca kojarzy się ze Śląskiem, choć od wielu lat mieszka we ...

Kopalniany szyb z lukru zdobił wielki tort, którym Polonia amerykańska powitała w Chicago prof. Jana Miodka. Nawet rodakom za oceanem ten wybitny językoznawca kojarzy się ze Śląskiem, choć od wielu lat mieszka we Wrocławiu. We wrześniu tego roku niestrudzony propagator poprawnej polszczyzny pokonał w USA i Kanadzie 10 tysięcy kilometrów w 30 dni. Odwiedził 10 miast, m.in. Chicago, Nowy Jork, Detroit, Toronto, Vancouver - największe polonijne skupiska. Wygłosił dla Polonii 35 wykładów. Jest bodaj pierwszym polskim naukowcem, który odbył takie tournée - jak żaden inny polski profesor został okrzyknięty osobowością telewizyjną wszech czasów. Ten status potwierdzają zdobyte przez niego trzy statuetki: Wiktora, Super-Wiktora, Złotego Ekranu i laur Gwiazdy TVP.

Jego błyskotliwa kariera zaczęła się w Tarnowskich Górach. Jan Miodek przy każdej okazji podkreśla, że jest Ślązakiem. Pamiętają o tym także Czytelnicy ,Dziennika Zachodniego", którzy w naszym rankingu 100 najmądrzejszych ludzi regionu ulokowali Profesora wysoko, na dziewiątym miejscu.

Ten wybitny językoznawca urodził się w 1946 roku w Tarnowskich Górach. Był belferskim dzieckiem. Jego ojciec - Franciszek Miodek - uczył muzyki i długie lata dyrektorował w Szkole Podstawowej nr 2 w Tarnowskich Górach. Mama Janina była polonistką rodem spod Puław, którą losy przywiodły po pierwszej wojnie światowej na Śląsk. Zapisała się złotymi zgłoskami w pamięci wielu pokoleń nauczycieli, których wykształciła (uczyła w Liceum Pedagogicznym w Tarnowskich Górach).

- Połączenie belferskich i śląskich tradycji rozbudziło we mnie zainteresowanie językiem - wyjawia prof. Miodek. - Największy wpływ na rozwój mojej osobowości mieli rodzice. W okresie tarnogórskim oni byli dla mnie mistrzami, wzorami do naśladowania.
W dzieciństwie i latach młodości z ogromnym zapałem kopał piłkę na podwórku i różnych boiskach. W tamtych czasach niewiele było innych rozrywek.
- Zamiłowanie do sportu pozostało profesorowi do dziś - mówi Andrzej Skorek, dyrektor II Liceum Ogólnokształcącego im. Stanisława Staszica w Tarnowskich Górach. - Zadziwia nas ogromną wiedzą o rozgrywkach ligowych piłki nożnej. Profesor Miodek jest wiernym kibicem Ruchu Chorzów. Przekonaliśmy się o tym wielokrotnie podczas naszych spotkań. Wpada do naszego liceum nie tylko na zaproszenie, ale również tak zwyczajnie, na kawę, gdy jest w pobliżu. Ma sentyment do szkoły, w której zdawał maturę. Moi uczniowie z zapartym tchem słuchają jego prelekcji. A ja byłem uczniem Franciszka Miodka, ojca pana profesora.

Koledzy z lat młodości wspominają Jana Miodka bardzo życzliwie. Lubili go. Dobrze się uczył, ale nie był zapatrzonym tylko w książki kujonem. Nauczyciele dostrzegali jego talent ,szołmena", często powierzali mu główne role w szkolnych akademiach.

- Zawsze był jednym z najlepszych uczniów. Gdy dostał czwórkę, to było powszechne zdziwienie - wspomina Henryk Witkowski, kolega profesora z klasy i ojciec chrzestny jego syna. - Chodziliśmy razem do podstawówki i liceum, później nasze drogi się rozeszły. Ja poszedłem w kierunku technicznym. On chciał być dziennikarzem, a został naukowcem. Graliśmy razem w piłkę, zbieraliśmy znaczki, chodziliśmy na telewizję do świetlicy. W czasach naszego dzieciństwa był tylko jeden telewizor na całej naszej ulicy. Często bawiliśmy się w teleturnieje: on układał pytania, ja z kolegami na nie odpowiadaliśmy.

Po maturze nie chciał zdawać na polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wolał Wrocław.
- Moja mama miała duży sentyment do Krakowa, ponieważ studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim. Chyba marzyła, że pójdę w jej ślady - wspomina Profesor, który jest dyrektorem Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. - Moje pokolenie myślało jednak inaczej. Jeśli ktoś planował studia inżynierskie, to szedł na Politechnikę Śląską. Kto chciał zostać lekarzem, ten zdawał na Śląską Akademię Medyczną. Z Tarnowskich Gór na uniwersytet jechało się do Wrocławia. To było miasto młodości, bardzo otwarte, tolerancyjne, tętniące życiem. Kraków wydawał się nam wówczas konserwatywny i ponury. Gdy tylko skończyłem 14 lat, mama starała się pokazać mi uroki tego starego miasta, ale wolałem od niego weselszy i nowocześniejszy Wrocław.

O tym, że Jan Miodek jest niedościgłym gawędziarzem, wiedzą chyba wszyscy telewidzowie. Od 1987 roku prowadząc program ,Ojczyzna polszczyzna" gromadzi przed szklanym ekranem milionowe audytorium. Dużym powodzeniem telewidzów cieszy się również audycja ,Prof. Miodek odpowiada".

Jednak szczęśliwego związku małżeńskiego Profesor sobie nie wygadał. On go sobie... wyśpiewał!

- Miodki są muzykalne - śmieje się profesor. - Mój tata miał nie tylko dobre wykształcenie muzyczne, ale także świetny głos, śpiewał w profesjonalnych chórach, a także nimi dyrygował. Jego kuzyn Tadeusz Żmudziński był znanym pianistą. Odkąd pamiętam, zawsze śpiewałem dla przyjemności: w kościele, szkole, w domu. Gdy rozpocząłem studia polonistyczne na Uniwersytecie Wrocławskim, zaraz przyłączyłem się do tamtejszego chóru. Z koleżanką z roku wyśpiewaliśmy sobie małżeństwo. Jesteśmy już razem od 35 lat.
Żona sławnego językoznawcy podziela humanistyczne zainteresowania męża. Jest polonistką, od wielu lat pracuje w X Liceum Ogólnokształcącym we Wrocławiu.

- Nasz amatorski chór uniwersytecki przemienił się później w zespół niemal profesjonalny, z ambicjami koncertowymi, wielotygodniowymi trasami tournée - wspomina Teresa Miodek, żona profesora. - Po studiach brakowało nam czasu na liczne próby i musieliśmy nasze chóralne śpiewanie porzucić. Postanowiliśmy, że nasz syn Marcin będzie grał na pianinie. I nauczył się akompaniować nam nie tylko przy kolędach podczas Wigilii. Zna bardzo wiele utworów, ma szeroki repertuar klasyczny, patriotyczny i religijny.

Marcin Miodek - jedyny syn Jana i Teresy Miodków - jest już dorosłym, żonatym mężczyzną. Ukończył germanistykę, obecnie jest słuchaczem trzeciego roku studiów doktoranckich na Uniwersytecie Wrocławskim.

- Nie byłem surowym ojcem, nie wyobrażam sobie domu, w którym dzieci boją się własnych rodziców - mówi prof. Miodek. - Może czasami jestem za łagodny, zbyt pobłażliwy, ale nie żałuję tego.
Żona profesora potwierdza, że to ona była w domu od stawiania wymogów i nakładania kar.

- Mąż miał bardzo szczęśliwe dzieciństwo, nie doświadczył zła i pozostał ufny, czasami bywa wręcz naiwny - uważa Teresa Miodek. - Niektórzy ludzie wykorzystują jego łatwowierność. Zdarzało się, że przez to nawet dezorganizowali nam rodzinne życie. Mój mąż nie jest obrażalski, jest łagodnym, wesołym człowiekiem.

Miodkowie mieszkają na drugim piętrze bloku, jakich jest wiele we Wrocławiu. W ich domu śmieci wyciepuje się na hasiok, a nie wyrzuca na śmietnik.

- Mąż lubi używać gwarowych zwrotów, ma także słabość do kuchni śląskiej - śmieje się żona profesora. - Potrafię ugotować typowy w jego regionie obiad: z rosołem, modrą kapustą i roladą. Jego mama nie była Ślązaczką, nie przyrządzała moczki na Wigilię, ja też nie przygotowuję tej świątecznej potrawy. Teściowa nauczyła mnie natomiast robić śląskie kluski, w moim domu gotowało się kopytka. Kołocze z posypką, które lubi mąż, są znane w całej Polsce jako ciasto drożdżowe z posypką.

Naukowiec z tytułem profesora jest wolnym człowiekiem. Niczego nie musi, może pracować własnym rytmem, w zgodzie z zainteresowaniami. Jan Miodek jest bardzo zajętym człowiekiem. Jego dorobek naukowy to ponad 500 publikacji naukowych i popularnonaukowych oraz 14 książek (m.in.: ,Kultura języka w teorii i praktyce"; ,Ojczyzna polszczyzna dla uczniów", ,Słownik ojczyzny polszczyzny"). Jest członkiem Rady Języka Polskiego PAN oraz Komitetu Językoznawstwa PAN. Od 1969 roku prowadzi cotygodniową rubrykę językoznawczą we wrocławskim ,Słowie Polskim" (ukazało się dotychczas ponad 1.700 jego felietonów). W 1987 roku zadebiutował w telewizji z cyklicznym programem ,Ojczyzna polszczyzna". Od 1993 roku jest stale obecny na łamach ,Wiedzy i Życia". Był przewodniczącym jury wszystkich edycji konkursu ,Po naszemu, czyli po śląsku". Podczas tournée po Ameryce promował swoją najnowszą książkę ,Słownik ojczyzny polszczyzny".

- Tort z szybem kopalnianym, którym powitała mnie chicagowska Polonia, był pomysłem zabrzańskiego inżyniera, pana Kołatka - przypomina sobie profesor.

Pytany o swój największy życiowy sukces, zastanawia się tylko chwilę i odpowiada, jak na Ślązaka przystało.

- Rodzina, ta nieżyjąca już, z Tarnowskich Gór, i obecna, wrocławska. Moi najbliżsi zawsze byli i są dla mnie najważniejsi - zapewnia naukowiec. - 23 lipca po raz ostatni przekręciłem klucz w zamku mojego rodzinnego domu. W Tarnowskich Górach pozostali mi już tylko kuzyni i przyjaciele z lat młodości.

Profesor wraz z żoną najchętniej wypoczywają w lesie. Lubią góry, zwłaszcza Tatry i Karkonosze. Sporo jeżdżą na rowerach. Dyrektor Instytutu Filologii Polskiej UW do pracy przeważnie chodzi na piechotę, do pokonania ma pięć przystanków tramwajowych. Lubi poznawać nowe kraje, ale nie znosi upałów.

- Gdy termometry wskazują osiem stopni, mąż narzeka, że jest gorąco - żartuje Teresa Miodek. - Zwiedziliśmy pół świata. W tym roku z Norwegii wrócił zachwycony, wszystko mu się tam podobało, nawet klimat mu odpowiadał.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na katowice.naszemiasto.pl Nasze Miasto