Próba SKOK-u

W katowickiej prokuraturze przesłuchiwano wczoraj dwóch mieszkańców Będzina, schwytanych przez policję podczas próby napadu na bank. Przestępcy zamierzali obrabować punkt kasowy Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej Ziemi Śląskiej przy ulicy Ułańskiej w Katowicach. Zostali zatrzymani zanim zdążyli wyciągnąć pistolet.

- Rabusie mają 18 oraz 19 lat. Precyzyjnie zaplanowali napad. Mieli czapki-kominiarki, miotacz gazu, a także plastikową imitację pistoletu glock, którą bardzo trudno byłoby odróżnić od broni palnej - informuje podinspektor Fabian Góral, szef katowickiej policji kryminalnej.
Młodzi mężczyźni wyznaczyli adresy trzech banków, które po kolei chcieli obrabować. Sami nie byli notowani przez policję, ale ojciec jednego z nich ma bardzo bogatą przeszłość kryminalną i minęło sporo czasu zanim wreszcie wpadł w ręce agentów Centralnego Biura Śledczego, tropiących go po całym kraju.

Młodzi mieszkańcy Będzina od kilku dni obserwowali bank, chcąc zorientować się, kiedy wewnątrz nie ma tłoku. Uzgodnili, iż najlepiej zaatakować przed południem. W poniedziałek około godz. 10 zabrali ze sobą atrapę glocka oraz resztę bandyckiego ekwipunku. Siedząc na ławkach w pobliżu banku czekali, aż nadejdzie właściwy moment do ataku.

- Jest sezon urlopowy, więc akurat byłem sam w pomieszczeniu. Nagle przyszedł do mnie mężczyzna, który oświadczył, że dwóch młodych ludzi jakoś dziwnie zerka w stronę drzwi wejściowych banku. Z początku nie chciałem wierzyć, lecz po chwili przekonałem się, że katowiczanin ma rację. Chłopcy przesiadali się z ławki na ławkę. Byli niespokojni. Wyglądali jakby liczyli wchodzących tutaj klientów - opowiada Arkadiusz Pawlak, kierownik punktu kasowego przy ulicy Ułańskiej na katowickim osiedlu Tysiąclecia.

- Wyszedłem na balkon, żeby wypić kawę. Nagle ich zauważyłem. Kryli się za murkiem, zmieniali ławki, wyraźnie coś kombinowali. Takie zachowanie było mocno podejrzane. Zszedłem więc do banku. Uprzedziłem kierownika, aby na siebie uważał - powiedział nam wczoraj lokator pobliskiego bloku.

Zaniepokojony pracownik szybko zatelefonował pod numer agencji ochroniarskiej. Wcześniej czujny mieszkaniec osiedla wezwał już policję. Na miejsce błyskawicznie przyjechali tajniacy w cywilnych samochodach. Udając zwykłych przechodniów przygotowywali się do zatrzymania mężczyzn. Wówczas będzinianie, którzy nie mieli pojęcia o rozpoczętej właśnie obławie, postanowili zaatakować. W banku było pięciu klientów. Przestępcy nie zdążyli jednak przekroczyć progu SKOK-u, gdyż dostrzegli nadjeżdżający samochód ochrony. Zaczęli uciekać, ale do akcji włączyli się policjanci. Natychmiast ujęli obu mężczyzn.

- Zdajemy sobie sprawę, że udaremnienie napadu zawdzięczamy przede wszystkim spostrzegawczości i odpowiedzialności mieszkańca Katowic. Zarząd podjął już uchwałę o nadaniu mu honorowego członkostwa w naszej Kasie oraz ufundowaniu nagrody rzeczowej - mówi Alfred Szymoszek, prezes SKOK Ziemi Śląskiej.

Niedoszli napastnicy mieli... sporo szczęścia. Być może interwencja ochroniarzy uratowała im życie. Jeśli bowiem w banku wyciągnęliby imitację glocka policjanci prawdopodobnie użyliby broni palnej. Udało się uniknąć strzelaniny, ale w rezultacie prokuratorzy zwolnili zatrzymanych do domów. Ponoć nie ma podstaw do postawienia im zarzutów...